Tysiące osób protestuje w Grecji przeciwko planom zwolnień w sektorze publicznym. To czwarty w tym roku strajk powszechny. Ma potrwać 24 godziny.
Policja informuje, że w stołecznych Atenach protestuje co najmniej 16 tysięcy osób. Z kolei w drugim co do wielkości mieście kraju, Salonikach, udział w demonstracjach bierze 7 tysięcy osób.
Protest zatrzymał pociągi oraz pozostały transport publiczny w całym kraju. Zakłócona jest także komunikacja lotnicza. Pomoc szpitalną ograniczono do nagłych przypadków. Przewidziano także zamknięcie urzędów i banków. Do strajku przyłączyli się też śmieciarze. Przed gmachem parlamentu w Atenach zaplanowano wielką demonstrację.
Wielu niedogodności doznają liczni turyści, bo właśnie teraz w Grecji trwa szczyt sezonu.
Grecki parlament zdecydował w środę, że w tym roku pracę straci 4 tysiące urzędników i nauczycieli. W przyszłym roku pozbawionych zatrudnienia ma zostać 11 tysięcy osób. Pracownicy mają mieć 8 miesięcy na znalezienie nowego zatrudnienia. W tym czasie będą otrzymywali 75 procent podstawowej pensji. Jeśli nie uda im się znaleźć w tym czasie nowej pracy, grożą im zwolnienia.
Redukcje są jednym z warunków przyznania Grecji kolejnej transzy zagranicznej pomocy. Plany zwolnień wywołują jednak oburzenie wśród obywateli. Bezrobocie w kraju już teraz wynosi 27 procent. Związkowcy zapowiadają, że będą kontynuować walkę, gdyż obecna polityka jest zgubna dla pracowników i prowadzi kraj do jeszcze głębszej recesji.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Wielkie demonstracje, "chcą zwolnić rząd" Rząd w Atenach stara się ograniczyć przerost zatrudnienia w liczącym 700 tys. pracowników sektorze publicznym. | |
2600 ludzi na bruk, ale wznowili pracę Decyzja rządu wywołała w Grecji oburzenie i kolejną falę protestów. | |
Immunitet ministra finansów uchylony Jeorjos Papakonstantinu podejrzany jest o to, że z przekazanej władzom listy domniemanych oszustów podatkowych usunął nazwiska krewnych. |