Podsłuchiwanie dziennikarzy to skandal

W sobotę _ Rzeczpospolita _ poinformowała, że w ramach śledztwa dotyczącego upublicznienia poufnego raportu ABW z listopada 2008 roku inwigilowano dziennikarzy, ministrów i urzędników. Raport, do którego dotarli dziennikarze, dotyczył strzałów, które padły podczas wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji.

Szef Klubu Parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak zwrócił uwagę, że ujawniony raport ABW był poufny, a więc miał najniższą rangę, jeśli chodzi o kryteria informacji niejawnych:

- _ Opublikowanie tego dokumentu leżało w interesie opinii publicznej. Próbowano go wykorzystać w wojnie z prezydentem Kaczyńskim _ - mówi poseł.

Mariusz Błaszczak uważa, że w demokratycznym kraju inwigilacja dziennikarzy nie powinna mieć miejsca. Rzecznik rządu Pawła Graś zapewnia, że nie chodzi o inwigilację dziennikarzy tylko właśnie o standardy demokratycznego państwa.

- _ Nie chodzi o to, by ścigać dziennikarzy, ale urzędników, którzy nie strzegą poufności takich dokumentów. Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego _ - broni rządu Graś.

Według dziennikarzy _ Rzeczpospolitej _, raport był _ zwykłą prasówką _, czyli przeglądem tego, co o incydencie gruzińskim napisały media rosyjskie i kaukaskie, a jakość dokumentu konpromitowała ABW. Badając wyciek Agencja badała połączenia telefoniczne dziennikarzy a prokuratura przesłuchała między innymi premiera, ministrów, szefów kancelarii i marszałków a także sprawdziła billingi byłego prezydenta i jego żony.
W efekcie według gazety na ławie oskarżonych znajdzie się Piotr Kownacki, były szef kancelarii prezydenta - rzekomo winny przecieku.