Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Niebezpieczne związki Rokity

0
Podziel się:

Czyste środowisko kontra inwestycja warta 100 mln dolarów. Spór trwa, bo niemiecki holding Petro Carbo Chem chce znowu zainwestować w Zakłady Chemiczne „Rokita”. Tymczasem protestują ekolodzy z Greenpeace, bo twierdzą, że fabryka truje. Kto zwycięży? Ekonomia, czy ekologia?

Niebezpieczne związki Rokity

Ekolodzy z Greenpeace’u alarmują: Zakłady Chemiczne PCC Rokita w Brzegu Dolnym trują, i to poważnie, czas z tym skończyć. – To nieprawda – broni się „Rokita”. I kusi nowymi miejscami pracy, inwestycjami. Przedstawiamy raport na ten temat przygotowany przez dziennikarzy Money.pl i tygodnika „Panorama Dolnośląska”

_ Fot. Greenpeace _

Wtorek – 14 czerwca, samo południe. Jest ciepło i duszno. Tym gorzej śmierdzi ściek, wypływający z rokickiej oczyszczalni wprost do Odry. Czuje to kilkunastu dziennikarzy. Nerwowo przestępują z nogi na nogę. Czas wlecze się niemiłosiernie. Bolą głowy, brzuchy, jeden z fotoreporterów wymiotuje. – Obrzydliwość – to jedno z delikatniejszych określeń, jakie padają tam tego dnia.
Trudno o gorszą propagandę dla „Rokity”.
Dziennikarze są tam, bo zwieźli ich działacze Greenpeace’u. To jedna z najbardziej znanych organizacji ekologicznych świata, słynie ze spektakularnych akcji. Pod „Rokitą” symbolicznie blokuje ujście ścieku. Jest to pierwsza w dziejach akcja Greenpeace’u na Dolnym Śląsku.
Tymczasem sto metrów dalej – sielanka. Mały ładny domek, kwiatki, po podwórku biega piesek, w drzwiach staje młoda kobieta z dzieckiem na ręku. To Agnieszka Ciesielska. Przy rokickim ścieku mieszka od roku. Ma dwójkę dzieci. – Jak wiatr nie wieje w naszą stronę, to żyje się dość normalnie – opowiada. – Ale gdy wieje do nas, to jest gorzej. Czuć chlorem.
- Nie boi się pani o zdrowie? – pytamy.
- Nigdy nie zastanawiałam się nad tym – przyznaje młoda mama.
W pobliżu spacerują rodziny z dziećmi. Wędkarze idą nad rzekę. Dzień, jak co dzień. – Jak już wrócicie do domów, dokładnie się umyjcie – żegnają dziennikarzy ekolodzy.

Zrobili z rzeki ściek?

Greenpeace przygotowywał akcję od pół roku. Ekolodzy zrobili rekonesans w okolicach zakładu, znaleźli rurę ściekową. Latali samolotem nad terenami przyfabrycznymi. W kwietniu wzięli próbki wody i gleby z okolic rury. Zbadało je specjalistyczne laboratorium na Słowacji. Okazało się, że w próbkach jest aż dwanaście z 33 substancji, które Unia Europejska oficjalnie uznała za niebezpieczne dla środowiska i zdrowia ludzi. Są to m.in. rakotwórcze nonylofenole i DEHP. Greenpeace żąda natychmiastowego zaprzestania emisji tych substancji do Odry. Pismo z takim żądaniem dostały władze „Rokity”. Ekolodzy zapowiadają, że jeśli emisja nie zostanie wstrzymana, będą kolejne akcje. Ostrzejsze.
- Władze firmy celowo wprowadzają w błąd opinię publiczną i pod płaszczykiem troski o ekologię zrobiły sobie z rzeki kanał ściekowy. Ta sytuacja nie może pozostać nierozwiązana – grzmi Tomasz Wodzyński z polskiego Greenpeace’u.
Rzeczniczka „Rokity” Anna Michalska ripostuje i zapewnia: - Nasze wewnętrzne badania nie potwierdzają zarzutów Greenpeace’u. Ale firma zewnętrzna wykona dodatkową analizę.
Greenpeace wysłał wyniki swoich badań Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska we Wrocławiu. W piątek przesyłka jeszcze nie dotarła. – Póki jej nie mamy, nie mam do czego się ustosunkować – oświadczył tego dnia po południu zastępca szefa Inspektoratu Józef Burak. Ale zapewnił: - „Rokita” jest pod ciągłą kontrolą, ze względu na charakter i wielkość produkcji.

