Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Rating Polski gorszy niż Bermudów. Co może zrobić agencja ratingowa

0
Podziel się:
Rating Polski gorszy niż Bermudów. Co może zrobić agencja ratingowa

Obniżka ratingu Polski przez agencję Standard & Poor's oznacza duży cios w wiarygodność naszego kraju w oczach inwestorów zagranicznych. Pod względem wypłacalności plasujemy się teraz niżej niż Estonia czy Bermudy. I coraz bliżej nam do Węgier. A polski rząd twierdzi, że decyzji nie rozumie.

Amerykańska agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła w piątek długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej do poziomu "BBB plus" z "A minus". Oznacza to, że w opinii S&P wypłacalność naszego kraju jest mniejsza. W praktyce przekłada się to na spadek wiarygodności Polski na arenie międzynarodowej.

Rating na poziomie "BBB plus" jest ósmym od góry wynikiem w 22-stopniowej skali ocen przyznawanych przez S&P. Wśród krajów lepiej ocenianych są takie potęgi gospodarcze jak USA, Niemcy czy Szwajcaria, ale też Chile, Estonia, Tajwan, Bermudy i Botswana.

Wybrane kraje o większej wiarygodności niż Polska (wg agencji S&P)
kraj rating kraj rating kraj rating
źródło: tradingeconomics.com
Australia AAA USA AA+ Bermudy A+
Kanada AAA Chile AA- Irlandia A+
Niemcy AAA Estonia AA- Izrael A+
Holandia AAA Korea Południowa AA- Japonia A+
Norwegia AAA Tajwan AA- Słowacja A+
Szwecja AAA Belgia AA Botswana A-
Szwajcaria AAA Francja AA Litwa A-
Wielka Brytania AAA Kuwejt AA Łotwa A-
Austria AA+ Nowa Zelandia AA Malezja A-
Finlandia AA+ Katar AA Trinidad i Tobago A

Polska jest obecnie stawiana w jednym rzędzie z Maltą, Omanem, Peru, Tajlandią, Hiszpanią i Islandią, które mają przydzielony ten sam rating. Ostatni z wymienionych krajów jeszcze do piątku miał niższą ocenę wiarygodności niż Polska, ale agencja S&P podniosła ją, nagradzając Islandię m.in. za zmniejszenie ograniczeń w przepływie kapitałów. Przypomnijmy, że Islandię w 2008 roku dotknął głęboki kryzys, wywołany przez kłopoty przerośniętego sektora bankowego. Doprowadził do upadku wielu lokalnych instytucji finansowych. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ.

Co oznacza rating na poziomie BBB ? W metodologii S&P to "Ryzyko kredytowe na średnim poziomie. Dobra wiarygodność finansowa i wystarczająca zdolność do obsługi zobowiązań. Podwyższona podatność na niekorzystne warunki gospodarcze". Niestety, oznacza to spadek atrakcyjności Polski wobec innych krajów - co ma np. znaczenie przy ustalaniu warunków, na jakich inwestorzy będą chcieli kupować obligacje naszego kraju (czyli jak wysoko będziemy mieli oprocentowaną pożyczkę).

Warszawa - drugi Budapeszt?

- Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień, kiedy będziemy mieli w Warszawie Budapeszt - mówił Jarosław Kaczyński w 2011 r. Pod względem ratingu agencji S&P już niewiele nam brakuje do Węgier. Ich ocena to "BB+". Sytuacja, w jakiej obcięto notowania naszym partnerom z grupy wyszehradzkiej, była bardzo podobna do tej, w której znajduje się Polska.

Przypomnijmy, że w 2012 r. S&P obniżył rating Węgier do poziomu "śmieciowego" - "BB+". Agencja uzasadniała decyzję m.in. niekonwencjonalnymi działaniami Budapesztu w dziedzinie polityki gospodarczej, które wywołały konflikt z Unią Europejską i Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Węgierski rząd na czele z Viktorem Orbanem wprowadził w latach 2011-2012 szereg kontrowersyjnych ustaw. Zmieniono między innymi konstytucję, która mocno ograniczyła uprawnienia Sądu Konstytucyjnego.

Na celowniku Orbana znalazły się media publiczne i bank centralny. Agencja S&P zwracała uwagę na groźbę uzależnienia banku od rządu. Wielu byłych i obecnych członków Rady Polityki Pieniężnej podobne obawy ma wobec nadchodzących zmian w RPP. Do końca lutego do 10-osobowej Rady wejdzie nowych ośmiu członków. Będą oni wybrani przez Sejm, Senat i Prezydenta, czyli w praktyce przez Prawo i Sprawiedliwość. Partia Jarosława Kaczyńskiego nie kryje, że będzie oczekiwać decyzji wspierających politykę rządu. W tym obniżek już rekordowo niskich stóp procentowych, co krytykuje część ekonomistów.

Czy tak będzie faktycznie? Tego nie wiemy. Nie wie też S&P, ale obniżką ratingu dała do zrozumienia, że pojawiły się obawy co do przewidywalności działania RPP i NBP.

Kluczowa różnica między Polską a Węgrami jest taka, że nasz kraj wciąż jest w szufladce "poziom inwestycyjny", podczas gdy Węgry to już poziom spekulacyjny.

Za wcześnie na obniżkę ratingu?

Różnica w przypadku Węgier i Polski polega też na tym, że rating naszego kraju agencja S&P obniżyła jeszcze przed wprowadzeniem większości zapowiedzi PiS w życie. Być może wiele z obaw ekonomistów w ogóle się nie ziści. Zwykle agencje ratingowe przed zmianą oceny wiarygodności kraju lub instytucji modyfikują perspektywy na negatywne. Tymczasem dla naszego kraju dotychczasowa perspektywa w ocenie S&P była pozytywna.

