Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Mieli mniej zabierać i więcej dawać, a wyszło jak zwykle

0
Podziel się:

Ekonomiści wiedzieli to od dawna, ale rząd potrzebował kilku tygodni sprawowania władzy, żeby przekonać się, iż nie da się pogodzić rozdawnictwa pieniędzy ze zmniejszaniem podatków, nie zwiększając przy tym deficytu budżetowego. Money.pl podsumowuje niedotrzymane obietnice rządu.

Ekonomiści wiedzieli to od dawna, ale rząd potrzebował kilku tygodni sprawowania władzy, żeby przekonać się, iż nie da się pogodzić rozdawnictwa pieniędzy ze zmniejszaniem podatków, nie zwiększając przy tym deficytu budżetowego. Money.pl podsumowuje niedotrzymane obietnice rządu.

Niewielu specjalistów wierzyło w spełnienie przedwyborczych zapowiedzi Prawa i Sprawiedliwości. Partia jednak z uporem przekonywała, że uda się to jej zrobić. Kilka tygodni rządzenia wymusiły jednak korektę programu.

Nowy gabinet zaczął stopniowo wycofywać się z przedwyborczych obietnic. Już dał do zrozumienia, że niższych podatków nie będzie, a wydatki na cele socjalne wzrosną mniej, niż obiecywał. Jedyną dotrzymaną obietnicą jest zmniejszenie deficytu budżetowego.

„Prawo i Sprawiedliwość zamierza ustalić nieprzekraczalną wysokość deficytu budżetowego na poziomie 30 mld zł. Uważamy, że jest to posunięcie niezbędne do uzdrowienia finansów publicznych” - czytamy w przedwyborczym programie zwycięzców wyborów. I rzeczywiście z planowanych przez poprzedni gabinet 32,8 mld deficytu zostało 30 mld.

Jednak nawet spełnienie tego zobowiązania, korzystnego dla finansów państwa, nie uspokoiło specjalistów. Henryka Bochniarz, prezydent PKPP Lewiatan, co prawda uważa, że budżet przygotowany przez ministra Mirosława Gronickiego z poprawkami nowego rządu jest całkiem niezły, jednak wiele zależy od tego, jak będzie realizowany.

„Najważniejsze jest to, na ile deklaracje znajdą pokrycie w faktach” - uważa Henryka Bochniarz. „Trzymanie się kotwicy budżetowej jest szalenie ważne. Mamy jednak już swoje doświadczenia i wiemy, że jedno się deklaruje, a drugie robi. Najwięcej zastrzeżeń mamy do sfery przychodów. W sprawie wydatków jest więcej konkretów. Trzeba więc czekać na następne posunięcia rządu” - mówi Bochniarz.

Premier nie wszystkich przekonał, że możliwe jest utrzymanie deficytu na takim poziomie. Zwiększa się wydatki, zmniejsza deficyt, tylko sytuacja z wpływami do budżetu jest niejasna. Premier bowiem twierdzi, że wpływy będą większe, bo będzie więcej inwestycji dotowanych z Unii oraz ruszy program budownictwa wspieranego przez państwo.

„Premier wspominał, że sposobem na załatanie tej dziury będzie szybsze wykorzystanie funduszy unijnych, szybsza budowa mieszkań i autostrad. Jak dla mnie, te elementy wiążą się z większymi wydatkami, które by tę dziurę powiększały, a nie z wyższymi dochodami” - twierdzi Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. „Problem jest w tym, że są zbyt duże nadzieje na to, iż aktywność rządu w wydawaniu publicznych pieniędzy szybko doprowadzi do zwiększenia dochodów w postaci większej aktywności ekonomicznej. Myślę, że w tak krótkim okresie to się nie sprawdzi.”

