Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Klienci polskiej giełdy bitcoin stracili miliony złotych. Z dnia na dzień zniknęła z sieci

437
Podziel się:

Jeden z naszych rozmówców mógł mieć prawie pół miliona złotych w tej wirtualnej walucie. Nie ma nic. Tropy wskazują na dwa scenariusze: defraudację lub atak hakerski.

Slajd Bitcurex promujący handel bitcoinami ze stycznia 2014 roku.
Slajd Bitcurex promujący handel bitcoinami ze stycznia 2014 roku. (Bitcurex)

Pan Maciej mógł mieć prawie pół miliona złotych w wirtualnej walucie. Nie ma nic. W podobnej sytuacji jest kilkadziesiąt osób, które złożyły do prokuratury zawiadomienie o zniknięciu jednej z najstarszych i największych giełd w Polsce. Tropy wskazują na dwa scenariusze: defraudację lub atak hakerski.

Pierwszy tydzień stycznia przyniósł rekordowe notowania wirtualnej waluty - bitcoina. Upraszczając - to rodzaj "cyfrowego pieniądza" przechowywanego w specjalnej aplikacji w smartfonie lub komputerze, którym można dokonywać płatności i którym handluje się na giełdach. Tak jak tradycyjnymi walutami. Wartość bitcoina doszła w pewnym momencie nawet do 5 tys. zł, a więc zrównała się z uncją złota (31 gram kruszcu).

Od 14 października, czyli tylko w ciągu nieco ponad 3 miesięcy, można było dzięki takiej inwestycji podwoić oszczędności.

Notowania bitcoina na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy

To jednak nie dotyczy pana Macieja (imię fikcyjne, bo pod swoim imieniem i nazwiskiem nasz rozmówca nie chciał być podpisany), któremu mała fortuna przeszło koło nosa. Inwestor, posiadający bitcoiny od blisko dwóch lat, od połowy października ub. r. mógł zarobić na nich grubo ponad 200 tys. zł. Nie dostał jednak takiej szansy.

Co więcej, nie tylko nie zarobił na wzroście kursu bitcoina, ale wszystko wskazuje na to, że stracił też ok. 250 tys. zł. Miał je ulokowane na jednej z największych i najstarszych polskich giełd o nazwie Bitcurex. A ta z dnia na dzień zniknęła.

- To były wszystkie moje oszczędności. A straciła też na tym moja mama, za którą inwestowałem w bitcoiny, bo ona się na tym nie zna - przyznaje pan Maciej w rozmowie z WP money.

Od razu warto podkreślić, że nie jest to laik, którego do bitcoinów zwabiła żądza szybkiego zysku. To magister ekonomii i inżynier informatyki. Trudno sobie wyobrazić merytorycznie lepiej przygotowaną osobę do inwestowania w ten specyficzny instrument finansowy, jakim jest wirtualna waluta.

Bitcurex zniknął z sieci z ponad dwoma tysiącami bitcoinów wartych na początku tego roku 11,5 mln zł. Do tego dochodzi kilka milionów w złotówkach, które także były zdeponowane przez klientów na tej giełdzie.

Poszkodowanych jest wielu. Szacunki wskazują, że wszystkich użytkowników Bitcurex w blisko 5-letniej historii mogło być nawet w sumie około 10 tys. Choć nie zawsze kwoty szły w setki tysięcy złotych, to dla wielu graczy były to albo całe oszczędności, albo znaczna ich część. Nie wszyscy chcieli rozmawiać z nami na ten temat.

Do wysokości strat nie przyznaje się m.in. znany w społeczności bitcoinowej Lech Wilczyński - współtwórca InPay - pierwszego polskiego "procesora płatności" cyfrową walutą bitcoin (InPay daje możliwość opłacenia rachunków, a także dokonywania płatności bitcoinami w sklepach internetowych).

- Nie spodziewałem się, że może dojść do zniknięcia tak dużej giełdy. To kompletne zaskoczenie. Nie mogę zdradzić, ile ja i moja firma straciliśmy na tym, ale na tego typu ewentualność byliśmy zabezpieczeni. Trzymamy bitcoiny w różnych miejscach, więc można powiedzieć, że upadek Bitcurex był niejako wliczony w ryzyko - komentuje sytuację Wilczyński.

Inna z osób, do których dotarliśmy (również jak pan Maciej chce pozostać anonimowa), sugerowała nawet, żeby nie nagłaśniać sprawy, bo w temacie prowadzi prywatne śledztwo z wykorzystaniem detektywa. Wszystko po to, by znaleźć odpowiedź, w jaki sposób w jednej chwili zniknęła tak duża giełda. Ślad praktycznie po niej zaginął. No i kto jest za to odpowiedzialny.

