Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Krzysztof Domarecki w money.pl: Polskie firmy potrzebują wsparcia państwa

0
Podziel się:

- Już dawno skończyła się epoka, w której przedsiębiorcy mogli mówić: wystarczy, żeby państwo nie przeszkadzało. Albo: wystarczy, żeby nic nie robiło, a my sobie poradzimy - mówi money.pl Krzysztof Domarecki, przewodniczący rady nadzorczej Universal Energy i Selena FM.

Krzysztof Domarecki w money.pl: Polskie firmy potrzebują wsparcia państwa

- Już dawno skończyła się epoka, w której przedsiębiorcy mogli mówić: "wystarczy, żeby państwo nie przeszkadzało, albo wystarczy, żeby nic nie robiło, a my sobie poradzimy" - mówi money.pl jeden z najbogatszych Polaków, przewodniczący rady nadzorczej Universal Energy i Selena FM. Do głośnej sprawy ratowania polskich kopalń nie zamierza już wracać. W jego opinii premier Ewa Kopacz paopełniła fatalny w skutkach błąd. Jego zdaniem największym wyzwaniem jest teraz spowolnienie światowej gospodarki, pogłębione kryzysem w Chinach.

Joanna Skrzypiec, money.pl: Czy prywatne firmy mają trudniej niż państwowe w obecnych realiach rynkowych? Jeśli mówimy o zdolności konkurencyjnej i o zdobywaniu kontraktów?

Krzysztof Domarecki, Selena: Firmy prywatne nie mają ani łatwiej, ani trudniej. Pamiętajmy, że państwowy właściciel po pierwsze wolniej reaguje, po drugie nie zawsze jego decyzje są efektywne gospodarczo. Natomiast firmy prywatne w Polsce są zazwyczaj małe albo średnie, więc w tym sensie porównywanie z państwowymi koncernami nie jest łatwe.

Skoro państwowy właściciel wolniej reaguje, właściwie momentami zdecydowanie za wolno, może państwowe firmy powinny przechodzić w ręce prywatne? To opinia wielu prezesów prywatnych przedsiębiorstw.

Na pewno jest wielki potencjał do zwiększenia efektywności polskiego górnictwa i o tym mówię od dawna. W połączeniu częściowej własności państwowej z prywatnymi inwestorami. Otóż pamiętajmy, że światowe górnictwo obniża ceny i obniża koszty i to jeszcze będzie trwało, przede wszystkim dzięki nowym technologiom. Nie możemy liczyć na to, że ceny głównych surowców, zwłaszcza węgla, kiedykolwiek pójdą do góry. W tym sensie polskie górnictwo musi dokonać głębokiej zmiany w sposobie myślenia - w kierunku nowych technologii, nowych rozwiązań, zwiększania efektywności i zastanawiania się na przykład w jaki sposób doprowadzić do wydobycia na poziomie czterech czy pięciu tysięcy ton na jednego górnika, a nie na poziomie sześciuset ton, jak to się dzieje dzisiaj.

Pamiętajmy, że trzydzieści lat temu, jeszcze za PRL-u, efektywność w przeliczeniu na jednego zatrudnionego w górnictwie była wyższa niż dzisiaj. Więc w tym sensie nie nadążamy technologicznie. Żeby te technologie wprowadzić, potrzebna jest współpraca państwowego właściciela, który chce zachować kontrolę nad strategicznymi złożami, z prywatnymi polskimi inwestorami, którzy mają zdolność wdrażania tych nowych technologii dużo szybciej niż firmy państwowe. To jest rozwiązanie.

Pan mówi w tym momencie między innymi o sobie. Co się ostatecznie stało z pana ofertą kupna kopalń?

To było w styczniu. Pani premier powiedziała wtedy, że ona ma inny sposób na porozumienie, które - jak wiadomo - zresztą wtedy podpisała. Chciała mieć tylko jedną stronę sporu - związki zawodowe, no i skutki tego widzimy. Teraz nie ma do czego wracać.

Nie zaangażuje się pan w ratowanie polskich kopalń?