_ Fot. Greenpeace _

„Rokita” groźna dla Wrocławia

O tym, jak bardzo „Rokita” jest niebezpieczna, pisaliśmy już w listopadzie zeszłego roku (tekst „Awaria goni awarię”, „Panorama” nr 12). Opisywaliśmy całą serię awarii, rozszczelnień, wycieków chloru i kwasu solnego, jakie trapiły zakład w 2003 i 2004 r.
Ale to błahostka w zestawieniu ze wspomnieniem, które do dziś śni się okolicznym mieszkańcom. W grudniu 1976 r. na zakładowej bocznicy wybuchła cysterna z chemikaliami. Eksplozja była tak silna, że potłukła szyby w oknach domów oddalonych o kilkanaście kilometrów od „Rokity” (ofiar w ludziach nie było).
Teraz, wchodząc na teren fabryki należy zapoznać się z ulotką precyzyjnie wyjaśniającą, gdzie i jak uciekać w razie awarii. – Na swoim wyposażeniu miałem maskę gazową – wspomina młody wrocławianin, który pracował w „Rokicie” raptem parę lat temu, i to nie przy produkcji chemii, a w jednym z biur. Dwa tygodnie temu żołnierze ze Śląskiego Okręgu Wojskowego, w ramach ćwiczeń dowódczo-sztabowych „Saturn” przeprowadzili grę symulacyjną z „Rokitą” w roli głównej. Sprawdzali, jak działają procedury postępowania w razie wielkiej awarii chemicznej w tym zakładzie. Zaś na internetowej stronie Urzędu Miasta Wrocławia można znaleźć taką oto przestrogę: „Poważnym źródłem zagrożenia dla Wrocławia są Zakłady Chemiczne „Rokita” w Brzegu Dolnym. Awaria w zakładzie może spowodować skażenie północnych i zachodnich dzielnic Wrocławia. Skutki: zagrożenie życia i zdrowia (ofiary w ludziach), znaczne straty sanitarne, skażenie środowiska, ograniczenia komunikacyjne.”
„Rokita” trafiła w 1990 r. na słynną „Listę 80”. Są tam te polskie zakłady, które najbardziej szkodzą środowisku. Nie zeszła z niej, choć ta sztuka udała się wielu przedsiębiorstwom, m.in. bardzo niegdyś trującej Elektrowni Turów.

Zieloni od chemii

Ale są i optymistyczne sygnały. „Rokita” inwestuje w ekologię. W maju 1998 r. dołączyła do grona przedsiębiorstw wdrażających program „Responsible Care”, co oznacza, że publicznie zobowiązała się do ciągłej poprawy swojej działalności w ochronie środowiska, zdrowia i w bezpieczeństwie technicznym. W marcu 2001 r. wprowadziła ekologiczną normę ISO 14001 – Certyfikat Systemu Zarządzania Środowiskiem. Zobowiązuje on „Rokitę” do ciągłej poprawy w oddziaływaniu na środowisko. Zakład zaprzestał też części najbardziej uciążliwej dla środowiska produkcji.
- „Rokita” zainwestowała dziesiątki milionów złotych w modernizacje oczyszczalni ścieków, systemy monitoringu, wyłączanie przestarzałych linii technologicznych – podkreśla Piotr Maciejewski, szef rady nadzorczej PCC Rokita S.A. – Firma odprowadziła też ogromne pieniądze do rozmaitych funduszy ochrony środowiska, za które wybudowano kilka oczyszczalni ścieków na Dolnym Śląsku.
Od zeszłego roku fabryka należy do niemieckiego koncernu PCC (patrz ramka). Jego przedstawiciele zdają sobie sprawę, że w „Rokicie” nadal jest wiele do zrobienia, jeśli chodzi o ekologię. I że nie mogą pozwolić sobie na bezczynność. Zgodnie z prawem unijnym, zakład musi zdobyć tzw. pozwolenie zintegrowane, obowiązkowe dla zakładów trujących środowisko. – Są w trakcie opracowywania wniosku o to pozwolenie – informuje Józef Burak z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. – Muszą je uzyskać do 2008 r.
Co będzie, gdy nie uzyskają? – Wówczas grozi im nawet wstrzymanie działalności – ostrzega Burak.

