Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

Wrocławianie mogą być liderem w łapaniu terrorystów i handlarzy ludźmi. Na swoim patencie mogą zarobić miliardy

30
Podziel się:

Co nie udało się z grafenem może się udać w sektorze IT. W DataWalk mają wszystko, by to osiągnąć. Znaleźli niszę, opatentowali rewolucyjne rozwiązanie i mają dużo cierpliwości, by nie sprzedać się większym i zarobić miliardy dolarów.

Krystian Piećko, Paweł Wieczyński, Sergiusz Borysławski - twórcy DataWalk.
Krystian Piećko, Paweł Wieczyński, Sergiusz Borysławski - twórcy DataWalk.

Za pomocą danych pomagają w łapaniu przestępców.

Firma z takimi perspektywami działa w sektorze, który tylko z pozoru wygląda na nudne zestawianie danych. Oprogramowanie, które powstaje przy wysiłku 60 osób w pięknie odrestaurowanej kamienicy w samym sercu wrocławskiej starówki, mogłoby być z powodzeniem wykorzystywane przez Jamesa Bonda i jego centralę.

Wprawdzie analityka sieci powiązań, czy też analityka inwestygacyjna, mogłaby się nie sprawdzić jako drugi człon tytułu kolejnego odcinka przygód super agenta, ale bez niej współczesne służby specjalne są kompletnie bezbronne w starciu z terrorystami czy bandytami handlującymi ludźmi.

Zobacz także: III liga to nie jest bajka. Biznesmen kupił klub jak w komputerowej grze

- W Polsce szacuje się, że jest ok. 180 tys. niewolników. Na całym świecie to ponad 40 mln. Nasza platforma DataWalk z dużym prawdopodobieństwem pomaga wytypować podejrzanych, którzy mogą mieć związek z handlem ludźmi - mówi money.pl Paweł Wieczyński, prezes zarządu DataWalk.

Z Wieczyńskim spotykam się we wrocławskim biurze firmy. Eleganckie wnętrza mocno gryzą się z tym o czym rozmawiamy. Oprogramowanie stworzone w stolicy Dolnego Śląska, niczym górniczy kombajn przekopuje się przez tony danych. Danych, które są bez cenne przy walce z porwaniami, uprowadzeniami, terroryzmem, praniem brudnych pieniędzy czy wyłudzeniami. Jak się w nich skutecznie kopie?

Podejrzane wzory zachowań

Każde efektowne zatrzymanie bandytów relacjonowane potem w serwisach agencyjnych całego świata, obecnie poprzedzone jest żmudnym procesem łączenia ze sobą niezliczonych informacji. Często są to informacje ukryte w różnych rozproszonych bazach danych.

Do zakucia groźnego przestępcy w kajdanki przydać się mogą informacje o podejrzanych transakcjach bankowych, terminach lotów, używaniu bankomatów, płatnościach kartą czy wizytach na stacji benzynowej. Od filtrowania tych informacji jest właśnie DataWalk i jak zapewniają jego twórcy - jej opatentowana technologia pozwoli służbom działać dużo szybciej i skuteczniej.

- Dużą przewagą naszej platformy jest to, że potrafimy łączyć duże źródła danych wyjątkowo szybko i przez to też jesteśmy wielokrotnie tańsi. To zasługa naszej opatentowanej technologii. DataWalk pokazuje ukryte relacje, np. pomiędzy numerami telefonów podawanymi w ogłoszeniach o pracę, adresami czy kontami ogłoszeniodawców, a zdarzeniami odnotowanymi w policyjnych bazach danych - mówi Wieczyński.

Informacje te mogą być np. sygnałem ostrzegawczym dla służb przed planowanym zamachem. Mogą też przydać się policji, która poszukuje handlarzy ludźmi. Jak się okazuje do tego, by program "zainteresował" się transakcją wystarczy np. fakt, że ktoś wyjątkowo często kupuje kosmetyki na stacji benzynowej. To jedno z charakterystycznych dla handlarzy ludźmi zachowań. Podobnych wzorów podejrzanych relacji między miejscem, a tym co obserwowany w nim robił, są setki jeśli nie tysiące.

Szybciej i taniej?

Tutaj właśnie do akcji wkracza DataWalk, który pozwala wykryć ukryte relacje pomiędzy danymi. Co niezwykle istotne pracujący z tym systemem, w każdej chwili może dodawać do istniejących już baz danych kolejne.

Światowe, konkurencyjne narzędzia analityki śledczej (takie jak IBM i2 czy Palantir) nie dają użytkownikom tak dużej swobody i łatwości i szybkości w dodawaniu nowych źródeł, tworzeniu czy wyszukiwaniu nowych relacji w danych, szczególnie wtedy, kiedy te dane są bardzo duże i mocno różnią się od siebie. Rozwiązanie Polaków ma po prostu dużo mniejszy apetyt na pieniądze i czas.

Ponadto używanie DataWalk przypomina swobodne chodzenie (stąd też nazwa) pomiędzy danymi, z wcześniej już odfiltrowanymi informacjami, które zawężają obszar poszukiwań.

