Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Bereźnicki
Jacek Bereźnicki
|

Zniesienie limitu składek ZUS znowu straszy przedsiębiorców. TK wyznaczył datę

61
Podziel się:

30 października Trybunał Konstytucyjny zajmie się zniesieniem limitu składek ZUS. Ustawa, która znacznie zwiększa koszty zatrudnienia specjalistów, została zaskarżona przez prezydenta. Firmy, które pozamykały już budżety, mogą mieć problem.

Na zmianach mogą najwięcej stracić polskie firmy zatrudniające wysokiej klasy specjalistów.
Na zmianach mogą najwięcej stracić polskie firmy zatrudniające wysokiej klasy specjalistów. (Jacek Bereźnicki)

Od dwóch dekad obowiązuje zasada, według której po przekroczeniu 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia przestaje się płacić składki na ubezpieczenie rentowe i emerytalne. Prezent dla świetnie zarabiających? Nic z tych rzeczy. To rodzaj bezpiecznika chroniącego system emerytalny przed wypłacaniem ekstremalnie wysokich świadczeń w przyszłości.

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej uznało jednak, że ważniejsze jest tu i teraz i postanowiło limit 30-krotności zlikwidować. Do ZUS-u miała popłynąć rzeka przeszło 5 miliardów złotych rocznie. Problem polega jednak na tym, że jej źródłem są dochody 350 tys. najwyżej cenionych pracowników na rynku. Główny ciężar miały ponieść zatrudniające je firmy.

Wokół likwidacji limitu 30-krotności składek ZUS zrobiło się gorąco pod koniec zeszłego roku. Przygotowana przez MRPiPS ustawa miała wejść już od 1 stycznia 2018 r., tym samym firmom nie dano czasu na dostosowanie się do tak poważnej zmiany.

Po zmasowanej krytyce ze strony ekspertów gospodarczych, organizacji pracodawców, a nawet "Solidarności", rząd ugiął się i przesunął wejście ustawy w życie o rok. Potem ustawę do Trybunału Konstytucyjnego zaskarżył prezydent Andrzej Duda, którego wątpliwości wzbudził tryb prac nad ustawą. Stronie społecznej na konsultacje dano zaledwie kilka godzin.

Wideo: Ulga na start. Noty na stronie ZUS groźne dla przedsiębiorców

TK miał rozpatrzyć skargę prezydenta 10 lipca, ale termin ten odwołano i nie wyznaczono nowego. Cisza wokół całej sprawy sprawiła, że wiele firm uznało, że rząd postanowił po cichu wycofać się z kontrowersyjnej reformy.

Trybunał przerywa milczenie

Na stronie internetowej Trybunału niespodziewanie pojawiła się informacja, że prezydencka skarga na zniesienie limitu 30-krotności zostanie rozpatrzona 30 października. "Od tego rozstrzygnięcia zależą dalsze losy ustawy. Istotny wzrost kosztów pracowniczych już od przyszłego roku wisi więc na włosku" - wskazał Marek Gadacz z firmy Crido Taxand.

Jeśli firmy założyły, że zniesienie 30-krotności limitu składek ZUS już im nie zagraża, teraz może czekać je nieprzyjemna niespodzianka. W praktyce oznacza to bowiem lawinowy wzrost kosztów zatrudnienia najlepiej opłacanych pracowników. Większość dużych firm ma już pozamykane budżety na 2019 rok, a jeśli nowe przepisy wejdą w życie 1 stycznia, może je czekać gorączkowe poszukiwanie dodatkowych środków.

- Dzięki temu, że TK zajmie się 30 października tą kwestią, przynajmniej przerwana zostanie niepewność odnośnie staniu prawnego - mówi nam Arkadiusz Pączka, ekspert Pracodawców RP. - Duża liczba naszych członków nieustannie nas pyta o kierunki rozstrzygnięcia - dodaje.

Jak podkreśla Arkadiusz Pączka, zniesienie limitu składek ZUS będzie większym problemem dla pracodawców niż dla pracowników. - Pracownicy mają amortyzację po stronie obniżonej składki NFZ i obniżonym podatku dochodowym, podczas gdy pracodawcy w dużo większym stopniu finansują składkę rentową. Rozkład kosztów jest więc mocno przechylony w stronę pracodawców - zwraca uwagę.

Firmy mogą być zmuszone do cięcia pensji

- Aby zmieścić się w planowanym budżecie wynagrodzeń na kolejny rok, który w większości firm jest już zaplanowany, trzeba byłoby wprowadzić dość spore cięcia pensji, co pewnie byłoby bardzo trudne do zrobienia i niepożądane - wskazuje ekspert Pracodawców RP.

