Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Prezes w paranoi, czyli Temida po gdańsku

0
Podziel się:

O kolejnej - sądowej - aferze pisze Jan Płaskoń.

Prezes w paranoi, czyli Temida po gdańsku

W czwartek wszystko było jasne. _ Gazeta Polska Codziennie _ opublikowała sfabrykowaną rozmowę rzekomego urzędnika kancelarii premiera z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku. Kto chciał, mógł posłuchać, bo nagranie pojawiło się też na wielu portalach.

W piątek ruszyła kampania przestawiania akcentów. Ta metoda manipulacji nazywana jest w globalnej wiosce public relations. W czasach, gdy wioski, miasta i ludzkość generalnie znajdowała się jeszcze w stanie równowagi psychicznej, stosowano nazwę nieco ludyczną, ale bardziej adekwatną. Odwracanie kota ogonem trafnie oddawało istotę rzeczy.

Z samego rana mecenas Roman Giertych powiedział, że postępek redakcji GPC trzeba uznać za nieetyczny. Pomijając fakt, iż opinia ta wyszła z ust byłego wicepremiera super etycznej koalicji PiS – Samoobrona – LPR, odbiorcy informacji zostali przy śniadaniu poczęstowani nową hierarchią zdarzeń. Wiernopoddańcze zachowanie prezesa sądu przesunęło się w kierunku tła, a na pierwszy plan wybiła się analiza technik pracy dziennikarskiej.

Nieprzypadkowo chyba były szef LPR oraz niedawny osobisty wróg Donalda Tuska wpada coraz częściej na trajektorię lotu Platformy Obywatelskiej. Już w południe premier podążył za ciosem mec. Giertycha. Na konferencji prasowej szefa rządu odnosiło się wrażenie, że stajnia Augiasza, zwana gdańskim sądem, staje się problemem drugorzędnym.

Wymagające niezwłocznego wyjaśnienia są natomiast przestępcze działania redakcji GPC. W ramach odwracania kota ogonem udane wpuszczenie w maliny prezesa szanownej Temidy zagroziło niemal polskiej racji stanu.

Co zatem wobec zmieniającej się linii frontu mógł zrobić główny bohater afery? Jeszcze w czwartek sędzia Ryszard Milewski unikał mediów, a nielicznym, które go dopadły, oświadczał, że w stosownym momencie wyda komunikat. Raptem przypomniał sobie, iż już w poniedziałek, czyli trzy dni przed publikacją GPC, zawiadomił ABW i prokuraturę, że ktoś mu szyje buty.

Prezes nabrał podejrzeń po otrzymaniu maila sfingowanego na podobieństwo adresu kancelarii premiera. Odkrycie nie wymagało specjalnych talentów śledczych, ponieważ prawdziwy adres widać w mailu na pierwszy rzut oka. Specjalnych predyspozycji wymaga natomiast bycie sędzią w teoretycznie niezawisłym wymiarze sprawiedliwości. Jedna z nich powinna powodować odłożenie słuchawki, kiedy dzwoni ktokolwiek postronny w celu wpływania na przebieg postępowań.

A jednak sędzia Milewski nie dostrzega nic nagannego w fakcie, że przed 20 minut ustalał z farbowanym dysponariuszem premiera termin rozprawy odwoławczej aresztowanego szefa Amber Gold. Kotek znalazł się już w pozycji ogonkiem do przodu.

Prezes gdańskiego sądu w najgłębszym wewnętrznym przekonaniu ma więc prawo uważać się za ofiarę dziennikarskiej prowokacji. Może miewał więcej podobnych telefonów, tyle że prawdziwych i nierejestrowanych po drugiej stronie kabla. A tu raptem świat się czepia.

Kot totalnie odwrócony może wywoływać dziwne stany. Sędzia Milewski twierdzi, że został wmontowany w paranoiczną sytuację i nie widzi powodu, żeby podawać się do dymisji. Jeśli podobna logika pleni się w wymiarze sprawiedliwości, to chyba najwyższa pora zacząć leczyć paranoję innymi metodami niż polityczne tasowanie ustaw. Bo w przeciwnym razie wszyscy wkrótce oszalejemy.

Czytaj więcej w Money.pl
"Sędzia dał ciała". To się musi skończyć komisją śledczą Eugeniusz Kłopotek z PSL o tym, w kogo uderzy dziennikarska prowokacja.
Domagają się dymisji Gowina. "To samo dno" Politycy Ruchu Palikota domagają się, by minister sprawiedliwości Jarosław Gowin podał się do dymisji. Według nich wymiar sprawiedliwości w Polsce spadł już na samo dno.
Premier interweniuje w sprawie afery w gdańskim sądzie Zdaniem Donalda Tuska wypowiedzi sędziego są nie do zaakceptowania.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)