Podatki po staremu

Niższe podatki plus większe ulgi - tak obiecywał PiS podczas kampanii wyborczej. Już od 2006 roku właściciele lokat bankowych i giełdowi gracze mieli nie płacić daniny państwu. Będą musieli jednak poczekać i to dokładanie nie wiadomo, jak długo. Z tych podatków do budżetu państwa do września wpłynęło blisko 1,5 mld zł. Trudno rozstać się z taką kwotą.

„Po pierwsze do końca roku nie zostało zbyt wiele czasu, aby mądrze przeprowadzić zmiany prawne. A po drugie, podatek ten przynosi dochody do budżetu państwa. Dlatego jest on ważny, aby domknąć budżet, wypełnić obietnice zmniejszenia deficytu do 30 mld zł i zwiększyć niektóre wydatki, co będzie niezwykle trudne - uważa Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Wprowadzenie zmian w podatkach PIT jest znacznie bardziej skomplikowane, dlatego miały wejść w życie dopiero od 2007 roku. Dwie stawki zamiast trzech - 18 proc. dla zarabiających do 80-100 tys. zł rocznie (dokładna kwota nie jest sprecyzowana) oraz 32 proc. dla zarabiających więcej. Wyższa stawka miała ulec zmniejszeniu do 28 proc. po czterech latach.

W dodatku osoby posiadające dzieci miały mieć ulgi, czy efektywnie płaciłyby poniżej 18 proc.

Dziś trudno stwierdzić, jakie rząd ma plany dotyczące PIT. Premier zapowiada, że przedwyborcze obietnice są wciąż aktualne, jednak minister finansów Teresa Lubińska twierdzi, że nie ma możliwości obniżenia podatków w najbliższych latach.

Jedyną dotrzymaną obietnica jest nie podwyższanie akcyzy na benzynę. PIS, gdy jeszcze był partią opozycyjną, apelował o jej obniżenie. Podczas kampanii wyborczej partia zapewniała, że nie podniesie tego podatku. Jednak minister Lubińska doszła do wniosku, że trzeba przywrócić ją do poprzedniego poziomu, bo inaczej budżet się nie domknie. Ostatecznie jednak rząd zdecydował się pozostawić akcyzę na niższym poziomie.

Nie ma też już mowy o obniżaniu kosztów prowadzenia biznesu. Na zapowiadane ulgi, które zachęciłyby przedsiębiorców do zatrudniania większej liczby pracowników, nie ma co liczyć.

Mniej dla biednych

Obietnice socjalne także są tylko w części spełniane. Co prawda ma być becikowe i więcej pieniędzy na dożywianie dzieci, ale na wszystkie te cele jest mniej pieniędzy, niż zapowiadano. Becikowe miało przypaść każdej kobiecie, która urodzi, ale będzie tylko dla najbiedniejszych. W rzeczywistości więc będzie to tylko zwiększony zasiłek porodowy.

Rząd nie da też obiecanego miliarda złotych na dożywianie dzieci. Nie znaczy, że o nich zapomniał. Da połowę mniej, ale i tak nastąpił tu pewien postęp - będzie to i tak o 250 mln zł więcej, niż w tym roku.

Miało być jeszcze mieszkanie dla każdej rodziny. PiS zobowiązał się, że stworzy takie warunki dla budownictwa, że w ciągu 8 lat powstanie 3 mln mieszkań. W budżecie nie ma jednak pieniędzy na ten cel. Jeśli będzie budowanych 170 tys. mieszkań rocznie, będzie to już dobrym wynikiem. Po 8 latach powstanie wtedy jednak 1,3 mln lokali, zamiast 3.

Jednak ekonomiści dają jeszcze szansę rządowi, że przynajmniej niektóre zobowiązania uda się zrealizować: „Być może PiS jeszcze się z obietnic wywiąże, kiedy będzie miał wystarczająco dużo czasu, aby przygotować swój własny budżet. Tym razem większym kłopotem jest zachowanie obietnic podstawowych, czyli stabilności finansów państwa” - mówi Mateusz Szczurek z ING Banku Śląskiego.

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)