Opóźnienia w inwestycjach na 26 mld złotych. Lobbyści paraliżują resort gospodarki

Opóźnienia w inwestycjach na 26 mld złotych. Lobbyści paraliżują resort gospodarki

Fot. PAP/Jacek Turczyk

Wstrzymane inwestycje wartości około 26 miliardów złotych i groźba słonych kar ze strony Komisji Europejskiej - to skutki przedłużania prac nad projektem ustawy o odnawialnych źródłach energii czyli OZE. W grudniu 2013 roku, w momencie skierowania do Komitetu Stałego Rady Ministrów kolejnej wersji projektu ustawy, minął drugi rok od chwili rozpoczęcia prac nad regulacjami, które mają określić, kto i na jakich zasadach otrzyma dopłatę do wyprodukowanej zielonej energii. Podczas gdy resort gospodarki informuje o kolejnym przesunięciu terminu, skierowania projektu do Sejmu, posłowie opozycji kwitują to krótko - to lobbyści, którzy próbują ugrać jak najwięcej dla siebie, blokują ministerstwo Janusza Piechocińskiego.

10 stycznia premier Donald Tusk zapowiedział, że wkrótce do Sejmu trafi projekt ustawy o Odnawialnych Źródłach Energii. O tym, że koniec stycznia, to końcowy termin wpłynięcia projektu do Sejmu, sześć dniu później solennie zapewniał wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński.

Ustawa o odnawialnych źródłach energii powinna w Polsce obowiązywać już po 2010 roku. Taki termin wyznaczyła nam Komisja Europejska na przyjęcie szeregu dyrektyw regulujących zasady działania i wsparcia producentów energii. Wprowadzenie ustawy o OZE, ma pomóc w zwiększeniu zielonej energii w naszym bilansie energetycznym. Teraz jest to niespełna 10 proc., a według planu ma być dwukrotnie więcej.

W większości unijnych krajów te regulacje już wprowadzono. Prace nad projektem ustawy o OZE ruszyły w grudniu 2011 roku i wciąż nie wiadomo kiedy się zakończą. Według ostatnich poprawek - z 29 stycznia - ustawa powinna obowiązywać od 2015 roku.

- Jak projektu nie było, tak nie ma - alarmują tymczasem posłowie opozycji, którzy zasiadają w sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do Spraw Energetyki i Surowców Energetycznych. Przypomnijmy, że komisje powołano pod koniec ubiegłego roku, po to by właśnie przyspieszyć prace nad zmianami w prawie energetycznym. Wprawdzie część przepisów wymaganych przez Brukselę przyjęto pół roku temu, w tak zwanym małym trójpaku energetycznym, ale najważniejsze zapisy - o wsparciu dla OZE wciąż przed nami. Za ich brak, Komisja Europejska może nałożyć na Polske karę w wysokości nawet 133 tysięcy euro dziennie, aż nie uchwalimy odpowiednich regulacji.

Gra idzie o 25 mld złotych z naszych kieszeni

Projekt ustawy zakłada odejście od dzisiejszego systemu dotowania bieżącej produkcji energii ze źródeł odnawialnych na rzecz systemu aukcyjnego, w którym ten, kto zaoferuje najniższą cenę takiej energii, otrzyma gwarancję jej zakupu nawet przez 15 lat po zaoferowanej cenie waloryzowanej o wskaźnik inflacji.

Aukcje będą przeprowadzane raz w roku, resort gospodarki ma ogłosić tzw. cenę referencyjną, czyli maksymalną cenę, jaką można zaoferować jak również i pulę energii, jaką w danym roku państwo wesprze z naszych pieniędzy. Co najmniej 25 proc. puli energii objętej wsparciem ma pochodzić ze źródeł małych, poniżej 1 MW. To według rządu ma zapewnić wsparcie również dla małych producentów.

Łączne koszty nowego systemu wsparcia dla OZE będą rosły z 3,6 mld zł w pierwszym roku do 4,3 mld zł w piątym roku. Skumulowane koszty wsparcia OZE przez pięć lat szacowane są na 25 mld zł.

