Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Winiecki
|

A nie mówiłem, czyli darmocha nie tuczy

0
Podziel się:

Stadiony, autostrady? To dopiero początek kłopotów z inwestycjami za unijne pieniądze.

A nie mówiłem, czyli darmocha nie tuczy
(kprm.gov.pl)

Niedawno przeczytałem w _ Wyborczej _o aquaparkach, do których wszystkie samorządy dokładają równo i - co ciekawsze - niezależnie od tego, czy w dużych czy też w mniejszych miastach. A to przecież dopiero początek finansowych kłopotów z finansowanymi głównie z unijnej _ darmochy _inwestycjami różnego rodzaju.

Nie tak dawno temu napisałem felieton pod tytułem: _ Wprowadzić zakaz stadionowy! _Rzecz nie dotyczyła kiboli, ale właśnie bezsensownych inwestycji, które nie tylko zwykle kosztują więcej niż planowano (boom inwestycyjny znakomicie winduje ceny), ale których utrzymanie przekracza możliwości wielu samorządów. Tym bardziej, że darmowych inwestycji w jednym mieście jest zwykle więcej.

Niestety - trzeba to brutalnie powiedzieć - darmocha ogłupia. Zawsze i wszędzie, a w szczególności w biednym kraju. I dlatego, gdy strumień unijnych pieniędzy zwiększył się znacznie politycy potracili głowy. Jak biedna dziewczyna z małego miasteczka w filmie _ Lata dwudzieste, lata trzydzieste _, śpiewająca tam w jakiejś tancbudzie, gdy los sprawił, że znalazła się w _ wielkim świecie _, chciała i to, i tamto, i mnóstwo innych rzeczy. W restauracji skończyło się to kacem i niestrawnością, ale w życiu bywa to jeszcze kosztowniejsze.

Oszołomienie wielkimi pieniędzmi bywa kosztowne. Jeśli na to nałożyć zawsze obecne chęci _ wmaślania _ się elektoratowi - obojętne: lokalnemu, czy krajowemu - to koszty będą ciągnąć się za samorządami przez wiele lat. Kiedy słyszę lub czytam, o stadionie, aquaparku, a nawet filharmonii i innych _ inwestycjach w kulturę _ to wiem, jaka będzie ich przyszłość.

Koszty ich utrzymania raczej szybko przekroczą poziom bieżących dochodów miasta i będziemy mieć filharmonię, dla której nie ma pieniędzy nie tylko na remonty, ale na utrzymanie wysokopłatnych specjalistów. Powstanie obiekt, w którym kilkanaście razy do roku odbędą się jakieś imprezy muzyczne ze sprowadzonymi z metropolii wykonawcami, a następnie, gdy przyjdzie obiekt wyremontować, to z braku pieniędzy zostanie zamknięty i będzie tak _ straszyć _ w centrum miasta. Los stadionów podobnie, bo znalezienie dostatecznej liczby imprez, które zwróciłyby chociaż koszty bieżące utrzymania obiektu w ciągu całego roku (nie mówiąc o zwrocie kosztów budowy!) będzie bardzo trudne. Itd, itp. - i przez lata.

Ktoś powie: no dobrze, ale przynajmniej autostrady, jak się je zbuduje, będą nam służyć przez dziesięciolecia. Warto spytać prof. Easterly'ego, wieloletniego eksperta Banku Światowego, ile pieniędzy potrzeba na utrzymanie bieżące autostrad w różnych krajach otrzymujących tzw. pomoc gospodarczą, po tym, jak w ramach tejże pomocy zostały zbudowane. Też za kilka lat może okazać się, że na ich remont zabraknie pieniędzy w budżecie centralnym i trzeba będzie dokonywać bolesnych wyborów, które autostrady będą remontowane, a które będą dalej niszczeć.

Niestety, kiedy szła do nas ta fala pieniędzy nikt nie zadał sobie trudu, aby zbadać, jak sobie niezbyt zamożny kraj będzie radzić z problemami obfitości. Mało kto zwracał uwagę na znane badania prof. Roberta Barro i jego współpracowników, z których wynikało (na próbce ponad stu państw badanych w okresie ćwierćwiecza), że nie istnieje żadna korelacja między inwestycjami publicznymi, a wzrostem gospodarczym. Artykuł: _ Unijne pieniądze niewiele znaczą _, jaki opublikowałem w czerwcu 2005 roku w Rzeczpospolitej przeszedł całkowicie bez echa. Zachwyt wobec zmierzającej do nas kupy kasy przytłumił wszelką dyskusję.

A przecież, ja wskazuję tylko na n i e k t ó r e problemy związane z unijną darmochą. Inni dawno zwracali uwagę na szkody, jakie przynosi pomoc z zagranicy, trafiająca do władz politycznych i przez nią rozdzielana. Zmienia ona układ sił między politycznym centrum rozdzielającym pieniądze a społeczeństwem obywatelskim. Ludzie aktywni, zamiast radzić sobie lokalnie z lokalnymi problemami zaczynają konkurować o fawory rozdzielającego _ kasę _ centrum. Obywatelskość przemienia się w klientelizm...

Więcej o ostatnich inwestycjach czytaj w Money.pl
Nie tylko Narodowy i A2. Oto największe buble ostatnich lat Wartość kontraktów realizowanych za publiczne pieniądze to 161 mld zł. Dlaczego część z tych pieniędzy jest marnowana.
Nowa autostrada popękała. Dlaczego? Wyniki analiz mają być znane w pierwszej połowie marca.
Ledwo wybudują autostradę, zaraz się rozsypie Ekstremalne tempo budowy autostrady A2 ze Strykowa do Konotopy może wpłynąć negatywnie na jakość tej drogi.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)