Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Szef pogotowia lotniczego: Nie mogliśmy

0
Podziel się:

Szef otniczego Pogotowia Ratunkowego przekonuje, że nie było możliwości transportu rannego chłopca ze szpitala w Gostyniu.

Szef pogotowia lotniczego: Nie mogliśmy
(Lukas Skywalker/CC/Wikimedia)

Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski przekonywał, że nie było możliwości transportu rannego chłopca ze szpitala w Gostyniu do placówki w Poznaniu.

Jego zdaniem w Gostyniu nie ma lądowiska przyszpitalnego, a zgodnie z nowymi przepisami śmigłowiec LPR nie mógł wylądować na stadionie w tym mieście.
Dyrektor Gałązkowski poparł decyzję dyspozytora.

- _ Podtrzymuję w pełni decyzję dyspozytora medycznego, który poinformował lekarza o braku możliwości wykonania transportu z Gostynia do Poznania w związku z brakiem posiadania przez szpital w Gostyniu lądowiska przyszpitalnego _ - mówi Gałązowski.

POSŁUCHAJ ROBERTA GAŁĄZOWSKIEGO:

Dyrektor Gałązkowski podkreślił, że inaczej wygląda sytuacja w lotach do wypadku, a inne kryteria obowiązują w transporcie między szpitalami. Dodał, że przepisy lotnicze precyzyjnie określają kryteria, jakim ma odpowiadać lądowisko przyszpitalne.

- O_ tym, jak ma być oznakowane, o tym, jakie ma mieć ścieżki podejścia, na jakim odcinku nie może być przeszkód lotniczych, by nie doszło do katastrofy. Przepis mówi tyle: jeżeli pacjent jest pod opieką lekarzy, wam nie wolno ponosić podwyższonego ryzyka _ - mówi dyrektor.

Robert Gałązkowski przyznał, że w latach 2002-2010 śmigłowiec LPR 6 razy lądował na stadionie w Gostyniu, ale zmieniły się przepisy, które stawiają wyższe wymagania. Dyrektor Lotniczego pogotowia dodał, że stadion w Gostyniu jest traktowany jako tak zwane _ miejsce gminne przeznaczone do wykonywania lotów ratunkowych w nocy _. Zwrócił uwagę, że za lot wbrew przepisom pilotowi grozi odpowiedzialność karna i zatrzymanie certyfikatu.

Ministerstwo zdrowa rozpoczęło kontrolę w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Również NFZ bada, czy były podstawy do tego, by odmówić transportu rannego chłopca.

W sobotę, po wypadku koło Krobii 5-letni chłopiec z ciężkimi obrażeniami wewnętrznymi trafił do szpitala w Gostyniu. Tam lekarze uznali, że powinien przejść operację w klinice pediatrycznej w Poznaniu, jednak dyspozytor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego dwukrotnie odmówił wysłania śmigłowca do Gostynia. Ostatecznie pacjent pojechał karetką.

Czytaj więcej o tej sprawie w Money.pl
Minister pyta, dlaczego pogotowie nie przewiozło rannego dziecka - _ Dwukrotnie prosiłem lotnicze pogotowie o jak najszybsze przetransportowanie rannego chłopca do Poznania i dwukrotnie odmówiono mi _ - mówi lekarz dyżurny.
Arłukowicz kontroluje, bo odmówili śmigłowca Niezależnie od wyjaśnień, minister wszczął w tej sprawie kontrolę w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym.
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)