Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krystian Rosiński
Krystian Rosiński
|
aktualizacja

Grodzenioza, czyli prywatyzacja przestrzeni miejskiej. Przykład Żabki z Katowic ukazuje problem

363
Podziel się:

Historia Żabki z Katowic dostępnej wyłącznie dla mieszkańców jednego osiedla ukazała kolejną chorobę, która trawi polskie miasta. Chodzi o wszechobecne ogrodzenia przy osiedlach. W imię poczucia bezpieczeństwa i prywatności mieszkańców coraz bardziej kurczy się przestrzeń wspólna w miastach. Zdaniem aktywistów w skrajnych przypadkach może to stwarzać wręcz zagrożenie dla życia.

Grodzenioza, czyli prywatyzacja przestrzeni miejskiej. Przykład Żabki z Katowic ukazuje problem
Grodzenie osiedli to coraz większy problem polskich miast (Agencja Wyborcza.pl, Grażyna Marks)

W ostatnich dniach media obiegło zdjęcie Żabki w Katowicach ulokowanej za ogrodzeniem osiedla. Na bramie widniała informacja, że sklep jest dostępny wyłącznie dla mieszkańców zamkniętego osiedla Dębowe Tarasy.

Dziennikarz katowickiej "Gazety Wyborczej", kiedy próbował zrobić zakupy w tym punkcie, usłyszał od ochroniarzy, że lepiej, żeby poszedł do placówki konkurencyjnej firmy kilkaset metrów dalej. Poprzedni szef ochrony, który wpuścił kogoś z zewnątrz, miał stracić za to pracę. Ostatecznie reporterowi udało się zrobić zakupy w "prywatnym" sklepie po tym, jak wszedł na osiedle inną bramą.

Grodzimy się na potęgę

Historia ta zwraca uwagę na problem, z jakim zmagają się polskie miejscowości. Z każdą kolejną inwestycją mieszkaniową miastom ubywa przestrzeni dla mieszkańców, gdyż dziś standardem jest budowa grodzonych osiedli. Fakt, że jest to coraz powszechniejsze zjawisko, potwierdza money.pl Barbara Jędrzejczyk, przewodnicząca warszawskiego stowarzyszenia Miasto Jest Nasze.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wrocław: Miał 20-metrową kawalerkę, dobudował na tarasie drugie tyle. Najpierw kupił "powietrze"
Często zdarza się też, że mieszkańcy decydują się na grodzenie starszych osiedli, zbudowanych jeszcze przed 1989 r. To o tyle problematyczne, że płot nie był tam zaplanowany. Układ bloków i całego osiedla był inaczej przemyślany, więc jeżeli pojawia się tam ogrodzenie, to nierzadko przecina ono ciągi piesze, z których korzystano od lat. Trochę inaczej jednak wygląda to z nowymi osiedlami, gdzie płot jest przewidziany już w trakcie projektowania przestrzeni, więc zazwyczaj nie nachodzi on na chodniki i ścieżki – opowiada Barbara Jędrzejczyk.

Skrajnym przypadkiem "gettoizacji", jak czasem bywa nazywany ten proceder, była historia z wakacji ubiegłego roku. Mieszkańcy jednego z osiedli… zagrodzili wejście na stację metra Targówek Mieszkaniowy. Wszystko po to, by przechodnie nie krążyli w pobliżu ich samochodów.

Jednak mieszkańcom innych miast też doskwiera ten problem. – Jeśli chodzi o grodzenie, to Olsztyn nie odbiega w tym zakresie od średniej krajowej, jeżeli porównać go z miastami o podobnej wielkości. Nikt jednak nie zbiera miarodajnych danych w tym zakresie, więc opieram się wyłącznie na własnych obserwacjach i materiałach ogólnie opisujących ten temat – mówi money.pl Mirosław Arczak, aktywista miejski i olsztyński radny.

Płot zapewnia bezpieczeństwo?