Jak wyliczyli eksperci, praca najwyżej opłacanych pracowników etatowych byłaby opodatkowana na poziomie 70 proc. W 2018 roku zmiany dotknęłyby wszystkich, których wynagrodzenie brutto przekracza 10 658 zł, czyli średnio 7280 zł netto miesięcznie. Zmiana dotyczyć ma ok. 350 tysięcy osób pracujących na etacie, co oznacza, że z pracy każdej z tych osób rząd wyciśnie statystycznie ok. 15,5 tys. zł rocznie.

Jak wyliczył money.pl, zniesienie limitu składek ZUS w praktyce oznaczałoby wprowadzenie trzeciego progu podatkowego o stawce 40,8 proc.

Drastycznie zwiększenie kosztów zatrudniania wysokiej klasy specjalistów i menedżerów może w szczególności zaszkodzić tym polskim firmom, które starają się konkurować z potężnymi zagranicznymi korporacjami na rynku finansowym czy wysokich technologii.

- Budżet zyskałby zgodnie z rządowymi szacunkami dodatkowe ok. 5,2 mld zł rocznie, ale tylko na krótką metę - kontynuuje Arkadiusz Pączka. Jak wyjaśnia, pieniądze wpłacone do systemu trzeba będzie później zwrócić.

Kumulacja kosztowa firm

- Liczymy na pozytywne dla pracodawców rozstrzygniecie TK, bo należy pamiętać, iż budżety pracodawców, co prawda na razie tych większych, obciążone zostaną już w przyszłym roku kosztami przyjętej niedawno ustawy o PPK, a potencjalne nałożenie na to kosztów zniesienia limitu 30-krotności może stanowić dużą kumulację kosztową - wskazuje Pączka. - Ten wzrost kosztów pracy, w głównej mierze dotyczącym wysokiej klasy specjalistów w mojej opinii zmniejszy atrakcyjność tworzenia w naszym kraju innowacyjnych miejsc pracy - ocenia.

Z kolei Przemysław Polaczek, partner zarządzający w Grant Thornton, mówi money.pl, że jeśli ZUS na zniesieniu 30-krotności ma zyskać ponad 5 mld zł wpływów, to "jasne jest, że o taką samą kwotę będzie musiała spaść konsumpcja i o tyle wzrosną koszty pracodawców".

Jak jednak wskazuje ekspert, "jeszcze większe będą straty pośrednie, niemierzalne". - Rząd, nakładając takie dodatkowe koszty na firmy i pracowników, wysyła do działających w Polsce firm sygnał, że w każdej chwili mogą dostać od rządu pałką po głowie - mówi ekspert. - Co więcej, daje potencjalnym inwestorom zagranicznym podstawy do stwierdzenia, że legislacyjnie Polska nie jest stabilnym państwem, a obecnym inwestorom po raz kolejny zmienia zasady gry w trakcie gry, bo z pewnością nie uwzględniali oni takiego skokowego wzrostu kosztów pracy w swoich wyliczeniach dotyczących inwestycji - dodaje.

- Obawiam się też, że te zmiany uderzą głównie w polskie firmy i że utrudnią im konkurowanie z zagraniczną konkurencją - mówi Przemysław Polaczek. - Pracownicy będą starali się przerzucać na pracodawców koszt wyższego ZUS-u, a wydaje się, że zagranicznym firmom będzie łatwiej ten koszt na siebie wziąć. Może to spowodować, że polskim pracodawcom będzie jeszcze trudniej konkurować w walce o specjalistów niż dzisiaj - stwierdza.

Według eksperta Grant Thornton jest to "kolejny przykład tego, jak chaotyczny jest sposób stanowienia prawa w Polsce". - Pamiętajmy, że już sam projekt ustawy powstawał w potwornym pośpiechu. Pod koniec 2017 r. był wrzucany do Sejmu w zasadzie bez jakichkolwiek konsultacji społecznych i niemal bez jakiegokolwiek planowanego vacatio legis - podkreśla.

