Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Na razie Donald Tusk pokazał królika w kapeluszu

0
Podziel się:

Urośnie armia urzędników oraz kilka biurowców, a inwestycji będzie tyle co kot napłakał - pisze Jan Płaskoń.

Na razie Donald Tusk pokazał królika w kapeluszu

Biegli w rachunkach szybko podliczyli, że realizacja wszystkich zapowiedzi złożonych przez Donalda Tuska w tzw. drugim expose będzie kosztować 700-800 mld zł. Minister Jacek Rostworowski zagwarantował, że gigantyczna kwota nie obciąży bezpośrednio budżetu państwa, czyli póki co została wyjęta z kapelusza. Gdy przyjdzie sięgnąć po żywą gotówką, może się okazać, że pogłoski o wypasionym króliku w cylindrze były mocno przesadzone.

Źródła zasilania magii mającej podreperować oblicze rządu znajdują się po części w Brukseli oraz nad Wisłą i są tak samo niepewne. Unijni księgowi, którzy będą dzielić przyszły budżet, nie muszą się bowiem przejąć krajowymi kalkulacjami Tuska, więc na lata 2014-2020 możemy dostać dużo mniej niż się spodziewamy. Mając na uwadze, że prawdziwy kryzys dopiero Europę czeka, tak też zapewne się stanie.

Jeszcze mniej sensowna wydaje się wiara w kapitał miejscowy. Rząd chce przekazać udziały w podległych sobie spółkach skarbu państwa na rzecz jakiejś spółki monstrum, która ma zabezpieczać kredyty niezbędne do budowy autostrad oraz żłóbków. Wiadomo jak się to skończy.

Urośnie armia urzędników oraz kilka biurowców, a inwestycji będzie tyle co kot napłakał. Do spółki z królikiem w kapeluszu. Inwestycje rozkręca się bowiem w okresie koniunktury. W czasach kryzysu inwestycje się zwija albo ogłasza się upadłość.

Rozmnożenie biurokracji jest natomiast pewne stuprocentowo, gdyż ten specyficzny rodzaj prokreacji stanowi domenę pięcioletnich rządów koalicji PO-PSL. W piątkowym expose premier nie zająknął się o tym słowem, ale nieco wcześniej rozłożył bezradnie ręce, oświadczając, że nie wie dlaczego toto wciąż rośnie, skoro miał maleć. Podpowiem panu premierowi. Ponieważ jest to stały i najwierniejszy elektorat. Dzięki niemu Waldemar Pawlak prawie wciąż rządzi, niezależnie od tego kto wygrywa wybory.

Małe sprostowanie. Donald Tusk zaanonsował, że kadry urzędów pracy będą teraz rozliczane z efektów, czyli faktycznego zmniejszania bezrobocia. Brzmi to jednak tak samo wiarygodnie jak zapowiedź sprzed pięciu lat o zmniejszeniu ilości fotoradarów przy drogach. Choć w przypadku pośredniaków chciałoby się, aby premier w obietnicach się pomylił.

To dobrze, że rząd zamierza wpływać na dzietność (bez względu na kretyna, który to słowo wymyślił) poprzez wydłużenie płatnych urlopów wychowawczych. Byłoby jeszcze lepiej, gdy matki po urlopach miały pracę. Na razie rodziny z małymi dziećmi wyjeżdżają na emigrację, a polskie kobiety wolą zwiększać dzietność na angielskiej ziemi.

Premier spróbował w piątek zaszokować opinię publiczną wielkimi kwotami, które miały pozostawić wrażenie, że kryzys nam niestraszny. Tymczasem polityczne wiatry będą się wciąż kręcić wokół skromniutkiej liczby 234. To suma posłów Platformy i PSL. Cztery przyciski na pulpicie ponad krytyczną połowę izby. Występując o wotum zaufania dla swojej ekipy Donald Tusk doskonale znał wynik zanim ruszyła maszynka do liczenia.

Bywało co prawda, że kiedyś upadł rząd, bo jeden poseł zatrzasnął się w toalecie. Bywało też, że inny rząd sam się obalił. Jarosław Kaczyński jako autor tej drugiej operacji zdaje się jednak nie przyjmować refleksją poetki, iż nic dwa razy się nie zdarza i już zapowiada wniosek o kolejne wotum. A następnie powtarzanie tej procedury do upadłego.

Trudno przyjąć, że w PiS-ie nie umieją liczyć do czterech. Liczą więc pewnie na to, że w końcu trafią w moment demobilizacji koalicji. A co potem?

Kandydat na technicznego premiera nie kwapi się jakoś z ujawnieniem programu. Sam prezes mówi natomiast, że nie chodzi o to, iż rząd Tuska nie spełnił obietnic, bo w demokracji często się to zdarza. Jakaż piękna asekuracja!

Prezesowi chodzi o to, że Tusk jest _ grubo poniżej standardów _, a standardy wyznacza przecież prezes. No i jeszcze PSL, bez którego Platforma i PiS będą przegrywać wybory, osiągając nawet najwyższy wynik. Wojna między dwiema prawicami potrwa dopóty, dopóki partia Waldemara Pawlaka nie przestanie pełnić roli niezatapialnego koalicjanta.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)