Obywatelski projekt ustawy, wprowadzającej parytety płci na listach wyborczych,po debacie w Sejmie został skierowany do dalszych prac w komisji.
Opowiedziały się za tym wszystkie kluby i koła, choć we wszystkich byli zarówno zadeklarowani zwolennicy, jak i przeciwnicy tego rozwiązania.
Przygotowany przez Kongres Kobiet obywatelski projekt ustawy zmienia ordynację wyborczą - do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich - i zapewnia 50-procentową obecność kobiet na listach wyborczych.
Prof. Małgorzata Fuszara z Uniwersytetu Warszawskiego, która przedstawiała projekt w imieniu wnioskodawców podkreśliła, że za równością praw w Polsce nie idzie wciąż równość szans, dlatego - jak oceniła - bez dodatkowych mechanizmów wspierających kobiety mają niewielkie możliwości na równy udział w życiu politycznym.
Pełnomocnik rządu ds. równego traktowaniaElżbieta Radziszewska, która jest przeciwna ustawowemu wprowadzeniu parytetów, zaapelowała, żeby zastanowić się, jakich użyć narzędzi, by ułatwić kobietom zaangażowanie w politykę. Przekonywała, że płeć _ nie jest gwarancją skuteczności, większych możliwości _.
Podczas dyskusji wielokrotnie i z rożnych stron sali sejmowej zwracano uwagę na przeszkody, które stają na drodze kobietom chcącym brać udział w życiu publicznym, czyli m.in. brak rozwiązań ułatwiających godzenie ról, utrudniony dostęp do przedszkoli i żłobków. Podkreślano, że aby aktywizować kobiety, potrzebne są: sensowna polityka prorodzinna, promowanie aktywnego ojcostwa, partnerskiego modelu rodziny i elastycznego czasu pracy.
Podczas debaty padały argumenty zarówno za, jak i przeciw parytetom.
Beata Szydło(PiS) przestrzegała, że zapisy ustawowe mogą okazać się mało skuteczne i będą jedynie _ papierowe _ mieszcząc się w kategorii poprawnych politycznie.
Zdecydowanie za projektem opowiada się klub Lewicy. _ - Ustawa pozwoli na zrealizowanie w praktyce zapisu o równości kobiet i mężczyzn _ - przekonywałaIzabela Jaruga-Nowacka, która zaapelowała, by nie decydować się na 30-procentową kwotę zamiast parytetu. _ Nie betonujmy sceny politycznej na poziomie 30 proc., bo ten szklany sufit, który dziś nas ogranicza, przesunąłby się tylko o kilka centymetrów _ .
Wicemarszałek SejmuEwa Kierzkowskaz PSL zwróciła uwagę, że wśród radnych różnych szczebli jest wiele kobiet, ich reprezentacja jednak gwałtownie maleje na szczeblu parlamentarnym. _ _
_ - Jeżeli kobieta chce być aktywną społecznie i politycznie, to ma do tego absolutne prawo. Tylko czy dzisiaj każda kobieta ma możliwość wyboru? _ - pytał
Zdaniem Anny Sobeckiej z PiS wprowadzenie parytetów byłoby deprecjonowaniem kobiet w społeczeństwie, bo świadczyłoby o tym, że bez tego mechanizmu kobiety sobie nie poradzą. _ - Kobiety przede wszystkim chcą się realizować jako żony i matki. To dzieci, a nie kobiety są największymi poszkodowanymi w dzisiejszej batalii pomiędzy rodziną a pracą _ - przekonywała.
Z koleiJoanna Muchaz PO otwarcie przyznała, że została wybrana do Sejmu z pozycji parytetu i wcale nie czuje się tym obrażona. _ - Instrument parytetu to jeden z mechanizmów zwiększania udziału kobiet w polityce, obok odblokowania ich czasu, choć oczywiście najlepiej byłoby, gdyby nie był potrzebny _ - mówiła. Zaproponowała, aby do parytetu dochodzić stopniowo, w kolejnych wyborach, zaczynając od 30-procentowych kwot.