*Jeśli polski rząd nie zmieni przepisów o wliczaniu dyżurów do czasu pracy lekarzy, czekają nas unijne sankcje. *
Rzeczniczka komisarza UE ds. pracy Katharina von Schnurbein dała do zrozumienia, że jeśli podczas przyszłotygodniowej rady ministrów ds. pracy w Brukseli porozumienia nie będzie, a Polska utrzyma obecne, sprzeczne z prawem UE przepisy, to grozi jej postępowanie przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu.
"Mamy nadzieję, że do porozumienia dojdzie, co rozwiąże problem łamania obecnej dyrektywy o czasie pracy. A jeśli nie - to Komisja Europejska przeanalizuje sytuację w poszczególnych krajach i podejmie odpowiednie działania" - oświadczyła von Schnurbein.
Zgodnie z dyrektywą tygodniowy czas pracy wynosi 48 godzin, a dyżury (np. lekarzy czy strażaków) należy traktować jako normalny, w pełni opłacany czas pracy. Takie samo stanowisko zajął w 2005 roku Parlament Europejski.
Kraje członkowskie od kilku lat bezskutecznie usiłują porozumieć się w sprawie nowelizacji dyrektywy. Próby pogodzenia liberalnych zwolenników elastycznego podejścia, takich jak Wielka Brytania i Polska, oraz obrońców socjalnego modelu Europy: Francji, Szwecji i Hiszpanii, którzy są za tym, by nie można było pracować dłużej niż 48 godzin tygodniowo, spełzły na niczym.
Komisarz ds. pracy Vladimir Szpidla przymykał oczy na łamanie prawa w ponad 20 krajach, licząc na kompromis. Ale przedłużające się rozmowy wyczerpały cierpliwość Komisji.
Polski rząd chce opóźnić dostosowanie się do unijnej dyrektywy z obawy przed dezorganizacją pracy szpitali albo koniecznością znalezienia pieniędzy na nowe etaty. W podobnie trudnej sytuacji jest wiele innych krajów UE.