Politycy psują obraz Polski w świecie, ale nie mają wpływu na decyzje o inwestycjach. Wielu zagranicznych inwestorów nie interesuje się polską sceną polityczną. Na razie -pisze "Puls Biznesu".
Robią swoje, budują fabryki i nie oglądają debat sejmowych. To, co dzieje się na naszym podwórku mało ich obchodzi, chyba że źle o naszej sytuacji napiszą renomowane zagraniczne gazety. Liczą się jednak przede wszystkim nadal dobre wskaźniki makroekonomiczne, duży rynek, wykwalifikowana siła robocza oraz warunki do inwestowania. Choć Polska nie ma prawnych rozwiązań, to z powodzeniem stosuje wobec inwestorów system zachęt konkurencyjnych do oferowanych przez Czechy czy Słowację. Inwestorzy walą drzwiami i oknami i na razie nic nie wskazuje na to, żeby mieli przestać. Według NBP w pierwszym półroczu inwestycje przekroczyły 5,7 miliarda dolarów, podczas gdy w ubiegłym roku ich napływ przyniósł 9,6 miliarda dolarów.
Ale uwaga - pisze "Puls Biznesu". Decyzje o inwestycji podejmuje się z blisko dwuletnim wyprzedzeniem. Na razie Polska jest na fali, wchodzą największe koncerny, inwestycje planują kolejne. Jednak niemal wszyscy prezesi zagranicznych firm wskazują, że na dłuższą metę polityczne zawirowania są bardzo niezdrowe dla gospodarki.
