Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Nie Brexit jest groźny dla Unii, ale włoskie banki. Właściciel Pekao w kłopotach

0
Podziel się:

Włochy mają coraz większe problemy. Poziom zadłużenia kraju idzie w parze z dużą skalą zagrożonych kredytów w systemie bankowym. Zbyt tani pieniądz wywołuje kryzys.

Premier Włoch Matteo Renzi podczas konferencji w Berlinie.
Premier Włoch Matteo Renzi podczas konferencji w Berlinie.

To może być europejska powtórka z upadku Lehmann Brothers w Stanach Zjednoczonych. Eksperci wskazują, że włoskie banki mają gigantyczny problem. Poziom zadłużenia kraju idzie tam w parze z ogromną skalą zagrożonych kredytów. Dla Niemiec, ale i całej Europy to może być cios, po którym ciężko będzie się pozbierać.

Włoski dług publiczny w zestawieniu z produktem krajowym brutto (PKB) wzrósł do132 proc. - do poziomu ponad dwa razy wyższego niż wynoszą ustalone Traktatem z Maastricht kryteria dla krajów przyjmujących euro. Dla porównania polskie konstytucyjne bariery mówią o nieprzekraczalnym poziomie zadłużenia 60 proc. PKB, a obecnie jest ono niższe niż 50 proc. (z uwzględnieniem środków zabranych z OFE)
.

Zagrożone kredyty *we Włoszech osiągnęły wartość 360 mld euro, czyli 18 proc. wszystkich długów w systemie bankowym, a zarazem *jedną trzecią wszystkich złych kredytów w strefie euro.

Dodatkowo kuleje gospodarka. Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył we wczorajszym raporcie prognozy wzrostu Włoch o 0,3 proc. PKB w 2016 roku i 0,1 proc. PKB w 2017 r. Gospodarka ma się rozwijać w tempie zaledwie jednoprocentowym, po Japonii najwolniej wśród najsilniejszych gospodarek świata.

To wszystko oznacza, że tamtejszy rząd i tak już przyciśnięty skalą zadłużenia będzie prawdopodobnie musiał wdrażać akcję ratunkową dla krajowych banków. Analitycy obawiają się od dłuższego czasu efektu motyla, czyli tego, że problemy banków z Italii - czwartego pod względem wielkości systemu bankowego w Unii - wywołają reakcję łańcuchową w całym europejskim systemie finansowym.

Zbyt tani pieniądz drukowany przez Europejski Bank Centralny (na ostatniej aukcji 12-miesięcznych obligacji rządu Włoch sprzedano papiery z oprocentowaniem -0,08 proc.) powoduje, że kapitały i kredyty trafiają w coraz bardziej ryzykowne przedsięwzięcia, które nie gwarantują stopy zwrotu. W przypadku Półwyspu Apenińskiego osiągnęło to groźne poziomy.

Państwo uratuje sytuację?

Utworzenie funduszu pod auspicjami rządowymi o wartości 5-6 mld euro, wspomagającego słabsze banki może złagodzić obawy, ale nie zmieni tego, że włoski system bankowy jest jednym z najsłabszych w Europie.

Dwa największe banki: Unicredit i Intesa Sanpaolo planują wpłacić po 1 mld euro. To wywołało zresztą spadki kursów tych banków we wtorek o odpowiednio 5,2 i 4,1 proc.

Analitycy twierdzą, że wstępny kapitał w funduszu to niewiele w porównaniu z potencjalnymi potrzebami, na przykład banku z największym poziomem złych kredytów do ogółu pożyczek, czyli Monte dei Paschi di Siena. Poza tym fundusz ma mieć ograniczoną możliwość pożyczania. Będzie uprawniony tylko do skupu złych pożyczek i gwarantowania emisji akcji.

To, co motywuje dobrze sytuowane banki do wpłacania pieniędzy na fundusz, to według analityków obawa o utratę wiarygodności całego systemu, co może skutkować masowym wycofywaniem depozytów. Tego system może nie przeżyć, bo podobnie jak w większości krajów Zachodu, w tym w Polsce, obowiązuje tzw. system rezerwy cząstkowej. Banki mają w skarbcach tylko niewielki procent depozytów, a reszta jest zaangażowana w kredyty.

Złe prawo upadłościowe

Włoski rząd obiecał zmiany w anachronicznym prawie upadłościowym, w wyniku którego średni czas odzyskiwania długów jest na poziomie siedmiu lat (średnia w Europie to 2-3 lata). Dojście do europejskiego poziomu może zająć 12-13 lat. Wprowadzenie nowego prawa ma dojść do skutku jeszcze przed 22 kwietnia.

Wejście w życie nowego prawa niczego jednak nie załatwi. 70 procent zagrożonych kredytów udzielono średniej wielkości przedsiębiorstwom, które według ratingów agencji Fitch są starej daty, a zabezpieczenia tych pożyczek mocno wątpliwe. Państwowy program sekurytyzacji (zamiany długów na obligacje rządowe) wprowadzony w lutym banki postrzegają jako bardzo uciążliwy i chętnie zredukują udział w nim.

Propozycja założenie funduszu wspomagającego, w którym większe banki „zrzucałyby się” na słabsze, powstała razem z planowanym podwyższeniem kapitału przez regionalny bank Popolare di Vicenza, które było zabezpieczone przez największy bank w kraju - Unicredit. Gdyby akcje się nie sprzedały musiałby je przejąć Unicredit i... sam wymagać dokapitalizowania. Problemy jednego banku przelałyby się na cały sektor. Wymagana kwota dokapitalizowania to 1,76 mld euro i kapitał musi wpłynąć przed 10 maja. Bank sondował inwestorów i nieoficjalnie wiadomo, że popyt będzie niewielki, czyli wszystko spadnie na gwaranta Unicredit.

Fundusz może zainwestować 2 mld euro w akcje Popolare di Vicenza oraz w akcje nowej emisji Veneto Banca, jeśli tylko się nie sprzedadzą w wystarczającej ilości. Może to się zakończyć nawet przejęciem kontroli nad którymś z banków - jak twierdzi jedno ze źródeł Reutera.

Grecja to było przedszkole

W systemie wspólnej waluty euro słabe finanse Włoch i zagrożony sektor bankowy to gigantyczne wyzwanie. Jak wcześniej w Grecji problemy jednego elementu systemu mogą wpłynąć na innych. I znów rodzi się pytanie, czy niemieccy podatnicy są przygotowani, żeby wydać więcej pieniędzy na pomaganie państwu w kłopotach. Tym razem jednak dużo większemu państwu.

Duże problemy były już z Grecją, gospodarką 18-krotnie mniejszą od Niemiec. Włochy wypracowują połowę tego, co nasi zachodni sąsiedzi. Jeśli wpadną w kłopoty, to Europa znajdzie się w kryzysie bez względu na to, czy Wielka Brytania zostanie, czy wyjdzie z Unii.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)