- Odnawialne źródła energii nie są finansowane z budżetu - zapewnia Mariusz Kozłowski z biura rasowego Ministerstwa Gospodarki. - Ustawa o odnawialnych źródłach energii nic nie zmienia w tym zakresie. Rozwój odnawialnych źródeł energii jest finansowany w drodze obowiązków nakładanych na przedsiębiorstwa energetyczne sprzedające energię elektryczną do odbiorców końcowych - wyjaśnia.

Oznacza to jednak ni mniej ni więcej jak przeniesienie tych kosztów na płacących rachunki za prąd.

Źródło: Ministerstwo Gospodarki

W myśl projektu ustawy koszty te zostaną przerzucone na odbiorców energii w postaci tzw. opłaty OZE, której wysokość na 2015 r. określono na 2,27 zł/MWh bez VAT. Rozliczaniem opłaty OZE zajmie się specjalna spółka OREO (Operator Rozliczeń Energii Odnawialnej). Tylko jej utworzenie i pierwszy rok działalności pochłonie około 270 tysięcy złotych. Koszt wprowadzenia nowego systemu oraz jego funkcjonowanie ma przez pięć lat pochłonąć blisko 7,5 mln złotych.

Warto też wspomnieć, że w związku ze zwiększeniem udziału energii ze słońca, wody, wiatru czy spalania biomasy, spadną wpływy z tytułu akcyzy od paliw. Przez pięć lat będzie to ponad miliard złotych.

Projekt wprowadza m.in. definicję mikroinstalacji, czyli instalacji OZE o niewielkiej mocy, produkującej energię głównie na własne potrzeby. Dla jej użytkowania nie trzeba będzie mieć koncesji czy prowadzić działalności gospodarczej. Wsparciem ma być tu też obowiązek zakupu przez zakłady energetyczne nadwyżek energii za 80 proc. ceny rynkowej.

Opóźnienia w inwestycjach na co najmniej 26 mld złotych

- Przedłużający się czas pracy nad projektem ustawy OZE spowodował zastój w branży - mówi Robert Macias, członek Zarządu RWE Renewables Polska. Firma wstrzymała budowę wielkich farm wiatrowych. - W obecnej, niepewnej sytuacji, bardzo nieliczni inwestorzy decydują się na podejmowanie decyzji inwestycyjnych i budowę kolejnych parków wiatrowych. Nie ulega wątpliwości, że przedłużające się prace spowodowały istotne opóźnienia w rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce - ocenia.

Jak szacowali eksperci PMR w raporcie Budownictwo energetyczne w Polsce, by nadgonić zaległości i wieloletnie niedoinwestowanie do 2025 roku, polska energetyka będzie wymagała nakładów inwestycyjnych w wysokości nawet 200 mld zł. Pieniądze muszą już teraz płynąć na nowe bloki energetyczne oraz sieci przesyłowe. Tymczasem w ciągu ostatnich dwóch lat w naszym kraju wstrzymano inwestycje warte co najmniej 26 mld złotych.

Spółka RWE z budową kolejnych turbin czeka do czasu przyjęcia nowego prawa. Wstrzymane inwestycje można szacować na około 600 mln złotych. Jednak na znacznie kosztowniejsze opóźnienia zdecydowały się PGE, TAURON, PGNiG i Fortum.

Najbardziej spektakularnym skutkiem niepewności na rynku energii, spowodowanej brakiem jasnych przepisów było wycofanie się francuskiego koncernu EDF z budowy elektrociepłowni w Rybniku. Nowy blok miał kosztować około 1,8 mld euro czyli 8 mld zł. Jego uruchomienie planowane było na 2018 rok.

PGE o trzy lata przeciągnęło decyzje o rozbudowie i modernizacji elektrowni w Opolu. Wiosną ubiegłego roku koncern zdecydował nawet o wstrzymaniu przygotowań do budowy dwóch bloków: nr 5 i 6 w Elektrowni Opole, kosztem 9,4 mld zł. Jako powód wskazywano wątpliwości co do opłacalności inwestycji w kontekście niejasnego prawa energetycznego.