Skorupa: Brzeg Dolny jest czysty

„Rokitę” chwali Aleksander Marek Skorupa, od 15 lat burmistrz Brzegu Dolnego, od niedawna – szef rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (WFOŚ) we Wrocławiu. - „Rokita” niesamowicie się poprawiła – cieszy się. I sięga po liczby:
Po pierwsze – w ciągu ostatnich dwóch lat o połowę spadła wysokość opłat, jakie wnosi za tzw. korzystanie ze środowiska. To zaś oznacza, że po prostu mniej truje.
Po drugie – wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i takiż fundusz narodowy dofinansowują dzieci mieszkające na terenach skażonych. Brzeg Dolny dostawał pieniądze z tej puli. Ale od trzech lat już nie dostaje. Wniosek: jest terenem mniej skażonym, niż kiedyś.
Po trzecie – w 1996 r. porównano poziom ówczesnej emisji szkodliwych substancji w stosunku do poziomu z 1986 r. W przypadku żadnej z nich, jak mówi Skorupa, poziom z 1996 r. nie przekraczał 30 proc. stanu sprzed 10 lat. A w niektórych przypadkach nie przekraczał nawet kilku proc.
- Brzeg Dolny jest czysty – podsumowuje burmistrz.

Niemcy dają 100 milionów

Także Lech Poprawski, prezes WFOŚ, uważa, że pod względem dbałości o środowisko w „Rokicie” dokonała się „rewolucja”. Dobrze wie, jak „Rokita” niegdyś truła. Wychował się w niewielkiej Strupinie, raptem kilkanaście kilometrów od Brzegu Dolnego. – Jak zawiało od „Rokity”, to smród był okropny! – wspomina. A dziś? – Już nie śmierdzi – podkreśla. Przyznaje jednak, że „Rokita” wciąż jest jednym z kilku największych płatników do kasy WFOŚ (najwięcej wpłaca KGHM). Czyli mimo wszystko nadal jest jednym z największych trucicieli w regionie.
Wizerunek „Rokity” jest teraz szczególnie ważny dla PCC. Niemiecki koncern szykuje się właśnie do sporej ekspansji w Polsce.
Przede wszystkim zabiega o utworzenie specjalnej podstrefy ekonomicznej w Brzegu Dolnym. Miałaby objąć „Rokitę” i jej przyległości. Jeśli powstanie – holding zainwestuje w Brzegu Dolnym 100 mln euro, a dzięki temu powstanie ponad 300 nowych miejsc pracy. Dodatkowo, w podstrefie mogłyby ulokować się firmy już współpracujące z fabryką.
- Niczego innego nie łakniemy – cieszy się na samą myśl burmistrz Skorupa. Jemu taki sukces przydałby splendoru, i to w ważnym momencie: bo jeśli PO wygra wybory, to Skorupa – znany działacz Platformy – może zostać wojewodą dolnośląskim.

