Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

AMS da sobie radę bez inwestora...

0
Podziel się:

Prezes Art Marketing Syndicate twierdzi, że spółka na razie nie musi wprowadzać inwestora. I dodaje, że Agora, której wezwanie do sprzedaży akcji AMS spaliło na panewce, nie powinna rezygnować z rozmów o wejściu do spółki.
/ Puls Biznesu /

AMS da sobie radę bez inwestora...

Prezes Art Marketing Syndicate twierdzi, że spółka na razie nie musi wprowadzać inwestora. I dodaje, że Agora, której wezwanie do sprzedaży akcji AMS spaliło na panewce, nie powinna rezygnować z rozmów o wejściu do spółki.

Dziś kończy się wezwanie na 25 proc. akcji AMS, ogłoszone przez francuskiego potentata reklamy zewnętrznej - JCDecaux. Ponieważ cena 66 zł jest niższa od tej, którą oferowała Agora, więc wezwanie Francuzów zapewne podzieli los projektu wydawcy 'Gazety Wyborczej'. Chyba, że inwestor zadowoli się skromniejszym pakietem walorów.
- Spodziewamy się, że inwestorzy w tym wezwaniu sprzedadzą kilka procent naszych akcji - mówi Tomasz Kawka.

Bez wsparcia, ale...

Prezes AMS zaznacza jednak, że spółka może sobie dać radę bez pomocy strategicznego partnera.

- Inwestor strategiczny nie był nam do tej pory potrzebny. Nadal możemy rozwijać się o własnych siłach - przekonuje Tomasz Kawka.

Jego zdaniem, jedynym czynnikiem, który mógłby motywować spółkę do szukania inwestora jest konsolidacja branży w Europie i korzyści, jakie spółce mógłby przynieść mariaż z dużym inwestorem branżowym.

- BB Investment bierze pod uwagę sprzedaż pakietu, ale po cenie znacznie przewyższającej planowany wzrost jego wartości w najbliższych latach - mówi prezes.

Dotychczasowe oferty Agory (70 zł za akcję) i JC Decaux (66 zł) nie skłonią BB Investment do upłynnienia pakietu. Sam Tomasz Kawka powstrzymuje się od podania poziomu atrakcyjnej ceny dla właścicieli. Mówi jedynie, jest ona znacząco wyższa od dotychczas składanych ofert.

- Jeżeli zdecydujemy się na pozyskanie inwestora, ogłosimy jakie warunki będzie musiał spełnić i w jakim trybie się to odbędzie - tłumaczy prezes AMS.

Swoją decyzję w sprawie przyszłości spółki władze i akcjonariusze AMS mają przedstawić jeszcze w maju.

Brak alternatywy

Wielkim przegranym ostatniego wyścigu o walory AMS jest Agora. Jak twierdzi Tomasz Kawka, wydawca 'GW' interesował się spółką mniej więcej od roku.

- Nasi akcjonariusze nie byli skłonni rozmawiać o sprzedaży walorów, ponieważ propozycje Agory nie były atrakcyjne. Inwestor ogłosił wezwanie nagle, bez porozumienia z naszym zarządem i właścicielami - dlatego zostało uznane za nieprzyjazne. Inwestor zainteresowany zakupem udziałów w AMS powinien przygotować plan prowadzenia wspólnego przedsiębiorstwa. Agora tego nie zrobiła, choć chciałaby zaistnieć jako prawie 25-proc. udziałowiec spółki. Nie wiedzieliśmy, jak ocenia posunięcia zarządu i jak chciałaby na nie wpływać - tłumaczy szef AMS.

Po niepowodzeniu wezwania Agora ogłosiła, że nie będzie zabiegać o akcje AMS. Ale Tomasz Kawka nie uznaje sprawy za przesądzoną.

- Na ich miejscu nie rezygnowałbym. Koncentracja na rynku mediów będzie postępować, a w branży reklamy zewnętrznej nie ma dla Agory alternatywy zgodnej z jej ambicjami. Budowa silnej firmy outdoorowej od początku trwałaby zbyt długo - mówi Tomasz Kawka.

Jego zdaniem, AMS mógłby zyskać na wejściu Agory, ale korzyści te nie są tak widoczne jak w przypadku mariażu z reprezentantem branży reklamowej.

Jedno jest pewne - na ostatnim zamieszaniu skorzystali akcjonariusze firmy. Walka o uzyskanie wpływów w AMS w ciągu miesiąca wywindowała cenę walorów spółki z ponad 40 do prawie 70 zł.

Skutki ograniczeń

Agora uznała, że wobec nowych ograniczeń prawnych (głównie zakazu reklamy papierosów i alkoholu) nie ma sensu windować oferowanej ceny za akcje AMS. Prezes Kawka przyznaje, że spółka już odczuwa skutki wprowadzenia nowych przepisów.

- W 2000 r. z reklamy tych produktów pochodziło kilkanaście procent naszych obrotów. Skutki ograniczeń będziemy odczuwać jeszcze przez dwa-trzy lata. Wszystko zależy od sytuacji polskiej gospodarki - jeśli ta będzie się poprawiać, to w dłuższej perspektywie straty powinny być niezauważalne - uważa Tomasz Kawka.

Mimo to, w AMS prawdopodobne dojdzie do zwolnień. W firmie, nie licząc podwykonawców, pracuje około 400 osób.
Branża outdoorowa upatruje swojej nadziei w handlu - hipermarkety już dziś są znaczącymi klientami. Obiecującymi sektorami klientów są też czasopisma, media, firmy motoryzacyjne i branża telekomunikacyjna.

- Liczymy na większe zainteresowanie firm kosmetycznych, odzieżowych i oferujących usługi finansowe - podsumowuje Tomasz Kawka.

Jego zdaniem, przyszłość reklamy zewnętrznej w Polsce jest uzależniona m.in. od postawy władz aglomeracji.

- Oczekujemy współpracy ze strony władz miast. Chodzi nam o to, by firmy outdoorowe były traktowane jako inwestorzy, a nie jako firmy wyłącznie żyjące z reklamy - twierdzi Tomasz Kawka.

Kłopoty z władzami miasta miała m.in. poznańska firma Top-Art, od której AMS odkupił sieć nośników wielkoformatowych. Okazało się, że część tablic zamontowana była nielegalnie, a sama spółka - poważnie zadłużona.

- Z nielegalnych nośników rezygnowaliśmy, albo przeprowadzaliśmy proces ich legalizacji. Długi spółki nas nie dotyczą, bo my kupiliśmy od niej prawa do nośników. Część z nich była zadłużona w ZDM, ale w takich przypadkach pokrywaliśmy zobowiązania za zajęcie miejsca przy pasach ruchu drogowego - informuje Tomasz Kawka.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)