Tauron i KGHM przed miesiącem postanowiły wstrzymać realizacje projektu budowy bloku gazowo- parowego w Elektrowni Blachownia. Planowano tam zbudować blok o mocy 850 MW. Wdrożenie inwestycji miało pochłonąć 3,5 mld złotych. Fiński Fortum wstrzymał budowę elektrociepłowni w Zabrzu oraz bloku gazowego we Wrocławiu. Łącznie zamierzał na nie wydać 2,5 mld zł. Pół roku temu PGNiG zrezygnowało z budowy elektrowni gazowej wspólnie z Tauronem w Łagiszy. Inwestycję szacowano na co najmniej 2 mld złotych.

W sumie wartość przeciągających się lub całkowicie zablokowanych inwestycji w energetyce w ostatnich latach sięga 26 mld złotych.

Wstrzymane lub porzucone inwestycje w polskiej energetyce w ostatnich latach

InwestycjaWartość inwestycji
Źródło: Money.pl
Wstrzymanie przez PGE decyzji o rozpoczęciu budowy dwóch bloków energetycznych w Opolu 9,4 mld złotych
Rezygnacja przez francuski koncern EDF z budowy elektrociepłowni w Rybniku 8 mld złotych
Wstrzymanie przez Tauron i KGHM budowy bloku gazowo- parowego w Elektrowni Blachownia 3,5 mld złotych
Fiński Fortum wstrzymał budowę elektrociepłowni w Zabrzu oraz bloku gazowego we Wrocławiu 2,5 mld złotych
Rezygnacja PGNiG z budowy elektrowni gazowej w Łagiszy 2 mld złotych
Spółka RWE wstrzymała budowę kolejnych elektrowni wiatrowych 0,6 mld złotych

 

- Przeciągająca się wojna różnych grup interesów i lobby o korzystne zapisy w ustawie, coraz bardziej oddala od nas niezbędne wręcz inwestycje w energetyce - przyznaje poseł Dawid Jackiewicz z Prawa i Sprawiedliwości. - Koncerny energetyczne ścierają się z producentami baterii słonecznych z turbin wiatrowych. Wciąż nie wiadomo, kto wygra, a czas płynie.

Brak ustawy o OZE to mniej pracy. Czytaj o tym na drugiej stronie.

Donald Tusk dostał list, ale nie odpowiedział

Organizacje pozarządowe i zrzeszenia przedsiębiorców reprezentujące branżę OZE wystosowały niedawno list otwarty do premiera Donalda Tuska. Wzywają w nim do zmiany dotychczasowej polityki oraz zaprzestania oczerniania odnawialnych źródeł w oczach społeczeństwa i odblokowania prac nad projektem. Sygnatariusze listu ostro krytykują zapisy projektu ustawy, jaki przyjęto w ostatnim kształcie. Ich zdaniem spowoduje nadmierne obciążenia administracyjne oraz zbyt duże ryzyko inwestycyjne związane z niepewnością rynku. Z rynku znikną mali gracze, lokalne, polskie firmy produkujące urządzenia oraz instalatorzy - ostrzega Paweł Lachman, prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła, jednego z sygnatariuszy listu.

Resort odpowiada, że projekt odchodzi od wspierania współspalania biomasy z węglem w dużych blokach energetycznych, z której to technologii pochodzi dziś około połowy polskiej zielonej energii. Wsparcie mają jednak otrzymywać tzw. dedykowane instalacje spalania wielopaliwowego, w których poszczególne paliwa podawane są oddzielnymi liniami. Resort podkreśla, że projekt zawiera również mechanizm zabezpieczający przed używaniem do współspalania pełnowartościowego drewna.

To nie uspokaja krytyków, którzy szczególnie wskazują na szkodliwość mechanizmu aukcji. - To oczywiste, że w pojedynku na ceny, najwięcej ugrają wielcy, których stać na zjechanie z kosztami produkcji energii, do poziomu nieosiągalnego dla drobnych producentów - mówi poseł Krzysztof Kłosowski z Twojego Ruchu, który zasiada w sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do Spraw Energetyki i Surowców Energetycznych. Jak podkreśla, w krajach w których wprowadzono ten mechanizm, jak Holandia czy Włochy, pracodawcy przychylają się do rezygnacji z aukcji.

