Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartłomiej Ciszewski
|

Czy Europę Środkową czeka kryzys?

0
Podziel się:

Czechy, Słowacja, Polska, nawet Węgry nadal cieszą się solidnym wzrostem gospodarczym. Jednak zawirowania polityczne, brak reform finansów i jednogłośna rezygnacja z jak najszybszego przyjęcia euro mogą zrazić inwestorów. Niewykluczone, że wtedy czeka nas potężny krach.

Czy Europę Środkową czeka kryzys?

Czechy, Słowacja, Polska, nawet Węgry nadal cieszą się solidnym wzrostem gospodarczym. Jednak zawirowania polityczne, brak reform finansów i jednogłośna rezygnacja z jak najszybszego przyjęcia euro mogą zrazić inwestorów. Jeśli zaczną wycofywać kapitał z regionu, czeka nas potężny krach.

Nie zapominajmy, że zagraniczni inwestorzy oceniają ryzyko inwestycji posługując się koszykami państw. Do jednego z nich należą: Węgry, Polska, ZOBACZ TAKŻE:
IHT: Czechy, Węgry i Polska pogrążone w chaosieTurcja, Czechy i Słowacja. Ostatnio wszystkie te kraje stanęły w obliczu mniej lub bardziej głębokich zawirowań politycznych.

W rezultacie, chociaż gospodarki rosną, utrudnia to przeprowadzenie niezbędnych reform, szczególnie tych, które uzdrowiłyby finanse państw. Jak na razie banki i fundusze inwestycyjne nie zrażają się i wciąż chętnie kupują bony skarbowe, akcje i waluty krajów regionu, ale ich cierpliwość została wystawiona na próbę.

Mroczne widmo z Azji

Jest pewne podobieństwo obecnej sytuacji w Europie Środkowej do tej w Azji w przededniu wielkiego finansowego kryzysu z 1997, twierdzi Kenneth Rogoff, były główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

_ Po kryzysach finansowych w Azji i Ameryce Łacińskiej, tamtejsze kraje wyciągnęły wnioski. Wydaje się, że Europa Środkowa przespała tę lekcję. _Podobnie jak wtedy, wyższe niż w krajach rozwiniętych stopy procentowe i szybki wzrost gospodarczy przyciągały inwestorów do Korei Południowej, Tajlandii, Indonezji, tak teraz - do Europy Środkowej.

Zagraniczny kapitał jeszcze bardziej nakręcił koniunkturę i spowodował boom kredytowy. W Azji w takiej sytuacji przywiązanie lokalnych walut do dolara zachęciło lokalne banki i firmy do pożyczania za granicą.

_ W Polsce, Czechach i na Węgrzech to nie banki, lecz ich klienci biorą coraz więcej kredytów walutowych. Te w euro i przede wszystkim we frankach szwajcarskich zrobiły furorę we wszyskich krajach regionu. _W drugiej połowie lat 90., gdy w krajach rozwiniętych stopy procentowe zaczęły rosnąć, tak jak to ma miejsce dzisiaj, inwestorzy wycofali swoje pieniądze z Azji. Gdy w lipcu 1997 Tajlandia zdewaluowała swojego bahta, rozpoczął się kryzys, który objął pozostałe kraje regionu.

Jedną z przyczyn azjatyckiego krachu było uwiązanie tamtejszych walut do dolara. Chociaż kursy środkowoeuropejskich walut są płynne, to do tej pory banki centralne czuły się zobowiązane do utrzymywania w ryzach wahań względem euro.

Dlaczego? Zgodnie z zapisami traktatów akcesyjnych, prowadziły politykę pieniężną, której celem było jak najszybsze_ W tym roku deficyt budżetowy na Węgrzech przekroczy 11 proc. PKB. Na razie Polska z 5,5-proc. wzrostem jest jedną z ostoi stabilności w regionie. Jeśli uda się utrzymać 30-mld kotwicę budżetową, to według danych GUS utrzymamy deficyt w regulaminowych w strefie euro 3 proc. PKB. _ przystąpienie do strefy euro. Liczyli na to też inwestorzy, którzy ulokowali duże pieniądze na względnie ryzykownych rynkach. Rachunek był prosty: za kilka lat nowi członkowie UE przystąpią do unii walutowej, ryzyko kursowe zniknie, a wartość inwestycji skoczy - czysty zysk.

Teraz, kiedy kraje środkowoeuropejskie jeden po drugim odsuwają termin przyjęcia euro, inwestorzy zaczynają mieć wątpliwości.

Niechciane euro

Gospodarki dziesięciu nowych członków UE rozwijały się nieprzerwanie przez ostatnie kilkanaście lat. Po przystąpieniu do wspólnoty, co zbiegło się z dobrą koniunkturą na świecie, tempo wzrostu jeszcze przyspieszyło. Nasz region wciąż jest bardzo atrakcyjny. Wbrew pozorom inwestorzy nie przejmują się głośnymi aferami, jak polskie i węgierskie "taśmy prawdy".