Od prac konserwacyjnych do zamknięcia giełdy

Wszystko zaczęło się 14 października, gdy klienci Bitcurex zamiast jak co dzień zalogować się na platformie giełdowej, zobaczyli komunikat o trwających pracach konserwacyjnych systemu informatycznego.

źródło: niebezpiecznik.pl

W przypadku banków, tego typu komunikaty nikogo specjalnie nie martwią, bo też zazwyczaj są poprzedzone wcześniejszą zapowiedzią takich prac. Klienci Bitcurex takiej informacji wcześniej nie dostali, co już wzbudziło podejrzenia. Choć pewnie nikt nie spodziewał się, jak to wszystko się skończy.

Szybko ze strony przedstawicieli giełdy pojawiły się sugestie, żeby w związku z pracami na serwerach nie wysyłać pieniędzy na swoje konta w Bitcurex. To wywołało spekulacje o możliwych problemach w systemie i nawet utracie kontroli nad bitcoinami w efekcie na przykład ataku hakerskiego. Podobne sytuacje w ostatnich latach zdarzały się w przypadku rynku bitcoina na całym świecie.

Trzy dni po opublikowaniu komunikatu o pracach konserwacyjnych giełda dalej była zamknięta. Jakby tego było mało, klienci informowali o tym, że w łódzkiej siedzibie Bitcurex nie można już nikogo zastać. Do tego praktycznie nie było żadnych informacji od właścicieli giełdy na temat tego, co jest grane.

Mijają kolejne dwa dni (19 październik) i jest oficjalna zapowiedź giełdy o wprowadzeniu nowej wersji systemu, co ma tłumaczyć kilkudniowy brak dostępu klientów do pieniędzy. Dokładnie po tygodniu od zawieszenia (21 października) ukazuje się nowy komunikat:

"Właściciel serwisu Bitcurex, spółka Digital Future Sp. z o.o. Sp. K. zawarła z inwestorem porozumienie dotyczące dokapitalizowana i ponownego uruchomienia serwisu. Uruchomienie serwisu będzie możliwe po zmianie infrastruktury sieciowej oraz aktualizacji oprogramowania i audycie bezpieczeństwa. Informujemy, iż ponowne uruchomienie serwisu planowane jest w terminie do 30.11.2016. Zgodnie z regulaminem wszyscy użytkownicy, zachowują możliwość wycofywania zgromadzonych środków".

Ponad miesiąc oczekiwania na dostęp do swoich pieniędzy to dla wielu była przesada. Tym bardziej, że wielu klientów spodziewało się najgorszego. Korzystając z sugestii Bitcurex, że można w każdej chwili wycofać pieniądze, klienci decydowali się składać formularze rezygnacji z usług giełdy. Tak też zrobił pan Maciej. Nie przyniosło to jednak żadnych efektów. Nikt pieniędzy, a tym bardziej bitcoinów nie zobaczył.

Mijają kolejne dni, tygodnie i nie słychać nic o nowym inwestorze. W ogóle nic nie słychać, bo przedstawiciele spółki zarządzającej giełdą jakby zapadli się pod ziemię. Nadchodzi w końcu wyczekiwany przez wszystkich 30 listopada i... dalej nic. Taki stan rzeczy utrzymuje się do dziś. O ile wcześniej na stronie internetowej bitcurex.com można było znaleźć ostatnie komunikaty giełdy, tak teraz już nie ma nawet takiego adresu.

Atak hakera czy defraudacja? Na następnej stronie piszemy m.in. o śledztwie prokuratury

Sprawa w prokuraturze. Atak hakera?

Co się stało? Klienci oraz eksperci rynku bitcoin najczęściej wskazują dwie hipotezy: doszło do ataku hakerskiego lub defraudacji pieniędzy przez ludzi związanych z giełdą. Sprawą od 22 grudnia zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Łodzi.

"Śledztwo znajduje się obecnie na wstępnym etapie. Nie możemy wprawdzie ujawnić szczegółów zaplanowanych do wykonania czynności, tym niemniej aktualnie dążymy do ustalenia ilości pokrzywdzonych i zakresu poniesionych przez nich szkód. Na tym etapie nie przedstawiono zarzutów konkretnym osobom. Postępowanie toczy się w sprawie" - czytamy w oświadczeniu rzecznika prokuratury Krzysztofa Kopani.

Rzecznik prokuratury wskazał, że postępowanie obejmuje łącznie dwa śledztwa wszczęte i prowadzone wcześniej przez Prokuraturę Rejonową Łódź-Polesie. Jedno dotyczy zawiadomienia złożonego przez właściciela giełdy - spółkę Digital Future. Chodzi o atak hakerski na serwery Bitcurex i kradzież bitcoinów. Drugie jest zainicjowane zawiadomieniami składanymi przez pokrzywdzonych. Jest ich już około pięćdziesięciu.