Skąd właściwie wzięła się kultura odgradzania od sąsiadów i przechodniów? Przypłynęła do Polski z Ameryki. Jak pisze portal muratorplus.pl, pierwsze zamknięte osiedle domków jednorodzinnych stanęło w Piasecznie. Deweloper, który je wybudował, wrócił chwilę wcześniej ze Stanów Zjednoczonych i przywiózł ze sobą nie tylko ideę, ale także domy z prefabrykowanych elementów.

Działo się to w latach 90., gdy nasz kraj wkraczał w burzliwy proces transformacji i podjął się wyzwania gonienia Zachodu. Przemiany ustrojowe postawiły jednak przed Polakami nowe problemy.

Na początku lat 90. były amnestie i wielu pospolitych złodziejaszków wypuszczono z więzień. Doszła do tego też reorganizacja milicji w policję, a nowa formacja z początku nie działała, jak należy. W związku z tym przestępczość była na znacznie wyższym poziomie niż obecnie. Sporo było kradzieży np. samochodów czy okradania mieszkań lub domów. Reakcją ludzi było grodzenie, co w tamtym czasie wydawało się zasadne – tłumaczy w rozmowie z money.pl Tomasz Markiewicz, varsavianista.

Ogrodzenie zatem dawało poczucie bezpieczeństwa. Czy jednak rzeczywiście je zwiększa? To zależy od badań i miejsca ich wykonania. Na dwa z nich zwrócił uwagę portal next.gazeta.pl. W 2017 r. swoją analizę opublikowali kryminolodzy Nicholas Branic i prof. Charis E. Kubrin z Uniwersytetu Kalifornijskiego a dotyczyła ona hrabstwa Orange w Kalifornii. Naukowcy wykazali, że obecność ogrodzenia zapewnia 22-procentowy spadek przestępstw z użyciem przemocy i 17-procentowy spadek przestępstw na mieniu.

Drugie badanie opublikowano w 2013 r., a jego autorami byli prof. Gregory Breetzke z Uniwersytetu w Pretorii i dr Ellen G. Cohn z Florida International University. Badacze wzięli na radar obszar metropolitalny Tshwane w RPA i wykazali, że liczba przestępstw i kradzieży wzrasta na grodzonych osiedlach. Wszystko przez fakt, że gdy ktoś chce się odgrodzić od społeczeństwa, to dla przestępców jest to sygnał, że posiada drogocenne rzeczy w swoim domu. Trzeba tu jednak podkreślić specyfikę regionu, który wybrali badacze. Jak sami wskazują, ma on wysoki poziom przestępstw.

Ogrodzenia dziś mogą jednak zagrażać

Od przemian ustrojowych minęło jednak ponad 30 lat. Polska jest dziś uznawana przez własnych obywateli za bezpieczny kraj. Portal next.gazeta.pl zwrócił uwagę na badanie CBOS z 2021 r., w którym 82 proc. Polaków wskazało, że nad Wisłą żyje im się bezpiecznie. Przeciwnego zdania było 14 proc. zapytanych. W połowie lat 90. odpowiedzi te rozkładały się niemalże odwrotnie.

Zdaniem Mirosława Arczaka dziś ogrodzenie daje raczej pozór bezpieczeństwa, na który jednak niektórzy są gotowi wydać "swoje ciężko zarobione pieniądze". Trzeba jednak na tę kwestię spojrzeć szerzej. Płot wokół bloków to pewien rodzaj prestiżu i wręcz standardu. Skoro wszyscy dookoła oferują mieszkania w zamkniętych osiedlach, to oferta bez ogrodzenia może być postrzegana przez klienta jako ta gorsza.

Jednak zdaniem naszych rozmówców szlabany i bramy mogą dziś raczej zagrażać mieszkańcom niż ich chronić.

