Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

JTT wygrało z fiskusem

0
Podziel się:

To niewiarygodne, ale urzędnicy fiskusa potrafią czasami przyznać się do błędów. Wrocławskiemu producentowi komputerów, firmie JTT Computer, oddadzą kilkanaście milionów złotych. Tak oto kończy się jedna z najgłośniejszych spraw gospodarczych ostatnich lat.

JTT wygrało z fiskusem

Niestety, wszystko wskazuje na to, że perypetie spółki ze skarbówką ciągnęły się co najmniej o rok za długo.
Przez cztery lata Paweł Ciesielski, dzisiaj już były prezes JTT Computer, stawiał się na sądowych rozprawach. Prokuratura zarzucała mu, że naraził skarb państwa na wielomilionowe straty. Według niej i urzędników kontroli skarbowej, kierowana przez niego firma unikała opodatkowania VAT-em komputerów produkowanych dla szkół. W ubiegłym tygodniu sąd apelacyjny oczyścił Ciesielskiego z zarzutów. A wczoraj Izba Skarbowa we Wrocławiu ogłosiła, że odda spółce cały podatek, który firma zapłaciła przed kilkoma laty. Wraz z odsetkami może to dać kwotę ponad 20 mln złotych. Niestety, wszystko wskazuje na to, że decyzja podjęta została za późno.
Dziś w JTT z czterystu pracowników zostało tylko kilkunastu. W sądzie leży wniosek o ogłoszenie upadłości, a część majątku zajął komornik. Przedsiębiorstwo bankrutuje. A oto, jak do tego doszło.

Furtka do piekła

Był rok 1998. Ruszał właśnie wielki rządowy program, który miał wyposażyć polskie szkoły w komputery. Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło przetarg. W szranki o wielomilionową dostawę stanęli producenci sprzętu z Polski i zagranicy. Przetarg został rozstrzygnięty w czerwcu 1998 roku. Zwyciężyły w nim między innymi Computerland, 2SI, OFEK (Ogólnopolska Fundacja Edukacji Komputerowej). Te trzy firmy jako podwykonawcę wybrały właśnie sprzęt wyprodukowany przez wrocławską spółkę. W sumie zamówienie dla JTT dotyczyło 15 tysięcy komputerów o wartości ponad 23 mln złotych. To miała być żyła złota i furtka do kolejnych kontraktów zawieranych z resortem edukacji. Zamówienie okazało się jednak furtką do piekła...
W umowach z ministerstwem zapisano, że JTT dostarczy wyprodukowany sprzęt do składu celnego, czyli wyeksportuje za granicę. Manewr miał spowodować zwolnienie z podatku i cła oraz zwrot podatku VAT. Komputery sprawdzane zza granicy do szkół były bowiem zwolnione z tych opłat - takie wówczas obowiązywało w Polsce prawo.
I tak też się stało. Ze składu celnego komputery trafiały do szkół, a ich odbiorcy wnioskowali o zwrot pieniędzy. Resort za zaoszczędzone w ten sposób miliony mógł wyposażyć więcej pracowni, a producent sprzedać więcej sprzętu. Mechanizm ten nie spodobał się jednak urzędnikom fiskusa. I się zaczęło...

Przestępcy w białych kołnierzykach

Sprawą JTT zajęła się prokuratura i Wrocławski Urząd Kontroli Skarbowej. Fiskus zajął 10,5 mln złotych, a 16 marca 2000 roku rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji rozesłał do wszystkich mediów informację zatytułowaną: „Jedna z największych w Polsce firm komputerowych okradała Państwo".
- Nazwano nas nawet przestępcami w białych kołnierzykach - wspominał później Paweł Ciesielski.
Informacja donosiła o sensacyjnym śledztwie, które miało wykazać fikcyjny eksport komputerów za granicę. Na drugi dzień większość polskich gazet pisała o oskarżeniach wobec JTT. Rozpoczęła się nagonka w mediach.
- To był szok. Tę firmę traktowano wcześniej, jak wizytówkę regionu. Jako Dolny Śląsk, chwaliliśmy się JTT Compter prawie we wszystkich folderach reklamowych - wspomina Małgorzata Skórska, była rzeczniczka prasowa Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego.
Dziewięć miesięcy później, 15 grudnia 2000 roku, wpłynął do Sądu Rejonowego we Wrocławiu akt oskarżenia przeciwko kierownictwu JTT. Trzem osobom z zarządu spółki (prezesowi, wiceprezesowi i głównej księgowej) prokurator zarzucił uchylanie się od obowiązku opodatkowania wyprodukowanych komputerów. Jednak już w uzasadnieniu sam prokurator przyznał, że oskarżeni nie odnieśli żadnych korzyści majątkowych z procederu. Jedynym poszkodowanym według prokuratora miał być skarb państwa.
Na ruch sądu trzeba było czekać kolejne pół roku. Jednak w czerwcu 2001 roku - powołując się na niedopatrzenia formalne, sąd zwrócił sprawę JTT do prokuratury. Prokurator z kolei odwołał się od tej decyzji, a wymiar odwoławczy podzielił jego argumenty.
Minęło kolejnych sześć miesięcy. 16 stycznia 2002 roku Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieścia wydał postanowienie o umorzeniu sprawy JTT. - Twierdzenia przedstawione przez prokuratora są jedynie polemiką prawną, która nie ma jednak, zdaniem sądu, oparcia w przepisach prawa - napisano w uzasadnieniu. A w innym miejscu dokumentu dodano: - Uznając, iż każde zachowanie zmierzające do wyboru najlepszego dla podatnika wariantu miałoby zmierzać do obejścia prawa należałoby postawić tezę, iż każdy musi wybierać takie rozwiązania, które rodzą największe zobowiązania fiskalne.

