Robert Mugabe, prezydent Zimbabwe (na zdjęciu), nie chce oddać władzy, choć według niezależnych obserwatorów przegrał wybory.
Jak donosi _ Gazeta Wyborcza _, fałszowanie wyników wyborów w tym roku jest o wiele trudniejsze, bo głosy liczone są w lokalach wyborczych, a wyniki wywieszane na drzwiach. Opozycja sumowała wyniki i fotografowała plakaty.
Obserwatorzy policzyli głosy w 500 z ponad 9 tys. punktów wyborczych. Według nich wybory wygrał Morgan Tsvangirai, kandydat opozycji. Zdobył 49,4 proc. głosów. Robert Mugabe dostał 41,8 proc. Po potwierdzeniu tych wyników przez komisję wyborczą potrzebna byłaby druga tura pomiędzy kandydatami - informuje dziennik.
Mugabe nie myśli jednak o oddawaniu władzy. Opóźniany jest czas podania pełnych oficjalnych wyników. To ma dać ludziom prezydenta czas do przygotowanie się do drugiej tury wyborów i wymyślenia strategii ich wygrania. Dwór Mugabego odradził mu ogłoszenia się prezydentem, pomimo przegranych wyborów, tak jak to miało miejsce w 2002 roku.
Gdyby doszło do drugiej tury, nawet najbliżsi doradcy nie wierzą w wygraną Mugabe, dlatego już robią wywiady, co można ugrać dogadując się z wygraną opozycją.