- Teraz TK też zignorował przedsiębiorców i ich potrzebę przygotowania się do zmian prawnych i też wydaje orzeczenie na ostatnią chwilę - zwraca uwagę Polaczek. - Dlatego miejmy nadzieję, że Trybunał skłania się ku zakwestionowaniu tej reformy i problem jednak się rozwiąże - dodaje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(61)
dociekliwy
6 lat temu
Jednoosobowe firmy też powinny płacić ZUS od całości dochodu! Wszyscy mają być traktowani równo!
wolny
6 lat temu
Bzdury!! Artykuł wyjątkowo tendencyjny! Mali płacą nawet jedna trzecią swojego dochodu? Fajnie? Kto jest najmądrzejszym narodem? Żydzi? No to zobaczcie jak wygląda system podatkowy w Izraelu. Jest silnie progresywny z progami podatkowymi od 10% do 50 % i wysoką kwotą wolną od podatku (ponad 57 tys. zł w przeliczeniu) prawie dla wszystkich (oprócz garstki najbogatszych). Na przykład w Wielkiej Brytanii kwota wolna wynosi około 13 tysięcy 100 euro, na Słowacji kwota ta wynosi 3 tysiące 800 euro . Nawet w Czechach ZUS się płaci od całości dochodu a nie od jakiejś tam "trzydziestokrotności". W Czechach ZUS płaci się od całości dochodu i wyższy niż w Polsce bo ponad 21,3% dochodu (ponad 40% wynagrodzenia) i dla jednoosobowej działalności gospodarczej są dwa progi podatkowe 15% i 22%. Mają najniższe bezrobocie w UE i wyższe płace bo Ukraińców nie sprowadzają ( z wyjątkiem małej liczby około 20 tys.). Tak powinno być. Dla ponad 80% Polaków skandalicznie niska kwota wolna jest zamrożona od 11 lat na poziomie 3091 zł i realnie co roku maleje biorąc pod uwagę inflację (Skumulowana inflacja wyniosła w tym czasie ok. 42 proc) ! To wyjątkowo skandaliczna liberalna patologia. 8000 zł będą mieli tylko ci co mają dochód miesięczny poniżej 1085 zł (13 000 zł rocznie) Oszustwo wyborcze. Zabiera się biednym żeby dać ubogim a nie rusza się najbogatszych ( z wyjątkiem tej maleńkiej zmiany 4% podatku od dochodów powyżej miliona zł rocznie)! Uposażenie poselskie jest opodatkowane na zasadach ogólnych, a więc korzysta z kwoty wolnej w wysokości 3 tys. 91 zł. Dieta poselska jest natomiast do kwoty 2 tys. 280 zł miesięcznie wolna od podatku dochodowego. W praktyce oznacza to, że wynagrodzenie posła jest wolne od podatku do kwoty 30 tys. 451 zł w skali roku. Raport firmy doradczej KPMG o rynku dóbr luksusowych. Według jego autorów w 2016 r. zamożnych Polaków (czyli rozliczających się według drugiej 32-procentowej stawki PIT lub 19-procentowej liniowej) mogło być łącznie ponad milion - po raz pierwszy w siedmioletniej historii tego badania. Ich łączny dochód wyliczono na 171 mld zł. Przeciętny roczny dochód "liniowców" wyniósł w 2015 roku 220 024 zł (18 tys. miesięcznie) i był o prawie 15 tys. zł wyższy niż w 2014 r. Ile jest teraz? Nierówności w Polsce są coraz większe, a ponad połowę wzrostu dochodu w latach 2014-2015 przechwyciło najbogatsze 5 proc. społeczeństwa. 1 proc. najwyżej zarabiających w Polsce otrzymuje prawie 14 proc. całego dochodu wypracowanego w gospodarce - tak wskazują dane. W Szwecji górny 1 proc. najbogatszych dostaje mniej niż 8 proc. łącznego dochodu. Z najnowszego rankingu miesięcznika Forbes wynika, że w roku 2016 mieliśmy w Polsce 25 miliarderów, w 2017 jest ich 32. Pracownik zarabiający u nas średnią krajową dostaje na rękę, według raportu PwC, zaledwie 71 proc. dochodów brutto. Natomiast osoba, która prowadzi jednoosobową działalność biznesową i inkasuje każdego miesiąca 100 tys. zł, odda fiskusowi tylko 20 proc. tego, co zarabia. Tak wygląda dziś podatkowa sprawiedliwość w Polsce. Łączna składka na ZUS w Polsce to ponad 35% wynagrodzenia (ale w Polsce najbogatszych to nie dotyczy) . W kilku krajach przekroczony jest próg 40% (Słowacja, Czechy, Rumunia, Węgry, Grecja, Belgia, Holandia, Niemcy), a w przypadku Francji nawet 60%. W minionym roku na podwyżkę składek na ubezpieczenie społeczne zdecydowały się Niemcy - dodaje Joanna Narkiewicz-Tarłowska, dyrektor w dziale prawno-podatkowym PwC. W Polsce trwa w najlepsze liberalna paranoja!!
waldek
6 lat temu
Nsjlepiej zabrac emerytom
depdep
6 lat temu
To jest właśnie polska patologia i brak logiki. Najlepiej zarabiający płacą mniejsze podatki (składka ZUS jest podatkiem celowym - nie jest to ubezpieczenie, bo jest przymusowa) - właśnie dlatego, że była górna granica składek rocznych. Jednocześnie ci sami ludzie byli opodatkowywani podatkiem dochodowym progresywnym - bo są "bogaci". Gdzie tu sens w tym bałaganie?
Marcin
6 lat temu
Co za brednie? Jaki Trybunal? Ten pisowski organ do przyklepywania pisowskich widzimisie, zrobi to co zarządzi kulawa kaczka.
...
Następna strona