Warto także zauważyć, że po decyzji S&P swoją ocenę wydała inna z trzech najważniejszych na świecie agencji - Fitch. Utrzymała ona rating Polski na dotychczasowym poziomie A- z perspektywą stabilną. Również agencja Moody's na razie utrzymuje wciąż wyższą ocenę Polski niż S&P - choć tuż po wyborach zwracała uwagę, że rośnie ryzyko w Polsce.

Jak podkreśla resort finansów, S&P zwraca uwagę tylko na sferę zmian politycznych w Polsce. To, że decyzja ma charakter polityczny, przyznaje sama agencja. "Od wygrania wyborów w październiku 2015 roku, nowy polski rząd zainicjował różne działania legislacyjne, które naszym zdaniem osłabiają niezależność i efektywność kluczowych instytucji" - czytamy w uzasadnieniu obniżki ratingu.

Agencje ratingowe - czarne owce światowego kryzysu

Do 2008 r., czyli do wybuchu kryzysu finansowego w USA, agencje ratingowe S&P, Fitch i Moody's były uznawane za "wyrocznie". Inwestorzy często bez większej refleksji zawierzali ocenom wydawanym przez te instytucje. Wysoki rating zachęcał do kupowania akcji, obligacji czy innych instrumentów pozytywnie ocenianych. Niski rating był dla przedsiębiorstw czy krajów jak wyrok.

Wiarygodność agencji mocno ucierpiała 8 lat temu. Żadna z nich nie przewidziała, że dojdzie do globalnego kryzysu, który nie wywołało żadne nagłe wydarzenie, tylko prowadzone przez wiele lat szkodliwe działania różnych instytucji finansowych. Inżynieria finansowa doprowadziła do powstania "toksycznych" instrumentów finansowych.

Agencje, w tym i S&P, chwilę przed wybuchem kryzysu wydawały oceny AAA - najwyższe z możliwych - śmieciowym instrumentom finansowym takim jak np. CDO (Collateralized Debt Obligation - obligacje zabezpieczone długiem), które często tak naprawdę nie były nic warte. Podobnie było z upadającym bankiem Lehman Brothers, który chwilę przed wyjściem na jaw prawdy o fatalnym stanie jego finansów, otrzymał od Standard & Poor's rating A (wyższy niż ma Polska).

Za zawyżanie ratingów agencję pozwano. Ostatecznie w lutym 2015 r. S&P zapłaciła - w ramach ugody - blisko 1,5 mld dol. odszkodowania. Poza departamentem sprawiedliwości z cywilnoprawnymi pozwami przeciwko S&P wystąpiły też prokuratury generalne 19 stanów i stołecznego Dystryktu Kolumbia, jak również kalifornijski fundusz emerytalny pracowników sektora publicznego Calpers.

Zakulisowe wydarzenia mające miejsce w największych instytucjach finansowych przed kryzysowym 2008 rokiem były inspiracją dla wielu filmów. Akurat 1 stycznia 2016 r. w Polsce do kin wszedł oparty na książce Michaela Lewisa "The Big Short". Znalazło się w nim i miejsce na pokazanie w krytycznym świetle agencji ratingowych.

Straciliśmy w oczach inwestorów zagranicznych

Mimo blamażu agencji ratingowych w przypadku kryzysu na rynku nieruchomości w USA, decyzje agencji wciąż mają ogromne znaczenie dla rynków finansowych. I w przypadku ocen poszczególnych krajów są często traktowane jako kierunkowskaz dla inwestycji. Nadal bowiem rynki i rządy uznają, że jest to narzędzie potrzebne do oceny wiarygodności danego kraju (i płacą za to, by agencje analizowały ich pozycję).

Na efekty piątkowej obniżki nie musieliśmy długo czekać. Duży kapitał odpłynął z warszawskiej giełdy. Momentalnie po ogłoszeniu decyzji mocno na wartości stracił także złoty. Dla inwestorów obniżenie ratingu i perspektywy jest bowiem sygnałem, że dany rynek staje się - lub stać się może - mniej stabilny.

Kursy dolara, franka i euro wzrosły w piątek od 1,5 do 2 proc. Najwięcej złoty stracił względem wspólnej waluty. Na uwagę zasługuje fakt, że ostatni raz tak w tak dużej skali jej notowania wzrosły ponad 4 lata temu (22 września 2011 r). Obecnie jedno euro kosztuje 4,48 zł, frank 4,09 zł, a dolar 4,10 zł. Amerykańska waluta jest najdroższa od 2003 r.

Piątkowe notowania euro, franka i dolara

Forex i rynek akcji charakteryzują się dużą zmienności w nerwowych momentach. Często inwestorzy w pierwszym momencie reagują w przesadny sposób. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na jeszcze jeden element - notowania 10-letnich obligacji rządowych. Tu nie mieliśmy do czynienia z nagłym wzrostem rentowności, z którym mamy zawsze do czynienia w kryzysowych momentach. To może świadczyć o tym, że jednak obniżka ratingu przez jedną agencję (pozostałe nie zmieniły swoich ocen dla Polski) nie przekreśla od razu naszej wiarygodności.

Niestety na jednej obniżce ratingu może się nie skończyć. S&P ocenia negatywnie perspektywy dla naszego kraju. "Jeśli podważona zostanie wiarygodność polityki pieniężnej lub jeśli finanse publiczne pogorszą się bardziej od naszych obecnych oczekiwań" z prawdopodobieństwem około 30 proc. w ciągu 24 miesięcy ocena spadnie jeszcze bardziej.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)