W ocenie polityków opozycji zmiany w ustawie o służbie cywilnej, w myśl których wysokie stanowiska w administracji państwowej nie będą obsadzane w drodze konkursów, a z nowo powstałego państwowego zasobu kadrowego, mogą zagrozić stabilizacji państwa. Zdaniem koalicjantów dają one szansę na usprawnienie administracji.
Minister w Kancelarii Prezydenta Lena Dąbkowska-Cichocka przekonuje, że obecnie apolityczni urzędnicy nie istnieją. Przyznaje, że wyjątkiem "potwierdzającym tę regułę" są absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, zastrzegła jednak, że "to są menadżerowie administracyjni".
Julia Pitera (PO) zwraca natomiast uwagę, że apolityczność urzędnika państwowego nie oznacza braku poglądów politycznych. "Ciężar lojalności poszczególnych funkcjonariuszy musi być położony na lojalność wobec państwa i wobec prawa, a nie wobec swoich mocodawców politycznych" - podkreśliła.
Według Bronisława Geremka służba cywilna jest testem intencji każdego rządu. "Każdy rząd miał przez moment ochotę, żeby to zrobić. Dopiero ten rząd to zrobił i jestem tym zaniepokojony". Jego zdaniem, służba cywilna jest jedną z najważniejszych spraw w procesie przebudowy demokratycznej Polski.
Jan Rokita uważa natomiast, że samowolę polityków ograniczają w ZOBACZ TAKŻE:
Służba Cywilna dla premierademokratycznym państwie dwie instytucje: służba cywilna i zamówienia publiczne. "Służba cywilna ogranicza polityków w nominowaniu kolesiów na stanowiska, zaś zamówienia publiczne - w swobodnym wydawaniu pieniędzy publicznych na rzecz zaprzyjaźnionych firm" - twierdzi. W jego ocenie, w sobotnim głosowaniu koalicjanci "rozwalili system służby cywilnej definitywnie".
Podobne zdanie wyraża Jerzy Szmajdziński z SLD. Uważa on, że nowa regulacja oznacza "praktyczne zlikwidowanie korpusu służby cywilnej i stworzenie korpusu partyjnych nominantów gotowych do przejęcia najwyższych stanowisk". Polityk SLD przewiduje, że doprowadzi to do destabilizacji państwa.
"Żadnej destabilizacji nie będzie" - przekonuje natomiast poseł PiS Artur Zawisza. Wyjaśnia, że wprowadzona jest jedynie zasada, że "kompetentne osoby, spełniające warunki ustawowe, zdające różnego rodzaju egzaminy państwowe będą mogły obejmować funkcje publiczne, w ramach rotacji kadr".
W jego ocenie, chodzi o to, żeby zlikwidować "bierny opór w urzędach", który w przeszłości uniemożliwiał wprowadzanie w życie zmian zapowiadanych w programach wyborczych. Dodaje też, że konkursy na wysokie stanowiska bardzo często były "ustawiane pod osobę". Nie chodzi o to, żeby powoływać ludzi PiS na stanowiska, tylko odwrotnie - tłumaczy Zawisza. "Teraz tak samo będzie służba cywilna jako państwowy zasób kadrowy. Chodzi o wyznaczanie właściwych ludzi do odpowiednich zadań, ale spośród państwowego zasobu kadrowego"