Sięgają po wrocławski MPEC

Pomysł na podstrefę jeszcze w czerwcu ma zatwierdzić dolnobrzeska rada miejska. Ale decyzję w tej sprawie podejmuje rząd.
– Dążymy do tego, aby przychody w przeliczeniu na jednego pracownika były podobne do osiąganych w Unii Europejskiej – tłumaczy Piotr Maciejewski. – Można to zrobić przez redukcję zatrudnienia, lub rozwój zakładu i technologii. Wybraliśmy tę drugą opcję.
Czy jednak akcja Greenpeace’u nie zaszkodzi podstrefie? – Nie wiem – głośno myśli Skorupa. – PCC zastanawia się, gdzie inwestować. Chcą w Brzegu Dolnym. Ale może zainwestują gdzieś indziej…?
Te obawy dotyczą nie tylko akcji Greenpeace’u. Ale i tego, czy PCC w ogóle może liczyć na podstrefę i wynikające z niej korzyści (choćby zwolnienia podatkowe).
- Bo jeżeli nie uda się w Brzegu Dolnym, nowy zakład powstanie w Czechach, albo wschodnich Niemczech – nie pozostawia wątpliwości Piotr Maciejewski.
Ale PCC myśli także i o innych kierunkach ekspansji. Jest zainteresowane kupnem Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej we Wrocławiu. W poniedziałek 20 czerwca minął termin składania ofert na kupno MPEC. PCC było jedną z pięciu dużych firm, branych pod uwagę w roli potencjalnego inwestora.
PCC chce też kupić dwa inne duże zakłady chemiczne w Polsce: bydgoski Zachem i podkarpacką Sarzynę. Będzie więc uczestniczyć w prywatyzacji jednej z największych gałęzi przemysłu – chemii.

Kogo uwiera REACH

- Zachodnie firmy przenoszą produkcję do Polski, bo są tu liberalniejsze przepisy, niż na Zachodzie – twierdzi rzecznik polskiego Greenpeace’u Jacek Winiarski.
Ale to się może skończyć. Unia Europejska pracuje nad projektem nowych przepisów o roboczej nazwie REACH (Rejestracja, Ewaluacja i Autoryzacja Substancji Chemicznych). Mają uderzyć w trucicieli. Ważnym elementem REACH jest wymóg, by chemikalia określane jako „szczególnie niebezpieczne” były używane tylko pod warunkiem uzyskania odpowiedniego zezwolenia. Parlament Europejski i Rada Europy debatują, czy włączyć do tej ustawy zalecenie, aby szczególnie niebezpieczne substancje były w miarę możliwości zastępowane bezpieczniejszymi odpowiednikami lub technologiami.
Projekt oprotestowali producenci chemii. – To śmierć dla wielu zakładów – twierdzą. Podobnego zdania jest Piotr Maciejewski z „Rokity”. Jak podał niedawno miesięcznik „Nowy Przemysł”, Instytut Chemii Przemysłowej wyliczył, że wprowadzenie REACH kosztowałoby polskich producentów i importerów co najmniej 344 mln euro.
Co dobre dla środowiska, nie zawsze jest dobre dla gospodarki. Dlatego już dziś burmistrz Skorupa ostrzega: - Jest teraz taki trend, że zakłady produkcyjne lokowane są u nas. Ale potem może powędrują do Chin.
Pozostaje pytanie: jak zatrzymać u nas duże przedsiębiorstwo, a zarazem wymóc na nim, by nie truło nam środowiska.

Przygotowali: Tomasz Bonek (Money.pl), Łukasz Medeksza ("Panorama Dolnośląska")

