Do połowy października europejscy przywódcy odłożyli decyzję w sprawie przyszłości Traktatu Lizbońskiego, odrzuconego w referendum przez Irlandczyków.
Tak zapisano w projekcie wniosków z unijnego szczytu, który dziś kończy się w Brukseli.
Europejscy liderzy nie chcą pogodzić się z decyzją Irlandczyków i zamierzają przeforsować Traktat we Wspólnocie.
Dlatego do połowy października, czyli do kolejnego unijnego szczytu, czekają na propozycje Irlandii dotyczące rozwiązania sytuacji. Czy będą one gotowe do jesieni? Irlandzki minister spraw zagranicznych wątpi. Tłumaczy, że dokładna analiza sytuacji w kraju wymaga czasu.
Szef rząduDonald Tuskpowiedział przed drugim dniem szczytu, że październik pojawia się nie jako data zakończenia, lecz powrotu do problemu.
Polski premier zaznaczył, że gdybyśmy od Irlandczyków oczekiwali rozwiązania sytuacji do października, wtedy mogłoby się okazać, że czasu jest za mało. - _ Wtedy bylibyśmy w kłopocie, byłby klops _ - podsumował szef rządu.
Tusk podkreślił, że w innych państwach też się pojawiają znaki zapytania co do skuteczności i tempa ratyfikacji. Na przykład Czechy i Niemcy mają w Trybunale Konstytucyjnym wnioski ratyfikacyjne, przypomniał premier.
Wczoraj irlandzki premier Brian Cowen prosił o czas. - _ Na analizę wyników referendum i znalezienie możliwych opcji _ - mówił. Polska zapowiedziała, że nie będzie wywierać presji. - _ Bo nam zależy na tym, żeby Irlandia przygotowała rozwiązanie, które będzie skuteczne _ - mówił premier Donald Tusk.
Unijni liderzy mówią, że nie będą naciskać na Dublin, ale jednocześnie podkreślają, że czasu na znalezienie rozwiązania nie zostało wiele. Poza tym słychać opinie, że bez Traktatu Lizbońskiego nie będzie możliwe dalsze rozszerzanie Unii. Tak mówił francuski prezydent Nicolas Sarkozy, stawiając pod znakiem zapytania nawet wejście Chorwacji do Wspólnoty i wywierając w ten sposób presję na Irlandię.