W ciągu trzech dni z gabinetu ustąpiło troje ministrów, ale premier Gordon Brown przystąpił natychmiast do montowania nowego rządu.
Dymisje pozostawiły nieobsadzone resorty spraw wewnętrznych, pracy i samorządu lokalnego. Jako ostatni ustąpił wczoraj wieczorem minister pracy i emerytur James Purnell, który kurtuazyjnie odczekał do zamknięcia lokali wyborczych.
Wczoraj Brytyjczycy wybierali deputowanych do europarlamentu. Odchodząc narobił jednak szumu, przekazując prasie swój list z rezygnacją, w którym wzywa premiera, aby uczynił to samo.
Notowania popularności premiera Browna mierzone sondażami opinii publicznej spadły ostatnio do 17 procent. Jego przeciwnicy podkreślają, że jest premierem z nominacji swego poprzednika i nigdy nie poddał się ani wyborom we własnej partii, ani wyborom powszechnym.
Do dymisji wzywają Browna liderzy partii opozycyjnych, a część jego własnych posłów labourzystowskich zbiera podpisy pod zbiorowym apelem, aby ustąpił i nie pogrążał Partii Pracy przed następnymi wyborami.
Od wczoraj jego stronnicy prowadzą jednak kontratak, podkreślając, że nikt lepiej od niego nie przeprowadzi Wielkiej Brytanii przez obecną recesję gospodarczą.