Jeżeli mielibyśmy rozmawiać o wdrażaniu nowych technologii do górnictwa, to moja firma Universal Energy jest tutaj w stanie sporo zaproponować, zresztą pracujemy nad takimi rozwiązaniami, natomiast jeżeli mówimy o takich zwykłych przepychankach – co kto ma kupić, za ile i w dodatku bez żadnych zmian - to moim zdaniem nie ma to sensu.

To popatrzmy dalej. Polska w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, ratyfikacja umowy – według zapewnień rządu – ma nastąpić do końca przyszłego roku. Wśród ekspertów to Selena wymieniana jest jako jeden z najmocniejszych polskich graczy na tamtejszym rynku. Ale w jednym z wywiadów mówił pan ostatnio: mamy na rynku chińskim problemy. Jak jest faktycznie?

Trzeba pamiętać, że Chiny to jeden z najtrudniejszych rynków na świecie. Z jednej strony jest to ponad miliard chińskich konsumentów, ale też jest to rynek jednolity, w związku z tym są setki firm, które konkurują o te same kontrakty. To powoduje, że rentowność bardzo wielu biznesów, również chińskich, jest ujemna. Wiele firm państwowych chińskich koncernów też ma swoje własne kłopoty i dlatego korzysta tak obficie z kredytów.

Więcej niż sześćdziesiąt procent średnich firm europejskich, które zainwestowały w Chinach w ciągu ostatnich piętnastu lat, wycofało stamtąd. O tym się dużo nie mówi, bo daje się przykłady tych, którzy wygrali, ale tych, którzy przegrali jest bardzo wielu. Natomiast jeżeli mówimy o inwestycjach infrastrukturalnych, to jest to bardziej złożone zagadnienie, bo pamiętajmy, że inwestycje infrastrukturalne mają dotyczyć nie tylko Chin, a przede wszystkim tak zwanego Nowego Jedwabnego Szlaku. I w tym zakresie niekoniecznie oferty czysto azjatyckie muszą tam wygrywać, poza tym ilość tych inwestycji będzie taka, że chyba należałoby zgromadzić kilkakrotnie większy potencjał operacyjny, niż mają wszystkie firmy wykonawcze współczesnej Europy i Azji, żeby mu sprostać.

Czym my możemy wygrywać?

To jest trudne pytanie. Żeby wygrywać, musimy mieć silniejsze firmy polskie. Ja liczę na to, że w najbliższej perspektywie finansowania unijnego i finansowania infrastruktury, polska administracja nie popełni tych błędów, które były w pierwszej odsłonie. Wtedy, przy okazji tak dużej liczby inwestycji infrastrukturalnych, zamiast doprowadzić do tego, by powstały wielkie, silne polski firmy umiejące budować autostrady, doszło do wielu bankructw. To jest gigantyczny błąd i polityczny i menedżerski, który Polska przypłaciła tym, że nie mamy silnych firm. Wręcz przeciwnie – nasze dobre firmy zostały sprzedane w różne, zagraniczne ręce.

Liczę na to, że teraz takie firmy powstaną, a polityka będzie bardziej świadoma. Gdy będziemy mieli silne firmy, zdolne do robienia infrastruktury, to będą one mogły zupełnie spokojnie konkurować w krajach azjatyckich, bo tamtejszy rynek nie jest aż tak wymagający jak zachodnioeuropejski. Oczywiście jakość musi być, ale nie musi być klasy niemieckiej, natomiast rynek azjatycki jest bardzo wymagający pod względem cen i relacji między ceną a jakością. I tutaj upatruję szans dla polskich firm.

Robi pan interesy w Azji, w Europie. O czym pan jeszcze myśli, jakie są pana zawodowe plany?

Selena dobrze się rozwija. Wprawdzie mamy kryzys na Wschodzie, ale za to dobrze nasz biznes rozwija się w Hiszpanii czy w Turcji. Postawiliśmy na innowacyjne produkty i to zaczyna przynosić efekty, w związku z tym nie planujemy jakichś wielkich akwizycji. W tym momencie musimy stabilizować biznes, ponieważ światowe spowolnienie, teraz pogłębione kryzysem chińskim, będzie trwało dłużej niż komukolwiek się wydaje.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)