Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Maciej Czujko
|

Adamiec: Za kilka miesięcy czekają nas duże wzrosty na GPW

0
Podziel się:
Adamiec: Za kilka miesięcy czekają nas duże wzrosty na GPW

Money.pl: Przeciętny gracz giełdowy, któremu czkawką odbijają się jeszcze ubiegło- i tegoroczne spadki na giełdzie, patrzy na rosnące od tygodni indeksy giełdowe i wie, że czeka go nerwowa decyzja, czy znowu inwestować. Kogo ma się poradzić?

*Alfred Adamiec, główny ekonomista Noble Bank: *Na pewno nie wolno słuchać podszeptów życzliwych ludzi: kolegów, rodziny, znajomych. Trzeba siąść, trochę poczytać, nie zagłębiając się w jakieś opasłe i nużące opracowania, a potem przefiltrować wszystkie informacje przez sito zdrowego rozsądku i zdecydować.

Rozumiem, że pod sformułowaniem _ trochę poczytać _ kryje się zachęta do zapoznania się z opiniami analityków.

Tak.

Ale przecież stracili oni nasze zaufanie. Przez wiele miesięcy bessy nie przestawali zapowiadać jej końca, a ludzie tracili w tym czasie pieniądze.

No na pewno, na pewno...

...i dlatego teraz _ Puls Biznesu _ przeprowadza to dość upokarzające dla nich doświadczenie, w którym małpa, ramię w ramię z analitykami, inwestuje na giełdzie. Pan też należy do grupy ekspertów?

(Śmiech) Trudno jest mówić o sobie. Ale wydaje mi się, że fachowców od giełdy, doradców i maklerów spotkała pewna niesprawiedliwość. Błędem było to, że szukano u nich rad dla przeciętnego inwestora, a nie ma czegoś takiego. To tak, jak w sklepie z ubraniami: każdy ma swój rozmiar i upodobania względem rodzaju i fasonu odzieży.

Gdyby zrobić futro, które miałoby pasować na wszystkich, to nie pasowałoby ono na nikogo. Dlatego, żeby obarczać odpowiedzialnością specjalistę, trzeba spotkać się z nim w cztery oczy i w ten sposób wysłuchać rad.

Raport Money.pl
*W 1993 roku wszyscy zarabiali na giełdzie * W 18-letniej historii Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie najlepszym dla inwestorów był rok 1993. W ciągu 12 miesięcy indeks WIG zyskał na wartości aż 1095 procent. Czytaj w Money.pl

Nie bardzo rozumiem to porównanie. Przecież w sklepach produkty dostosowywane dla klientów są różne. A na giełdzie klient chce jednego: zysku - a ten nie ma fasonów, ani krojów.

Ale sposoby jego zdobywania - czyli narzędzia są różne. A po to właśnie przychodzi klient, po narzędzia. Jednemu więc będzie pasowała gra w krótkim czasie, nastawiona na szybki i duży zysk, a drugiemu długoterminowa inwestycja na wiele lat.

Poza tym, gracze różnią się od siebie psychologicznie, i do tej psychologi trzeba dostosować strategię, by odnieść sukces. Ja np. wiem, że dobrze znoszę dużą stratę w oczekiwaniu na zyski, więc nie ulegam panice, gdy topnieją mi pieniądze na giełdzie i czekam na odbicie. Natomiast bardzo nerwowo zachowuję się gdy np. przeoczę optymalny moment do kupna lub sprzedaży. Do tych cech muszę dostosować więc swoją strategię.

Ale jeśli ten przeciętny inwestor będzie _ trochę czytał _, to dotrze do opinii grupy specjalistów cytowanych w mediach, których nie może spotkać oko w oko, i którzy mylili się właśnie w ogólnych diagnozach. Według mnie oni są jak wróżki. Mówią, że będzie dobrze, żeby było dobrze?

Na pewno tak jest. Ale to robią nawet najwięksi. Działania Baracka Obamy opierają się teraz na słowach i zapewnieniach, które mają przywrócić spokój i dobre nastroje w gospodarce. I to nie jest zła strategia. Ona pomaga.

Ale jeśli inwestor zdaje sobie sprawę z takiego działania autorytetów, to już sam nie wie, czy rzeczywiście jest dobrze, czy znowu oni chcieliby, żeby było dobrze. To odbiera zaufanie.

To, co działo się w ostatnim roku, jest bezprecedensowe. Z takimi wahaniami kursów nie mieliśmy do czynienia jeszcze nigdy. To przerosło wszystkich analityków. Ale, z drugiej strony, klienci w czasie hossy sami też naciskali na fachowców, by nie przestawali obiecywać im, że będzie dobrze.

Jak to?

Proste. Nagle wszyscy chcieli inwestować i szukali takich fachowców, którzy podpowiedzą im, gdzie są największe pieniądze. I nawet jeśli ci eksperci spodziewali się, że indeks małych i średnich przedsiębiorstw - który był jak żyła złota - jest już na granicy załamania, to nie mówili tego. Dlatego że wtedy klienci poszliby od nich do takich fachowców, którzy upewniliby ich w przekonaniu, że jednak jeszcze warto. Słowem, nikt nie chciał wierzyć, że będzie jakiś kryzys.

To nie jest wina klientów, tylko asertywności i chciwości ekspertów.

Zgadza się. Proszę sobie jednak wyobrazić, że wchodzi pan do salonu samochodowego i mówi: _ Mam pieniądze, chcę ferrari _. Na te słowa zjawia się sprzedawca, który wypytuje, ile pan już jeździ autem, a gdy dowiaduje się, że właśnie zrobił pan prawo jazdy, to dla bezpieczeństwa proponuje cinquecento? Możliwe? Nie. Tak właśnie było z giełdą. Choć wiadomo, że uczciwie jest mówić prawdę i ja zawsze uczciwie przedstawiam prawdopodobieństwo zdarzeń na rynku.

Raport Money.pl
*18 lat GPW: Na początku było 5 spółek * W ciągu 18 lat rodzimym rynkiem giełdowym udało się zainteresować bezpośrednio ponad milion Polaków. Kapitalizacja giełdy przekroczyła w pewnym momencie bilion złotych, a liczba spółek wzrosła z 5 do 373. Czytaj w Money.pl

No to proszę powiedzieć, czy to już koniec spadków i teraz zaczną się wzrosty na giełdzie?

Nie powiem na pewno, bo jeszcze raz podkreślam, że nauczyłem się wiary w prawdopodobieństwo i pewne cykle. Dlatego mogę powiedzieć tylko - a może _ aż _ - że najprawdopodobniej najgorsze na giełdzie mamy już za sobą.

Daję 20 procent, że będziemy jeszcze pogłębiać dołki, czyli indeksy będą spadać poniżej pewnych granicznych poziomów. Ale na 80 procent - i wskazuje to analiza techniczna - kolejna bessa przyjdzie dopiero na przełomie tego i następnego roku, albo na wiosnę 2010.

W tym wariancie zakładamy też, że indeks będzie się wahał wokół obecnych poziomów w granicach plus minus 10 proc. To wersja pesymistyczna. Przy optymistycznym założeniu na razie będziemy mieli to, co do tej pory, czyli powolne wzrosty, ale za kilka miesięcy przerodzą się one w poważna hossę.

No dobrze, a jaką mamy gwarancję, że Pan właśnie nie wróży?

Podpisuję się pod tym imieniem i nazwiskiem. Pod tym, że nie wróżę, bo oczywiście zakładam, że mogę się mylić. Nigdy nie ma stuprocentowej pewności, że nie wydarzy się coś nieprzewidywalnego.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)