Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Materiał partnera
|
aktualizacja

Transgraniczna szansa dla e-handlu

1
Podziel się:

- Dla polskich firm e-commerce to jest czas na ekspansję. Dostępne są narzędzia, pozwalające prowadzić sprzedaż za granicą w lekkiej strukturze, a jednocześnie pokazując swoją lokalną ekspertyzę na każdym z rynków – uważa Vladimir Malugin, CCO PayU Global Payments Organization.

Transgraniczna szansa dla e-handlu
(impact)

Głosi Pan tezę, że handel transgraniczny to dla polskiego e-commerce wyżej rosnące owoce, po które jednak warto sięgnąć. Dlaczego?

Weźmy pod lupę otoczenie geograficzne polskiego e-commerce. To 80 mln ludzi w regionie CEE, z czego aż 40 mln wciąż nie kupuje on-line. W niemal każdym z krajów regionu e-handel rośnie przy tym dwucyfrowo. Oczywiście, spyta Pan, po co się dekoncentrować na innych krajach, skoro w polskim handlu internetowym też widać dynamiczne wzrosty? A dlaczego nie rosnąć o kolejne kilkadziesiąt proc. szybciej, nie ponosząc praktycznie żadnych poważnych kosztów stałych? Moim zdaniem dla polskich firm e-commerce to jest czas na ekspansję – dostępne są narzędzia, pozwalające prowadzić sprzedaż za granicą w lekkiej strukturze, a jednocześnie pokazując swoją lokalną ekspertyzę na każdym z rynków. Tym tropem idzie i PayU, dając firmom z CEE lokalną specjalizację na każdym z rynków, a jednocześnie zapewniając prostą, jednorazową integrację z globalną platformą płatności.

Czy nie jest Pan przesadnym optymistą? Czym polski gracz może wygrać z rumuńskimi czy czeskimi sprzedawcami na ich rynkach?

Te rynki są po prostu bardzo pojemne. Już teraz widzimy wiele sklepów z Polski, notujących świetne wyniki w kanałach internetowych na przetartych szlakach takich jak Wielka Brytania czy Niemcy. Jednocześnie coraz więcej firm e-commerce z Polski decyduje się na nowe otwarcie w regionie CEE – tu wspieramy m.in. e-obuwie, Grupę LPP, XTB czy Pyszne.pl. Według badań, 23 proc. Polaków kupuje transgranicznie, podczas gdy w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej są to udziały znacznie wyższe, np. aż 45 proc. w przypadku Czech oraz Węgier. Otwartość tamtejszych konsumentów na zakupy transgraniczne jest większa. Do tego wyższa jest tam średnia wysokość koszyka – nawet o 30-50 proc. w relacji do tego, co osiągają sprzedawcy nad Wisłą.

Tu – jako gospodarka - mamy więc spore pole do popisu?

Według statystyk tylko niecałe 8 proc. sklepów internetowych w Polsce sprzedaje swoje towary lub usługi zagranicę. W przypadku Czech jest to aż niemal 38 proc. a na Węgrzech ponad 15 proc. Średnia dla całej Unii Europejskiej to zaś dwukrotność tego, co obserwujemy w Polsce.

Jaka jest zatem recepta na sukces w handlu w regionie CEE?

Zagraniczni, nowi na rynku gracze muszą znać jego specyfikę. Mogą zrobić to dwutorowo – prowadząc kosztowne operacje na miejscu lub po prostu oprzeć się na sprawdzonych na tamtych rynkach partnerach od logistyki, adaptacji językowej czy płatności. W ten sposób nie będą musieli wiedzieć, że w Polsce bez Blika i pay-by-link czy w Turcji bez akceptacji kart wraz z płatnościami ratalnymi sprzedawca odcina się od nawet kilkudziesięciu proc. potencjalnych kupujących. Do tego na korzyść handlu transgranicznego działa fakt, że konsumenci coraz rzadziej patrzą na kapitałowe korzenie danego sklepu. Oceniają jego wiarygodność m.in. po dobrej prezentacji wizualnej towarów, zacierającej doświadczenie on-line i off-line w handlu. Dzięki m.in. takim trendom, 2/3 przyszłego wzrostu w e-handlu transgranicznym pochodzić będzie z gospodarek szybko rozwijających się, w tym z krajów Europy Środkowo-Wschodniej.

Na tej fali takie firmy jak PayU mogą szybko budować swoją wartość?

Dobre biznesy muszą umieć wciąż wymyślać się na nowo, nie mogą zasypiać gruszek w popiele. Nie chcemy być Nokią, Kodakiem czy Motorolą. Mamy wielu rywali, także tych, którzy być może dopiero są startupami we wczesnej fazie rozwoju. W PayU trzymamy się kilku kluczowych wytycznych: chcemy być lokalni i globalni jednocześnie. Naszym obszarem wzmożonych inwestycji jest też obszar kredytów. Do tego dochodzi trzeci filar naszej przyszłości, czyli inwestycje w fintech. Bacznie obserwujemy nowe firmy i technologie, inwestujemy w nie lub wręcz je przejmujemy. Pomaga nam to, że sami pomagamy biznesom rosnąć na wielu rynkach, więc mimochodem widzimy z bliska nowe trendy i okazje. A te potrafią pojawić się zupełnie wbrew zbiorowej mądrości. Gdyby ktoś mnie zapytał 3 lata temu, czy świat potrzebuje kolejnego Ubera, zaprzeczyłbym. A teraz spójrzmy na niezwykle szybki rozwój Bolta, założonego przez rzutkiego nastolatka….Mamy więc pokorę i świadomość, że nic tu nie jest dane na zawsze.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(1)
Kazmaz6015
5 lata temu
A nie zrodzi to jeszcze wiecej oszustow.Bo kupujacy nie widzi towaru ani gwarancji a sprzedawcy wcale nie zlezy na uczciwosci.W suplementach lekow jest wiekie królestwo