PSL nie przystąpi do koalicji rządowej - zdecydowała Rada Naczelna partii. Prezes PSL, Waldemar Pawlak, zarzucił PiS i Samoobronie nieszczerość intencji. Decyzja ludowców stawia pod dużym znakiem zapytania powstanie większościowego rządu. Efektem tego mogą być przyspieszone wybory.
"Pod niewinnymi nazwami ustaw odkryliśmy groźne dla kraju rozwiązania" - poinformował prezes PSL Waldemar Pawlak.
"Nie o taką koalicję nam chodziło; liczyliśmy na współpracę i partnerstwo" - podkreślił.
Wcześniej Andrzej Lepper, szef Samoobrony zapowiedział na godzinę 17.00 podpisanie umowy koalicyjnej.
"Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że podpiszemy umowę koalicyjną. Może to być umowa między PiS-Samoobrona-PSL, a może być umowa PiS- Samoobrona-LPR albo częścią LPR. Także wszystko przed nami" - zapowiedział Lepper.
Jednym z powodów nieprzystąpienia ludowców do koalicji może być fakt nieotrzymania teki wicepremiera. Na takie rozwiązanie nie zgodził sie szef Samoobrony. Prawo i Sprawiedliwość przychyliło się stanowiska Samoobrony.
"Jak my się mierzymy? PSL kiedyś miał 130 posłów. Dziś ma 25, a Samoobrona - 55. Mierzmy zamiary na siły, a nie odwrotnie" - wyjaśnił Lepper.
Wicemarszałek Sejmu z PSL Jarosław Kalinowski przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że w rozmowach o koalicji ludowcy postawili warunek teki wicepremiera dla PSL. Jednak - według niego - na środowym spotkaniu szefa PSL Waldemara Pawlaka z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim usłyszeli "nie".
Szef Samoobrony zapewnił też, że nie ma już żadnych kwestii do omówienia między Samoobroną a PiS. Samoobrona obejmie w rządzie resort rolnictwa,
pracy oraz ministerstwo gospodarki morskiej, które miałoby powstać z podziału Ministerstwa Transportu i Budownictwa.
Na pytanie, co by wybrał, gdyby alternatywą była: koalicja z udziałem Samoobrony, ale pod warunkiem, że PSL ma wicepremiera, albo wybory, Lepper odpowiedział, że wybrałby wybory.
Inaczej wygląda sprawa uczestnictwa w koalicji rządowej Ligi Polskich Rodzin. Raczej wykluczony jest udział całego ugrupowania. Świadczy o tym wypowiedź posła LPR Andrzeja Mańki, który opowiada się za współpracą Ligi z PiS, powiedział on, że dzisiaj "dojdzie do ostatecznego rozstrzygnięcia - albo Roman Giertych ustąpi ze swoich postulatów, albo dojdzie do rozłamu w Lidze". Pytany, ilu posłów mogłoby odejść z LPR, odpowiedział, że "nie chciałby się na ten temat wypowiadać".Większość w Sejmie to 231 posłów. Klub PiS liczy 156 posłów, a Samoobrona 55. Razem mają więc 211 głosów w Sejmie i do większości brakuje im 20 posłów. Klub LPR liczy 32 posłów, a PSL - 25.
Jeden z pozostałych pięciorga posłów, określanych mianem "rozłamowców" (oprócz Mańki należą do nich: Robert Strąk, Anna Sobecka, Bogusław Kowalski i Gabriela Masłowska), którzy od początku opowiadali się za współpracą z PiS. Według niego, jeśli Liga nie zdecyduje się wejść do koalicji, opuści ją właśnie ta grupa parlamentarzystów.
W środę późnym wieczorem w Sejmie przedstawiciele LPR, w tym wicemarszałek Sejmu Marek Kotlinowski, spotkali się z prezesem PiS
Jarosławem Kaczyńskim. Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski powiedział, że LPR zaproponowano objęcie resortu sportu, kilku sekretarzy stanu, start z list PiS w przyszłych wyborach parlamentarnych oraz współpracę w wyborach samorządowych.
Wiceszef LPR Wojciech Wierzejski po posiedzeniu Zarządu Głównego partii poinformował, że Liga Polskich Rodzin nadal chce rozmawiać z PiS o koalicji rządowej i jest gotowa jeszcze dziś rozmawiać z PiS o poważnej ofercie programowej.