- Projekt utrwala dominację na rynku nieefektywnych technologii współspalania biomasy z węglem i kontynuuje monopolizację sektora OZE przez koncerny energetyczne. Blokuje dostęp do rynku technologiom innowacyjnym, niezależnym producentom energii i powoduje, że społeczeństwo ponosi wyłącznie koszty rozwoju OZE, a nie ma możliwości partycypacji w zyskach - wtóruje mu Grzegorz Wiśniewski, prezes zarządu Związku Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej.

Chodzi tu szczególnie o producentów ogniw fotowoltaicznych czy turbin wiatrowych, którzy nie mogą cenowo konkurować z gigantami spalającymi biomasę z węglem.

Najbardziej przeszkadza im zapis, który mówi, że właściciele przydomowych źródeł odnawialnych będą sprzedawać energię do sieci tylko za 80 proc. jej wartości (średniej ceny sprzedaży energii elektrycznej w poprzednim roku kalendarzowym). Za to wielkie koncerny energetyczne, nie dosyć, że oddają swoją energię za 100 proc. jej ceny, to dodatkowo będą miały dostęp do dopłat.

Tysiące miejsc pracy mniej

Reforma systemu wsparcia OZE w Polsce mogła już przynieść wiele nowych miejsc pracy. Projekt ustawy z 2012 roku przewidywał, że do 2020 roku stworzone by było prawie 60 tysięcy nowych miejsc pracy. Rok 2013 był szczególnie trudny w kontekście bezrobocia, którego stopa sięgnęła blisko 14 proc., jednak szansa związana z OZE nie została wykorzystana.

- Ustawa o OZE tak naprawdę powinna była już wejść w życie trzy lata temu. Dodatkowo, stracił budżet państwa, który miał zyskać od 1,2 do 1,9 miliarda złotych rocznie w postaci podatków z inwestycji poczynionych w tym sektorze. Przy okazji straciło społeczeństwo, które nie korzysta z czystszego powietrza i możliwości dorabiania wytwarzając czystą energię - przekonuje Tobiasz Adamczewski, ekspert ds. klimatu i energii w WWF Polska, ekspert Koalicji Klimatycznej.

Jak oszacowało samo Ministerstwo Gospodarki, tylko w pierwszym roku uregulowania kwestii związanej z OZE, można by liczyć na powstanie ponad 8,5 tysiąca miejsc pracy. Każdy miesiąc opóźnienia, oddala tę szansę.

Anna Ogniewska z Fundacji Greenpeace Polska wskazuje na inne zagrożenia spowodowane brakiem ustawy. Na braku regulacji tracą regiony, nie tylko ze względu na to, że rozwój małych i mikroinstalacji zwiększa bezpieczeństwo energetyczne. Również brak odpowiednich zapisów może grozić niespełnieniem warunków uprawniających Polskę do skorzystania z funduszy spójności na lata 2014-2020. Poza tym stracą rolnicy, którzy m.in. ze względu na rosnące ceny energii i notoryczne spadki napięcia na rozwoju energii odnawialnej mogliby najwięcej skorzystać - przekonuje.

Producenci ogniw fotowoltaicznych szacują, że jeśli zostanie przeforsowana ustawa w obecnym kształcie, to w ich branży parce może stracić ponad 9 tysięcy osób.

- W tym tygodniu będziemy mieli posiedzenie komisji w Sejmie, ale wątpię czy projekt pojawi się na jej posiedzeniu. Nie mamy żadnych informacji na ten temat - kwituje poseł Dawid Jackiewicz z PiS.

Czytaj więcej w Money.pl

Money.pl
Czytaj także
Polecane galerie
Adam222
77.88.138.* 2014-02-07 14:14
To na co czeka rząd? Kto da więcej łapówki?
responder
94.42.189.* 2014-02-06 09:54
Jak się ludzie nie obudzicie w końcu, to szlak trafi Polskę a bez niej jesteśmy bez wartości i godności !
niech to wreszcie do was dotrze.

### Post edytowany z powodu złamania regulaminu Forum MONEY.PL ###

A.K.
79.185.221.* 2014-02-04 13:27
PObolszewiki mają Inne Problemy Gender, Szukanie Haków na Macierewicza. No I oczywiście Listy na wybory do UE.Wczoraj kase z OFE rabneli. Michy sie Im POprawiły.
Zobacz więcej komentarzy (15)