Źródło: International Monetary Fund

_ Prezesi NBP Hanna Gronkiewicz-Waltz i Leszek Balcerowicz wzbudzali zaufanie inwestorów, jako zwolennicy jak najszybszego przystąpienia do euro. Jak zareagują inwestorzy na ich następce, którego poznamy w najbliższych miesiącach? _Dużo bardziej niepokojące są dla nich informacje, które nie bulwersują zwykłych obywateli - takie jak rezygnacja rządów nowych państw UE z dążenia do przyjęcia euro tak szybko, jak to możliwe. Polska, Czechy, Węgry a nawet Słowacja odłożyły ostatnio swoje plany w nieokreśloną przyszłość.

Z państw regionu jedynie Słowenia przyjmie wspólną walutę już w przyszłym roku. Litwa też by chciała, była bardzo blisko, ale w czerwcu odmówiono jej tego prawa. Chociaż deficyt budżetowy, dług publiczny i kurs lita do euro były zgodne z kryteriami konwergencji, Litwa odnotowała zbyt dużą inflację.

Gospodarki państw środkowoeuropejskich rosną szybciej niż te starej unii, dlatego presja inflacyjna jest silniejsza. Dwumilionowa Słowenia jest bogatsza niż pozostałe kraje regionu i rozwija się mniej dynamicznie, dlatego ceny też rosną tam wolniej.

_ Kiedy w latach 90. Włochy i Hiszpania zdecydowały się na przystąpienie do unii walutowej za wszelką cenę, okazało się, że ten cel miał zbawienny skutek dla reform budżetowych. _Inflacja na Litwie wyniesie 3,5 proc. w tym roku i 3,3 w przyszłym roku. Zgodnie z Traktatem z Maastricht kandydat do strefy euro musi utrzymać inflację poniżej średniej z ostatniego roku trzech krajów strefy euro o najniższej inflacji (obecnie poniżej 2 proc.), powiększonej o 1,5 pkt. proc.

Przypadek Litwy był pierwszym odrzuceniem aspiranta w historii Unii. Grecja przystępując do euro też nie spełniała kryteriów konwergencji, uratowała się tylko dzięki kreatywnej księgowości, która pozwoliła zaniżyć rzeczywiste zadłużenie.

Nie ma też co liczyć na złagodzenie kryteriów, co potwierdził kilka dni temu premier Luksemburga Jean-Claude Juncker, który reprezentuje państwa strefy euro.

Rządy kontra banki centralne

Chociaż Zyta Gilowska podczas debaty budżetowej zapewniała, że rząd nie szykuje "ofensywy fiskalnej" i szczyciła się dotrzymaniem słowa i zachowaniem 30 mld kotwicy budżetowej, to prezes NBP nie zostawia na projekcie przyszłorocznego budżetu RP suchej nitki.

_ W Polsce deficyt wydaje się w normie. Inwestorów martwi atak na niezależność NBP, poprzez powołanie zależnej od rządu Komisji Nadzoru Finansowego. _Leszek Balcerowicz nie jest odosobniony w krytyce poczynań rządu. Podobne obawy wyraził ostatnio prezes Narodowego Banku Słowacji Marian Jusko. Skrytykował rząd za wolne tempo prywatyzacji oraz dążenie do zwiększenia kontroli na bankami. Jusko wciąż stoi na straży przystąpienia do strefy euro już w 2009 roku, celu wytyczonego przez poprzedni rząd. Jednak nie wydaje się, by populistyczny gabinet Roberta Fico miał zamiar podjąć ten wysiłek.

Źródło:International Monetary Fund
Jeszcze na długo przed zamieszkami w Budapeszcie przed rozwiązłą polityką fiskalną wielokrotnie ostrzegał Zsigmond Járai, prezes Narodowego Banku Węgier.

Po co się spieszyć
Źródło: Deutsche Bank AG

Co prawda wiele przykładów z historii pokazuje, że kraje po transformacji nie powinny przedwcześnie usztywniać kursów swoich walut - widać to na przykładzie kryzysów w Azji i Ameryce Południowej. Tymczasem kraje kandydujące muszą przeprowadzić taki manewr na co najmniej dwa lata przed przyjęciem euro.

Jednak zdaniem komentatora "FT" Wolfganga Munchau powinno to być argumentem w debacie o tym, czy przystępować do UE, a nie o tym, kiedy wejść do strefy_ Węgrzy masowo zadłużali się w ostatnich latach we frankach szwajcarskich i euro. Bańka na rynku nieruchomości połączona z niezrównoważonym budżetem i deficytem bieżącym są tykającą bombą, która przerodzi się w głęboki kryzys. _ euro. Faktem jest, że zgodnie z traktatem akcesyjnym, wszyscy nowi członkowie Unii są zobowiązani od prowadzenia polityki pieniężnej i gospodarczej, które dążyłyby do wejścia do strefy euro.