| WARTO PRZECZYTAĆ: |
| --- |
| W grupie PCC |
| „Rokita” należy do koncernu PCC (Petro Carbon Chem) z Duisburga. Jego właścicielem jest Waldemar Preussner, który urodził się na Opolszczyźnie, a w wieku 17 lat wyjechał do Niemiec. Jego firma – jak podał nieistniejący miesięcznik „Profit” – robiła interesy m.in. z Gazpromem. Według „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, Preussner zainwestował już kilkadziesiąt milionów euro w polskie zakłady chemiczne. Stał się przy tym właścicielem 2 tys. cystern do przewozu chemikaliów i 50 lokomotyw. Inwestował też w spółki w Czechach, Finlandii i Holandii. |
| Wcześniej „Rokita” brała udział w programie powszechnej prywatyzacji, była pod kontrolą NFI „Piast”. |
| Produkowali gazy bojowe |
| „Rokita” to zakład z tradycjami. Pierwotnie była tajną, hitlerowską fabryką broni chemicznej. Decyzja o jej budowie zapadła w 1939 r. Fabryka powstawała od 1941. Produkcja ruszyła w 1942 r. (wedle innych źródeł – pod koniec 1943 r.). Zakład nazywał się wtedy „Anorgana”, jego formalnym właścicielem był koncern IG Farben. W fabryce pracowali więźniowie z filii obozu Gross Rosen. Planowana zdolność produkcyjna bojowych środków fosforoorganicznych wynosiła 1000 ton miesięcznie. „Anorgana” wytwarzała groźny gaz bojowy o nazwie tabun, pokrewny sławetnemu sarinowi, odkryty przez Niemców raptem kilka lat wcześniej, w 1936 r. |
| Rosjanie, którzy w 1945 roku wkroczyli do Brzegu Dolnego, nie zdawali sobie sprawy z wagi zdobytych zakładów. Uciekający w popłochu Niemcy nie zdążyli zniszczyć fabryki, ani zgromadzonego tam tabunu. Nie zamierzali jednak zostawiać go Rosjanom. 4 lutego do Brzegu Dolnego ruszył specjalny oddział szturmowy, wydzielony z oddziałów SS stacjonujących pod Wrocławiem. Żołnierze przedostali się do zakładu i przez kilkanaście godzin wylewali tabun rurociągiem do Odry. Rosjanie musieli drugi raz zdobywać zakład. Tym razem wiedzieli, że jest cenny. Po zdobyciu zdemontowali wszystko, co się dało i wywieźli do ZSRR. Dopiero we wrześniu 1945 r. przekazali dawną „Anorganę” Polakom. |
| „Tajemnica tabunu i tak nie została utrzymana, a jego wylanie do Odry nie było jedyną zbrodnią ekologiczną w tej historii” – pisze Marcin Dziedzic. – „Pod koniec wojny zapasy produktu z Brzegu Dolnego zatopiono w Morzu Północnym; wydostanie się trucizny z przerdzewiałych pojemników doprowadziło tam do wielkiej katastrofy ekologicznej”. |
| _ (Na podstawie m.in: Jerzy Rogala, „Historia Zakładów Chemicznych Rokita”; Marcin Dziedzic, „Zamki i pałace Wrocławia i okolic”). _ |
| A jeśli byliby to terroryści? |
| Podczas akcji ekologów z Greenpeace’u „Rokita” pokazała słabość na dwóch frontach. |
| Systemy ochrony – policja przyjechała sprawdzić, co się dzieje ponad półtorej godziny po rozpoczęciu akcji. Zakładowi ochroniarze tylko biernie się jej przyglądali zza płotu. A przecież nikt nie wiedział, co zrobi Greenpeace. Czy np. nie zabetonuje ujścia ścieku do rzeki. A jeśli byliby to terroryści, a nie ekolodzy? |
| Wizerunek firmy – nikt z władz spółki nie wyszedł ani do ekologów, ani do dziennikarzy, choć w „Rokicie” był tego dnia jej wiceprezes. I Greenpeace, i media chciały się z nim spotkać. On, owszem, zaprosił do siebie jednego z ekologów. Ale samego. Ekolog nie chciał iść sam – i nie poszedł. Do dziennikarzy wyszła rzeczniczka zakładu. Ale oświadczyła tylko, że „ochrona środowiska jest naszym priorytetem” i uciekła. Wywołało to salwę śmiechu oraz poczucie, że faktycznie „Rokita” ma coś do ukrycia. |

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)