W zrozumieniu tego mechanizmu pomaga prezentacja możliwości systemu, którą w drodze wyjątku mogłem obserwować. Niestety, jak zastrzegł Kamil, analityk, który "czesania" danych uczył się od doświadczonej agentki FBI, nie wiele z tego mogę opisać, by "nie uczyć bandytów, jak nie dać się złapa"”.

Niezwykłe jest jednak to, że po połączeniu informacji o najczęściej używanych w fałszywych ogłoszeniach o prace słowach, nazwiskach podejrzewanych, numerach kont, danych o lotach i wyciągach operacji z kart, z duża łatwością można namierzyć podejrzanych.

Kilkanaście minut na wytropienie handlarza ludźmi

Wszystko na ekranie dzieje się bardzo szybko. Po pierwszych wyszukaniach do systemu dołączane są kolejne bazy danych, aż do momentu kiedy na ekranie komputera pojawia się obraz ze Street View. Poszukiwania doprowadzają nas na ulice gdzieś w Ontario w USA, gdzie zlokalizowana jest pewna tajemnicza firma.

To z jej rachunku opłacane są ogłoszenia o prace, w których pojawiają się "niewłaściwe" słowa. Przy nich również pojawia się nazwisko człowieka, zatrzymywanego już w sprawach związanych z handlem ludźmi.

Okazuje się, że firma zarejestrowana jest pod adresem klubu nocnego dla panów i tak wszystko staje się jasne. Dziewczyny, które odpowiadały na ten anons nie miały pracować jako opiekunki do dzieci. Do ustalenia tego wystarczyło kilkanaście minut i kilka nieskomplikowanych operacji, których może nauczyć się każdy po krótkim szkoleniu. To kolejna przewaga systemu. Używający go nie musi być specem od analizy baz danych.

- Inspiracją do takiego wykorzystania platformy DataWalk był głośny przypadek amerykańskiego serwisu Backpage.com. Jego managerowie zostali oskarżeni o dopuszczanie do publikacji reklam promujących seksualne usługi dzieci oraz pomoc reklamodawcom w ich odpowiednim zredagowaniu, aby nie wyglądały na ogłoszenia dotyczące płatnego seksu - mówi Paweł Wieczyński.

MF też używa, ale...

Po projekcie pilotażowym w Warcie - drugim co do wielkości polskim ubezpieczycielu - podczas którego zwiększono skuteczność typowania szkód wątpliwych aż o 11 proc., rozpoczęło się pełne wdrożenie systemu i trwają oczekiwania na wyniki.

W firmie nikt jednak nie chce podać nam konkretniejszych danych. Podobnie rzecz ma się przy wykorzystaniu narzędzia przez Ministerstwo Finansów.

Resort wprawdzie również wykorzystuje ten patent, ale o szczegółach nikt jednak nic powiedzieć nam nie chce. Pytania o skuteczność spotykają się tylko z uśmiechami ze strony moich rozmówców, którzy zapewniają, że naprawdę są na ostatniej prostej w tworzeniu globalnego produktu na rynku wartym miliardy dolarów rocznie.

Cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość

Sukces nie zostanie jednak ogłoszony szybko, bo we Wrocławiu cały czas podkreślają, że są na kolejnym etapie. W pierwszym, w latach 2014 - 2015, przetestowali technologię w wielu obszarach. Na kończącym się właśnie drugim etapie w DataWalk, odkryli rynkową niszę wartą miliardy dolarów i sprawdzili z klientami-innowatorami, takimi jak Warta czy Ministerstwo Finansów, że polska technologia faktycznie jest w stanie skutecznie ją wypełnić.

- W połowie 2019 wejdziemy w etap trzeci, gdzie naszym celem będzie pozyskanie kilkunastu światowej klasy referencji. Na tym etapie będziemy się koncentrować przez kilka najbliższych lat i to będzie nasz następny krok w drodze do sukcesu w budowaniu globalnego produktu. Dopiero później będziemy dążyć do szerokiego pozyskiwania klientów na globalnym rynku - wyjaśnia Paweł Wieczyński.

Czym są te światowej klasy referencje? To dowody na to, że oprogramowanie zostało wybrane przez znaczące marki. W tym przypadku instytucje państwowe, ubezpieczyciele i służby specjalne. Na poziomie krajowym to już się udało. Te referencje zapewniają m.in. MF i Warta. Pojawienie się kolejnych jest tylko kwestią czasu. W skali światowej będzie to jednak trudniejsze.

- Jedynie 3 procent firm jest w stanie zakupić oprogramowanie bez referencji. Dlatego w najbliższym czasie skoncentrujemy się na pozyskaniu tych światowej klasy klientów. Dopiero później zatrudnimy sztab handlowców, który na obecnym etapie, nie jest jeszcze w stanie generować rentownej sprzedaży - mówi Wieczyński, raz jeszcze pokazując, że mają w DataWalk wystarczające zasoby cierpliwości.

Brakuje dobrego przykładu

To za sprawą właśnie tej cnoty firmy małe stają się wielkimi. Startupy z garażu stają się globalnymi markami, które sprzedają licencje na swoje produkty, a nie sprzedają się za kilka milionów dolarów łapczywym inwestorom przywożącym walizki dolarów.

