Po wycofaniu Izraela z południowego Libanu w maju 2000 roku po 22 latach okupacji, Hezbollah - organizacja szyickich radykałów - wypełnił próżnię, powstałą z powodu słabości libańskiego rządu, ustanawiając na pograniczu src="http://static1.money.pl/i/h/103/8551.jpg"/>własne placówki i obejmując kontrolę nad tymi ziemiami. Stąd hezbollahowie często prowadzili ostrzał terytorium Izraela.
W środę taka wymiana ognia i porwanie przez Hezbollah dwóch izraelskich żołnierzy doprowadziły do dramatycznej eskalacji napięcia między Tel Awiwem a Bejrutem. Szef izraelskiego rządu nazwał ten atak "aktem wojny" ze strony Libanu.
Izrael wprowadził blokadę morską Libanu, zbombardował cele na południu tego kraju, a także w Bejrucie i rejonie Baalbeku na wschodzie. Zginęło 27 Libańczyków. W odpowiedzi Hezbollah zaatakował rakietami dwa miasta na północy Izraela - zginęła kobieta.
Według rosyjskiej gazety "Kommiersant", za środowym atakiem bojówek szyickiego Hezbollahu na posterunek wojsk izraelskich na granicy między src="http://static1.money.pl/i/h/104/8552.jpg"/>Libanem i Izraelem stoi Iran, który w ten sposób usiłuje odciągnąć uwagę świata od swojego programu atomowego.
Zdaniem rosyjskiej gazety, "istnieją wszelkie podstawy do stwierdzenia, że jesteśmy świadkami gry politycznej, której stawka jest znacznie wyższa niż incydentalny problem wymiany jeńców". "Przy czym pierwsze skrzypce w tej grze nie należą do Hezbollahu. Jest on jedynie wykonawcą" - podkreśla "Kommiersant".
Według gazety, "prowokując Izrael do nowej wojny w regionie src="http://static1.money.pl/i/h/105/8553.jpg"/>bliskowschodnim, organizacja ta wyraźnie działa na czyjeś zlecenie". "Na czyje?" - pyta "Kommiersant" i zauważa, że "odpowiedzi na pytanie, co dzieje się dzisiaj w Libanie, należy szukać daleko poza jego granicami".
"Odpowiedź na to pytanie łatwiej znaleźć nie w Bejrucie, lecz w Teheranie, gdzie w tym tygodniu dano do zrozumienia, że Iran nie zrezygnuje ze wzbogacania uranu, czego domagają się od niego mocarstwa światowe. Albo w Brukseli, gdzie irański wysłannik Ali Laridżani znów wodzi za nos przedstawiciela Unii Europejskiej Javiera Solanę" - pisze moskiewski dziennik.