Znowu na wokandę

Na tym jednak się nie skończyło. Nadszedł kwiecień 2002 roku. Sąd Okręgowy we Wrocławiu unieważnił postanowienie sądu rejonowego wobec JTT. Jako przyczynę podał błędy proceduralne postanowienia. Sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia.
W międzyczasie do kierownictwa JTT dołączył Roman Kluska, były prezes Optimusa, którego zatrzymanie wzbudziło oburzenie świata biznesu. Ta firma również dostarczała komputery zamówione przez resort edukacji.
Dopiero na 3 lutego 2003 roku wyznaczono - termin pierwszej rozprawy kierownictwa JTT w Sądzie Rejonowym we Wrocławiu.
- Mam nadzieję, że to nie potrwa długo - mówił tuż przed procesem Ciesielski.
Mylił się. Jak na złość rozchorował się jeden z ławników i trzeba było ze sprawą zapoznać nowego. Wyrok zapadł dopiero 6 maja. Uniewinnienie.
- Nie ulega wątpliwości, że działania oskarżonych były obejściem prawa. Jednak sąd całkowicie wierzy w ich zapewnienia, że nie mieli świadomości działania niezgodnego z prawem - uzasadniała wyrok sędzia prowadząca sprawę.
Wyrok sądu rejonowego nie oznaczał jednak zakończenia problemów JTT. Aby odzyskać zapłacone fiskusowi pieniądze, firma, borykająca się już wówczas z problemami finansowymi, musiała zwrócić się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. NSA prawie dwa lata czekał na rozstrzygniecie sprawy karnej. Swoją decyzję wydał więc dopiero w czerwcu - uchylił wszystkie decyzje Izby Skarbowej i nakazał jej ponownie rozpatrzyć sprawy wrocławskiego producenta komputerów. Nowe decyzje wydawane są sukcesywnie. Niestety, początkowo nie były dla JTT korzystne.

Optimusowi się udało

Inaczej potoczyły się sprawy nowosądeckiego Optimusa. Pod koniec listopada, poszerzony – siedmioosobowy - skład Naczelnego Sądu Administracyjnego stwierdził, że ta firma działała zgodnie z prawem. Później sąd karny oczyścił Romana Kluskę z zarzutu oszustwa skarbu państwa.
Na początku grudnia Optimusowi zwrócono wszystkie pieniądze zapłacone fiskusowi.
A sprawa kierownictwa JTT znów trafiła do sądu karnego, bo obie strony wniosły apelację. Sąd apelacyjny w ubiegłym tygodniu zmienił wyrok sądu rejonowego. Stwierdził, że wybieranie takiej prawnej drogi postępowania, która sprawia, że płaci się niższe podatki nie jest przestępstwem.
Przyszedł też w końcu czas na nowe decyzje Izby Skarbowej, która wzięła pod uwagę wyrok NSA w sprawie Optimusa. Skarbówka odda JTT pieniądze. Urzędnicy przyznali się do błędu.
Tymczasem JTT popada w coraz to większe tarapaty, a Optimus odzyskuje swoją pozycję na rynku. Wrocławskiej firmy nie stać na wykonanie dużych zamówień, które uzyskała, tak jak przed laty, w resorcie edukacji. Miała znów dostarczyć komputery do szkół. Niestety, nie miała za co ich wyprodukować. Nawet banki odmówiły jej udzielenia kredytów.
Część majątku firmy zajął już komornik, a w sądzie leży wniosek o ogłoszenie upadłości przedsiębiorstwa. Czy uda się uratować spółkę? Jej szefostwo chce spróbować. Jednak pozycję na rynku szybko się traci, ale nie tak łatwo i szybko można ją odzyskać. Pozostaje więc tylko jedno pytanie: komu zależało na wyeliminowaniu JTT z branży...

Komentarz

I nikt za to nie zapłaci głową...
JTT wygrało spór z fiskusem. Urzędnicy musieli w końcu przyznać się do błędu i nadgorliwości. Dziś nie ukrywają, że na ich decyzję wpływ miała opinia publiczna, a więc także publikacje w mediach.
O sprawie wrocławskiego producenta komputerów szarganego przez fiskusa pisałem praktycznie od samego początku drogi sądowej. Dziś mam już tylko jedno pytanie: kto odpowie za doprowadzenie do bankructwa jednej z największych polskich firm komputerowych? Znam odpowiedź: nikt! W Polsce bowiem tylko nagradza się urzędników skarbówki. Za solidne wywiązanie się ze swoich obowiązków (czytaj pozyskanie pieniędzy dla skarbu państwa) dostają premie. Jestem pewien, że ci, którzy wzięli dodatkowe pieniądze za zajmowanie się sprawą JTT nie będą musieli ich teraz oddać. A za ich nadgorliwość i upartość zapłaci skarb państwa, czyli my – podatnicy. Firmie trzeba będzie bowiem oddać pieniądze wraz z odsetkami.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)