Grodzenie osiedli stwarza problemy w przypadku działań służb interwencyjnych. Jeżeli np. ktoś wzywa pomocy i dzwoni po karetkę lub straż pożarną, to kolejne "zasieki", które trzeba pokonać, by dostać się do osoby proszącej o pomoc, wydłużają czas oczekiwania na interwencję. A wiemy, że w takich przypadkach liczy się każda sekunda – zauważa Barbara Jędrzejczyk.

Jak przeciwdziałać grodzeniu?

Na tak postawione pytanie aktywistka z MJN wskazuje na uchwałę krajobrazową. – Reguluje ona kwestie obecności reklam w przestrzeni publicznej, ale również ogrodzeń, płotów i parkanów, które będą musiały spełniać pewne kryteria. Nie będą one mogły np. przecinać ciągów pieszych, a ich wysokość będzie ograniczona. Jasno będą też wskazane materiały, z których będą mogły one być wykonane. Prawo jednak nie działa wstecz, więc ogrodzenia, które powstały wcześniej, nie będą podlegały pod uchwałę – przyznaje nasza rozmówczyni.

W Krakowie już od 2,5 roku obowiązuje zakaz grodzenia nowych inwestycji, wprowadzony właśnie uchwałą krajobrazową. Warszawa jednak nie może doczekać się swojej. Choć radni ze stolicy uchwalili ją w 2020 r., to jednak nie weszła ona w życie ze względu na przepychanki między ratuszem a wojewodą.

Nasz rozmówca z Olsztyna podkreśla, że zmiany w prawie muszą iść równolegle z edukacją obywateli. Jego zdaniem jednak kluczowe są przepisy uchwalane w tym zakresie przez samorządy, gdyż to one znacząco mogą przyspieszyć cały proces przemian. Aktywista też przekonuje nas, że klienci coraz rzadziej domagają się płotów przy nowych budynkach.

Z jednej strony rośnie świadomość w społeczeństwa, że takie rozwiązanie jest raczej nieskuteczne i na dłuższą metę nawet szkodliwe dla jakości życia w danej okolicy. Z drugiej strony, aktualnie wszyscy szukają każdej możliwej oszczędności. Coraz częściej zauważam szlabany i automatyczne bramy, które są otwarte przez cały czas. Wspólnoty mieszkaniowe, zarządcy i firmy starają się w ten sposób oszczędzić na prądzie, a z kilku rozmów wiem, że zazwyczaj szybko orientują się, że nie powoduje to żadnych problemów – zauważa Mirosław Arczak.

Zmianę myślenia widać też wśród deweloperów. W rozmowie z "Kulturą Liberalną" w 2019 r. Konrad Płochocki, ówczesny dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, przyznawał, że na życzenie klientów deweloperom zdarzało się grodzić istniejące ciągi piesze (czyli np. chodniki i ścieżki). Według niego jednak następuje "ewidentny odwrót" od takiej polityki po stronie firm deweloperskich.

– Myślę, że w coraz większym stopniu rozumiemy nie tylko potrzeby naszych klientów. Mówimy głośne "przepraszam" za to, że w przeszłości zwracaliśmy za mało uwagi na otoczenie miejskie, jak było w przypadku grodzonych osiedli. Uczymy się tego – zapewniał ponad trzy lata temu Konrad Płochocki.

Chorób trawiących polskie miasta jest więcej

"Grodzenioza", jak zdarza się nazywać to zjawisko, jest dziś powszechnym problem w miastach. Jej przypadki regularnie zbiera i wyśmiewa profil na Facebooku o dość dosadnej nazwie, czyli "Polskie Obozy Mieszkaniowe". Osoby go prowadzące publikują kolejne przykłady "gett" i okraszają je ironicznymi komentarzami nawiązującymi do historii. Oto przykłady:

"Grodzeniozę" (czy też "gettoizację") można zatem dopisać do katalogu chorób trawiących polskie miasta. Innymi są np. "betonoza", którą opisywaliśmy na przykładzie Skierniewic, czy też zalewanie ulic maszynami kurierskimi, o czym przeczytacie na portalu WP Finanse.

Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(363)
jakos wlascic...
9 miesięcy temu
prywatnych posesji nie maja problemu z grodzeniem ,ja tez moglbym chodzic na skroty mialbym blizej im sie wydaje jak spoldzielcze to wszystkich mogo podjechac pod blok zaparkowac samochod ,przyprowadzic kundla niech sie wykasztani komus pod oknami albo na chodniku przyprowadzaja kaszojady na plac zabaw z calej okolicy ,przedszkoli a te dra ryje od 9 rano do 21 przywoza samochodami zprywatnych posesji smieci do smietnika chodza na skroty to nie ich wiec mozna niech ktos sprobuje postawic samochod na jego posesji albo podjechac pod urzad tam sa miejsca parkingowe tylko dla dla prcownikow a lokalne kacyki maja wymalowane numery rejestracyjne bo to jest tylko i wylacznie dla jakiegos zlodziejskiego lokalnego zlamasa o swoje potrafia zadbac , zamkna postawia znak odgrodza
libertraianin
9 miesięcy temu
Grodzenioza, znakoza, brak rogatek na przejazdach kolejowych, sądy tylko dla bogatych, w urzędach papieroza, alkoholoza- sklepy wszędzie z alkoholem -nawet na stacjach benzynowych, brak szerokich poboczy dróg i ich oznakowania zamiast tego niebezpieczne rowy i drzewa to znak że jesteśmy w Polsce w której absurdy takie jak wyżej są spowodowane wojną kulturową polsko-polską: "Róbta Co Chceta" i "Bóg, Honor, Ojczyzna" Dlaczego Niemcy czy inne niemieckojezyczne narody nie toleruja tej kulturowej "zabawy publicznej" w swoich krajach. Bo przez to wszyscy oprócz małej grupki elit maja źle, a przede wszystkim klasa średnia , która ciężko pracuje cały dzień!!! W narodach , w których rozwinęła się najszerzej klasa średnia ( Japonia, Australia, Singapur, Tajwan) wszystkie klasy społeczne mają się dobrze i trwa coraz większa zamożność a usługi w przeliczeniu na 1000mieszkańców są najwyższe na świecie. W przeciwieństwie Rosja, Korea Płn., Indie oraz kraje Afryki są na samym końcu tej drogi. Sami zresztą możecie zobaczyć ile klasy średniej uciekło już z "ruskiego miru" do takich krajów jak Cypr i Turcja czy Gruzja.
Zez
rok temu
Ukazuje się to jako problem z perspektywy kogoś, kto na takim osiedlu nie mieszka. Jako mieszkaniec zamkniętego osiedla, wielce sobie cenię to, że suweren nie ma łatwego do mojego otoczenia dostępu. Ja im nie włażę do ogrodzonych kościołów, nie chodzę z wypróżniającymi się psami po ich osiedlach, nie podjeżdżam podnośnikiem by zajrzeć w okna. Są tacy, których nic nie nauczy i od takich się izoluję.
hanysz
rok temu
Kto ma daleko do zoo to przez ogrodzenie na osiedlu może zobaczyc mieszkające tam groźne zwierzęta. Groźne zwierzęta MUSZĄ być odgrodzone od ludzi a w nagrodę mogą czasem wyjechać przy okienku strażnika, który im otworzy szlaban do wyjazdu
Adam
rok temu
Nie dziwi mnie to wcale, tak trzymać. Dbają o swoje bezpieczeństwo. Zwłaszcza teraz gdy zalewa nas fala "życzliwych inaczej " ..... Tupet i bezczelność tych od tryzuba widoczna jest wszędzie. Sam miałem kilka takich sytuacji, im się wydaje że im się wszystko należy za darmo i to już natychmiast , chamstwo i tyle. Niech się grodzą na osiedlach ..
...
Następna strona