Zawiadomienie o włamaniu złożone przez operatora giełdy sugeruje, że jednak właściciele Digital Future nie mają nic na sumieniu. Więcej na ten temat jednak nie wiemy, bo prokuratura nie zdradza szczegółów, a kontaktu z firmą nie ma. Telefon jest głuchy, siedziba zamknięta, a na maile nikt nie odpowiada.

Ataki hakerskie na giełdy bitcoin to nic dziwnego. Już w przeszłości wiele takich miało miejsce, ale w tym konkretnym przypadku jest wiele wątpliwości co do akurat takiego scenariusza.

Giełda Bitcurex przed zniknięciem sama chwaliła się zabezpieczeniami, które mają ochronić środki klientów przed ewentualnymi atakami.

- Systemy są teraz bardzo zaawansowane. Technologicznie jest możliwe, żeby zabezpieczyć środki w sposób porównywalny z bankami - przyznaje Lech Wilczyński, prezes InPay, który sam w swojej firmie musiał wprowadzić podobne zabezpieczenia.

- Haker mógł ukraść z giełdy bitcoiny, ale co z pieniędzmi klientów w tradycyjnej walucie, które też przechowywali na kontach w Bitcurex? One były utrzymywane na kontach bankowych - zwraca uwagę pan Maciej. - Nikt tych pieniędzy nie zobaczył, a to wskazuje na defraudację.

Zagadkowe milczenie Bitcurex i tajemniczy inwestor

Scenariusz defraudacji, chcąc nie chcąc, sugeruje też milczenie władz Digital Future, którzy nawet nie próbują się bronić.

- Ludzie z Bitcurex przed 14 października pokazywali się publicznie w Warszawie na spotkaniach raz w miesiącu. Później zniknęli - komentuje Dawid Muszyński, jeden z poszkodowanych klientów, a także współzałożyciel kantoru bitcoin FlyingAtom. Jest człowiekiem z "branży", więc też przy okazji różnych konferencji miał możliwość spotkać się m.in. z właścicielami Bitcurex i nawiązać kontakty. Miał telefon do jednego ze wspólników Łukasza Żwirko, z którego trzy dni po zamknięciu giełdy postanowił skorzystać. Niestety na SMS-y już nie uzyskał odpowiedzi.

Podobne doświadczenia ma Lech Wilczyński, który wskazuje, że ludzie z Digital Future milczą w temacie, bo tak naprawdę ich to już nie dotyczy i giełdę faktycznie przejął zagraniczny inwestor. Na razie Krajowy Rejestr Sądowy, w którym powinna taka transakcja być odnotowana, nie pokazuje zmian. Możliwe jednak, że wpisy w nim nie zostały jeszcze zaktualizowane.

Prezes Digital Future Sebastian Woźniak o tym, że już nie jest szefem spółki informował na Facebooku.

Osoby bliżej związane ze współzałożycielami Bitcurex wskazują, że jednak doszło do zmiany właścicielskiej i wszelkie zobowiązania giełdy przejęła niemiecka spółka Miro Lange Inspire Fashion UG. Nie kontaktowała się jednak z klientami, ani nawet nie ma oficjalnego potwierdzenia, że to do niej teraz należy bitcoinowa platforma. To wydaje się być ostatnią nadzieją poszkodowanych na odzyskanie chociaż części pieniędzy. Roszczenia w stosunku do Digital Future, której kapitały własne, do których ograniczała się odpowiedzialność spółki, wynosiły kilka tysięcy złotych, byłyby nieskuteczne.

Dawid Muszyński słyszał również plotki o niemieckim inwestorze, ale i tak nie wierzy w to, że uda się mu odzyskać bitcoiny z Bitcurex. - Przed zamknięciem giełdy jako firma FlyingAtom mieliśmy tam nieco ponad 10 bitconów. To przy obecnej wycenie około 40 tys. zł. Szanse na odzyskanie czegokolwiek są znikome, a dochodzenie roszczeń przed sądem kosztowne. Zaangażowanie czasu i pieniędzy jest w tym przypadku niewspółmierne do potencjalnych możliwości odzyskania pieniędzy - twierdzi poszkodowany.

Jedynie 5 proc. szans na odzyskanie pieniędzy daje pan Maciej, ale liczy, że chociaż uda się ustalić odpowiedzialnych i być może posadzić winnych w więzieniu.

Sprawa bez precedensu

Właśnie znalezienie ewentualnych winnych i doprowadzenie do ich osądzenia to główne zadania prokuratury. W mniejszym stopniu skupia się jednak na odzyskaniu pieniędzy. To bardziej kwestia cywilnych pozwów.

W sprawę zaangażowanych jest kilka kancelarii. Jedną z nich jest kancelaria Wardyński i Wspólnicy, która reprezentuje kilkudziesięciu klientów.

