Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Piotr Pilewski
Piotr Pilewski
|

Zboczona kobieta i warchoł - tak mówią politycy

0
Podziel się:

"Chamstwo", "łże-elity" i "wykształciuchy"- to określenia, które trudno uznać za parlamentarne.

Zboczona kobieta i warchoł - tak mówią politycy
(Tomasz Gzell/PAP)

Język polski to dla polityków nie tylko narzędzie komunikacji, ale także oręż w walce z przeciwnikami. Od sprawności w posługiwaniu się nim, może zależeć ich kariera.

| Posłuchaj co z językiem potrafią zrobić politycy... |
| --- |

Dziś świętujemy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. W przypadku języka jakim posługują się politycy, jest to okazja do celebrowania takich słów i sformułowań jak: „warcholstwo”, „chamstwo, chamstwo, chamstwo”, „łże-elita”, „rząd rżnie gługpa”, czy „zboczona kobieta”.

Zdaniem językoznawców z Rady Języka Polskiego politycy używają mocnych słów, aby – jak mówi Andrzej Markowski, przewodniczący Rady Języka Polskiego PAN – „zaistnieć i przejść do historii”. Jednak jak zauważa Markowski metoda ta powoli się przeżyła. Politycy dostrzegli, że ostre słowa nie zyskują już takiego poklasku jak dawniej. Zatem aby zaistnieć wolą posługiwać się wyrazistymi metaforami.

Teatr polityczny i metaforyka pogodowa

*Markowski: *Metaforyki pogodowa i zwierzęca – jedne z bardziej lubianych przez polityków„Stosuje się różne metaforyki od wojskowej po pogodową. Wiele z nich jednak stosowanych jest nieumiejętnie. Ożywiają one wystąpienia, ale muszą opierać się na realnych podstawach, żeby oddziaływały rzeczywiście, a nie siłą skojarzeń ” – podkreśla Markowski.

Prof. Jerzy Bralczyk podkreśla, że w dużej mierze politycy lubiani są właśnie za wyraziste i ostre wypowiedzi. „Polityka to teatr. Politycy to aktorzy sceny. A co robią aktorzy? Mówią cudzym tekstem i jeszcze coś udają. Ta polityczność teatru, czy teatralność polityki jest właściwie powszechnie postrzegana” - podkreśla profesor.

Zdaniem Bralczyka wzorce językowe, z których korzystają politycy można
*Markowski: *"Kosmiczne" porównanie z kosmosem.sprowadzić do trzech odmian: konserwatywnej, liberalnej i socjalistycznej. Pierwsza z nich dotyczy języka wzniosłego, w którym obecny jest patos – jest to jednak język walki. „Po jednej stronie jesteśmy My – depozytariusze najwyższych wartości, po drugiej Oni. Już nie powiem gdzie stoją w różnych momentach” – mówi Bralczyk.

Najbardziej brutalna jest odmianasocjalistyczna – to język demagogiczny, mocny, wyrazisty, nie stroniący od wulgaryzmów. „ Jest tu dużo agresji. Słowa jak „warchoły, palanty, oszołomy”” pojawiają się bardzo wyraźnie” – mówi znany językoznawca. Po środku stoi odmiana liberalna. To język próbujący być rzetelny, nowoczesny i rozbudowany, ale jednocześnie często niezrozumiały.

Agresja uniemożliwia debatę

Trudno stwierdzić, którym językiem posługuje się większość posłów. Wiadomo natomiast, który najszybciej i najgłębiej zapada w pamięć. Zdaniem Katarzyny Kłasińskiej to właśnie „agresja językowa” uniemożliwia debatę, której ojcem można uznać Andrzeja Leppera. To właśnie on w listopadzie 2001 r. mówił z trybuny sejmowej: „doprowadziliście kraj do ruiny, a naród do nędzy, a teraz o Wersalu marzycie na tej sali już go nie będzie”. „Ta wypowiedź zakreślała granice języka parlamentarnego. Od tamtej pory język miał przestać być Wersalem” – mówi dr Katarzyna Kłosińska.

*Kalisz: *Wszędzie dochodzi do brutalizacji języka Racje językoznawcom przyznają po części sami posłowie. „Mamy do czynienia nie z językiem porozumienia, ale brutalizacją” – mówi Ryszard Kalisz z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.Poseł SLD marzy, by „polityczny spór będzie prowadzony z szacunkiem dla języka, a nawet tak jak robią to prawnicy, po ostrej wymianie zdań podana zostanie ręka”.

„To, co pan powiedział jest słuszne” – mówi Stefan Niesiołowski spełniając
*Niesiołowski: *Przed wojną było gorzej po części marzenia posła Kalisza, ale tylko przez chwilę. „Dziwne jest, że człowiek tak inteligentny jak Pan może być tak naiwny. To zamienienie parlamentu w seminarium, a to niemożliwe” – mówi senator Platformy Obywatelskiej. Jego zdaniem do brutalizacji języka w polityce dochodziło już znacznie wcześniej. I nie jest to bynajmniej domena aktorów odgrywających główne role na dzisiejszej scenie politycznej.

*Niesiołowski: *Nieuctwo szerzy się nawet w rządzie„Twierdzenie, że żyjemy w okresie brutalizacji jest nieprawdziwe. To norma absolutna. To, co mamy teraz odległe jest od tego, co było przed wojną. Teraz mamy Wersal” – mówi senator Niesiołowski, podkreślając, że za słowami, jakich używają politycy najczęściej stoi najzwyczajniejsze w świecie „nieuctwo”.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)