Paweł Wieczyński dokładnie wie dlaczego tak wielu zdolnym ludziom z naszego kraju, nie udało się przeskoczyć do tego kolejnego etapu.

- Świetnych ekspertów i młodych, utalentowanych ludzi nam nie brakuje. Brakuje tylko przykładu i wiedzy jak wprowadzać produkty na globalne rynki. Zarówno Krzemowa Dolina, jak i jej izraelski odpowiednik, Silicon Wadi, powstały nie dlatego, że ktoś to zaplanował, ale dlatego, że pojawiły się firmy, które odniosły sukces i to one stworzyły ekosystem - przekonuje prezes DataWalk.

Mój rozmówca jest zwolennikiem teorii szyku lotu dzikich gęsi i uważa, że żeby odnieść sukces najpierw musimy importować do Polski to, czego nam brakuje, czyli wiedzę na temat budowania globalnego produktu. Żeby to się udało do Wrocławia ściągnięto najlepszych ekspertów z branży, którzy na razie zarabiają poniżej swoich możliwości. Dlaczego?

- Topowi specjaliści na szczęście lubią nowe wyzwania. Lubią się uczyć i pracować z ciekawą technologią i ciekawymi ludźmi. Jesteśmy im w stanie to zapewnić. Podczas rozmów kwalifikacyjnych nie owijamy w bawełnę: szczerze mówimy, że pracujemy ciężko, w dwóch strefach czasowych, ale za to z ludźmi, którzy są legendami w swoich branżach - mówi prezes DataWalk.

Na giełdę marsz

Praca zgodnie z czasem amerykańskim i polskim skutkuje tym, że praktycznie przez cały czas wrocławskie biura spółki tętnią życiem. Kiedy robi się tutaj pusto? Tego nikt nam nie chce powiedzieć.

Wiemy jednak ponad wszelką wątpliwość, że wraz z wrocławskim zespołem pracuje m.in. Chris Westphal, który stworzył podobną firmę i sprzedał ją koncernowi zbrojeniowemu Raytheon (producent systemu Patriot), a także jest ekspertem i autorem kilku książek z zakresu analityki inwestygacyjnej, Bob Thomas, który opracowywał strategie marketingowe dla HP, Gabe Gothard, współtwórca firmy 3PAR, firmy przejętej przez HP za 2,4 mld dol., Andrzej Frys, twórca firmy Teta.

A skąd wrocławianie biorą pieniądze na to, by cierpliwie i bez pośpiechu zmierzać do celu? W Dolinie Krzemowej spółki technologiczne pozyskują finansowanie w rundach oznaczonych literami: A, B, C w zależności od osiągniętego etapu rozwoju. Runda A w przypadku DataWalk wynosiła 21 mln zł, przy cenie 45 zł za akcję. Ale to nie wszystko.

- Łącznie w swojej historii pozyskaliśmy finansowanie o wartości około 50 mln zł. Obecnie nasza wycena rynkowa, czyli kapitalizacja na Newconnect, jest w okolicy 100 mln zł - mówi prezes Wieczyński.

Jako, że do realizacji tych ambitnych celów potrzebnych będzie jeszcze więcej pieniędzy zarząd spółki w ogłoszeniu o zwołaniu walnego zgromadzenia z 10 lipca 2018 r., zaproponował podjęcie uchwały o emisji nowych oraz o zmianie rynku notowań akcji z NewConnect na rynek regulowany GPW.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl

wiadomości
pomysł na biznes
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(30)
Sceptyk
6 lat temu
Po 10 latach od utworzenia start-up'u ciągle firma jest "na drodze do sukcesu" i "już za chwilę będzie dobrze". Ta raczej kiepski żart... Globalni gracze w tej dziedzinie jak SAS czy Oracle nie mają problemu z odtworzeniem jak prostych funkcjonalności... Przepalenie kolejnych 100 mln wiele już nie pomoże
Jdbdhd
6 lat temu
Nie wiedziałem, że mozna patentować rozwiązania software’owe...
Abdul Visimul...
6 lat temu
Nie chce wyjść na malkontenta...ale MOSAD w latach już 50tych znajdywał kogo chciał i gdzie chciał i jak chciał...a dzisiaj maja takie technologie ze sie nawet "fizjologom" nie śniło...tylko ze nie chcą sie nimi dzielić bo i po co....wiec ta aplikacja ma male szanse powodzenia....dziś każdy kto ma kilka milionów dolarów w walizce moze zapłacić MOSAD-owi i znaleźć nawet pryszcza na tyłku sąsiadki.... Owszem większość stwierdzi...PŁACIĆ ŻYDOM?...no Amerykanie jakoś placa i u nich Al-Kaida sie nie rozprzestrzenia w przeciwieństwie do Europy....
gość
6 lat temu
Jeśli to jest takie dobre i szybkie to aż dziwne że co chwila słyszy się o handlu ludzimi w Polsce.
asdf
6 lat temu
Troche jak liczba winnych przekroczenia predkosci... liczba juz znana, tylko winnych trzeba dopasowac...
...
Następna strona