- Rozpoznajemy sprawę i podejmujemy pierwsze kroki prawne - przyznaje mecenas Krzysztof Wojdyłło w rozmowie z WP money. Nie może zdradzać szczegółów, więc nie odniósł się jednoznacznie do szans na pozytywne zakończenie sprawy dla klientów. Podkreśla za to, że niezależnie od wyniku, sprawa jest bardzo ważna z punktu widzenia samego prawa. Ma charakter precedensowy.

- Sądy łódzkie będą musiały wydać kilka precedensowych wyroków. Może się to przyczynić do rozwoju prawa w odniesieniu do kryptowalut - komentuje mecenas Wojdyłło. Temat bitcoina jest z natury dla większości sędziów zupełną nowością. Do tego według polskich przepisów w ogóle nie istnieje coś takiego jak bitcoin. Nie jest traktowany jak instrument finansowy typu akcja czy środek płatniczy. To dla prawa tylko "abstrakcyjne prawo majątkowe".

Oczywiście poszkodowani nie mogą liczyć na Komisję Nadzoru Finansowego. Giełdy bitcoin nie podlegają bowiem kontroli tej instytucji. Być może jednak w przyszłości nadzór nad mini będzie większy.

- UKNF monitoruje rynek nowych technologii i usług finansowych. W ramach tych działań odnotowane zostały również wydarzenia związane z giełdą Bitcurex - podkreśla Jacek Barszczewski, rzecznik KNF. Dodaje, że na szczeblu Unii Europejskiej podejmowane są działania w celu objęcia giełd bitcoinowych specjalnymi dyrektywami, mającymi na celu m.in. zapobieganie wykorzystywaniu unijnego systemu finansowego do prania pieniędzy i finansowania terroryzmu. KNF uczestniczy w procesie opiniowania projektowanych zmian we wspomnianych regulacjach.

Przykład Bitcurex zatrzyma rozwój bitcoina?

Każda z giełd bitcoinowych w Polsce miała w przeszłości swoje mniejsze lub większe problemy, ale nie były one porównywalne z tym, co wydarzyło się z Bitcurex. Będzie mieć to za pewne negatywne konsekwencje dla rozwoju tego rynku, a nasz kraj pod tym względem i tak był dopiero w trzeciej dziesiątce na świecie.

- Przypadek Bitcurex źle podziała na rynek i schłodzi zainteresowanie - narzeka Lech Wilczyński, którego biznes oparty jest na bitcoinie. Pocieszający dla niego jest fakt, że rynek ten nie ma granic i nie trzeba się w nim ograniczać do Polski.

- Nie wiem co dalej z bitcoinem. Obecne sytuacja zniechęciła mnie do inwestowania. Jestem mocno zawiedziony. Wszystko zależy jak poukładają się moje sprawy i jak będzie kształtowała się cena bitcoina. Być może wrócę na ten rynek, ale już z innym nastawieniem - podsumowuje z żalem pan Maciej.

wiadomości
waluty
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(437)
Traveler83
3 lata temu
zainwestowałem na giełdzie asianfeiex 5-6 tyś zł i 8 lipca wszystko znikneło konto strona. na koncie po ostatnim logowaniu miałem 34tys dolarow i co poszło !!!! nie ufam już kryptowalutom!!!!!!!
ANNI
3 lata temu
Cieszę się, że mogę podzielić się z wami moim sukcesem dzisiaj, kiedy zacząłem handlować kilka miesięcy temu, niewiele wiedziałem i dużo straciłem, dopóki nie spotkałem człowieka o imieniu Mr Grent, który myślał o handlu bitcoinami. Dziś jestem mu wdzięczny za wspaniałą ofertę i pomoc, ponieważ to naprawdę zmieniło moją sytuację finansową z kapitałem inwestycyjnym w wysokości 1000 $, który teraz zarabia 15 000 $ co 3 dni robocze. Skontaktuj się z nim przez Whatsapp +14502314925 👇👇👇, aby uzyskać więcej informacji.
OKO
4 lata temu
NIE NIE NIE inwestujcie w pseduo gieldy i pseudo brookerow!!!!!!!!!! To wszystko dziala na zasadzie kasyna 1 zarobi a 100 straci nikt nie pisze o tym jakie narzedzia maja brookerzy!!! Wszystko po to zeby wyssac z Was ostatnie pieniadze i wmowic Wam za zle weszliscie brednie!!!! Nie badzcie naiwni nikt nie da zarobic zwyklemu Kowalskiemu w tak prosty sposob jak sie Wam wydaje!!!
tz-interior
5 lata temu
Projektowanie wnętrz, projekty pod klucz, profesjonalne biuro projektowe, architekci z pasją!tz-interior.com/
golicfrajerow
5 lata temu
"Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma" Łk 8,18.
...
Następna strona