Unia Europejska i NATO wstrzymują się na razie od oficjalnego komentarza w sprawie wczorajszego incydentu z udziałem prezydentów Polski i Gruzji.
Gdy Lech Kaczyński i Micheil Saakaszwili podjechali w pobliże granicy z Osetią Południową, rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało.
Francja, kierująca pracami Unii, sprawdza te doniesienia i do czasu zweryfikowania informacji nie będzie komentować incydentu. Rzeczniczka francuskiego przewodnictwa Marine de Carne powiedziała, że sprawą zajmuje się francuski ambasador w Gruzji.
Rzeczniczka nie chciała spekulować na temat ewentualnej reakcji Unii Europejskiej, odmówiła też komentarza do informacji, że strzelali Rosjanie, którzy nie wycofali się ze stref okupowanych i nie wypełnili tym samym planu pokojowego.
Także kwatera główna NATO nie opublikowała żadnego oficjalnego oświadczenia. Dyplomaci Sojuszu podkreślają w rozmowie z Polskim Radiem, że nie lekceważą incydentu, bo każde tego typu zdarzenie z udziałem przywódcy kraju członkowskiego NATO jest traktowane bardzo poważnie, ale na komentarze jest jeszcze za wcześnie.
Poza tym - jak podkreślają - Sojusz nie może teraz wdawać się w dyskusję na temat tego kto strzelał. -_ Trzeba dokładnie wyjaśnić co zdarzyło się wczoraj wieczorem w Gruzji, oskarżanie Rosji to zbyt poważna sprawa _ - mówią dyplomaci Sojuszu.