Więc dlaczego w ogóle mamy przystępować do euro, skoro Brytyjczycy, Szwedzi i Duńczycy radzą sobie świetnie poza unią walutową? Po pierwsze, zadłużeni po uszy Brytyjczycy pożyczają przede wszystkim we własnych funtach. Po drugie, kraje te są dla inwestorów zupełnie inną kategorią niż Europa Środkowa. Jeśli w najbliższym czasie nadejdzie nieuchronna mniej lub bardziej głęboka recesja, inwestorzy uciekną z niestabilnych rynków, w które inwestowali z nadzieją, że przystąpią do euro. "W przypadku Węgier sprawa jest przesądzona. Polska jest wciąż wielką niewiadomą" - ocenia Munchau.

Źródło: International Monetary Fund

Region o zwiększonym ryzyku politycznym

Kryzys sejmowy w Polsce nie jest odosobnionym zjawiskiem. W całym regionie ze świecą szukać by solidnego, stabilnego rządu. Problem w tym, że partie, które chcą przeprowadzić prorynkowe reformy, nie mają tu szans na wygraną w wyborach.

_ Zdaniem Banku Światowego Polsce nie uda się w planowanym budżecie utrzymać kotwicy budżetowej. Bank szacuje, że deficyt wyniesie w Polsce nie 30 lecz 42,5 mld zł, czyli 3,7 proc. PKB. _Na Słowacji po czerwcowych wyborach okazało się, że ulubieniec zagranicznych inwestorów premier Mikulasz Dzurinda, który w 2004 roku wprowadził podatek liniowy, był zwolennikiem głębokiej prywatyzacji i już w 2009 roku chciał przystąpić to strefy euro, nie jest ulubieńcem narodu. Po ośmiu latach nieprzerwanych rządów Dzurinda przegrał. Wybory wygrała lewicowa partia Smer, która utworzyła rząd z Słowacką Partią Narodową oraz Ruchem na rzecz Demokratycznej Słowacji byłego premiera Vladimira Mecziara.

_ "Dojście do władzy populistycznych sił hamuje gospodarcze reformy" - ostrzega Bank Światowy w najnowszym raporcie. Analitycy banku zauważają, że środkowoeuropejskie rządy marnują okazję, by przy sprzyjających warunkach ekonomicznych zaostrzyć politykę fiskalną. _Populistyczny rząd wygrał wybory obiecując zwiększenie transferów społecznych. Teraz na swoją popularność pracuje wykorzystując niechęć Słowaków do licznej mniejszości węgierskiej. Reputacja Słowacji spadła na łeb na szyję - ostatnio za koalicję z narodowcami Meciara Smer został wykluczony z Partii Europejskich Socjalistów, zrzeszającej lewicowe ugrupowania z krajów UE. Jednak poparcie Słowaków dla rządu wynosi dzisiaj ponad 60 proc.

Podobnie na Węgrzech. Socjalistyczny rząd Ferenca Gyurcsaniego przez całą pierwszą kadencję beztrosko zwiększał wydatki, chociaż deficyt budżetowy był alarmująco wysoki. Jednak po raz drugi wygrał wybory, co jest ewenementem w skali regionu. Wydawało się, że mimo problemów z finansami państwa, Budapeszt jest ostoją politycznej stabilności. "Węgierski Blair z czerwoną przeszłością" - z uznaniem oceniła kwietniowe zwycięstwo Węgierskiej Partii Socjalistycznej "Gazeta Wyborcza".

Rzeczywiście w słynnym wewnątrzpartyjnym przemówieniu Gyurcsany okazał się mężem stanu: Panowie, koniec kłamstw, robimy reformy. Niestety wyborcy to usłyszeli i w Budapeszcie doszło do największych demonstracji od 1989 roku. Mit stabilnych Węgier prysł.

_ Polska, jako największe państwo regionu, mogłaby uratować sytuację. Jak na razie nasz deficyt jest w normie. _W Czechach odwołano właśnie najkrótszy rząd w powojennej historii. Mniejszościowy gabinet Obywatelskiej Partii Demokratycznej pod wodzą Mirka Topolanka złożył rezygnację po 38 dniach od powołania. Dodatkowo brakuje pomysłów na to, co dalej. Możliwe, że Topolanek spróbuje jeszcze raz. Rozważa się też powołanie gabinetu bezpartyjnych ekspertów, który dociągnąłby do wyborów. Odbyłyby się najpewniej na wiosnę, ale jak zwykle, nie wiadomo, czy przyniosą rozstrzygnięcie.

Skąd równoczesny kryzys w krajach, którym przystąpienie do UE miało zapewnić stabilizację? "Paradoksalnie wydaje się, że status kandydata wymuszał na przywódcach politycznych większą dyscyplinę niż samo członkowstwo", zauważa Jiri Pehe, politolog i były doradca czeskiego
Źródło: Deutsche Bank AG prezydenta Vaclava Havla. "Między połową lat 90. a 1 maja 2004 panował pełen konsensus, co do tego, że trzeba przemóc kłótnie i frustracje, aby osiągnąć wspólny cel - członkowstwo".

Zdaniem Pehe środkowoeuropejskie demokracje będą nieuchronnie dojrzewać. Przełom może nastąpić w ciągu następnych 15 lat wraz z ostateczną wymianą pokoleń polityków na tych, którzy nie są zakorzenieni w komunizmie. Problem w tym, czy zagraniczni inwestorzy zechcą na to czekać.

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)