.
Obecną debatę (inicjowaną głównie przez Francję - PAP) na temat uelastycznienia paktu ustalającego górny próg deficytu budżetowego na 3 proc. PKB uważa Balcerowicz za niepokojącą.
"Spodziewam się, że członkowie eurostrefy nie wyjdą poza reguły ustalone w pakcie (...) Nie powinno się tych reguł podkopywać" - powiedział.
Balcerowicz podobnie jak Jarai i Tuma obawia się, że ustawiczne łamanie paktu zmniejszy presję na rządy krajów akcesyjnych, by stosując twarde posunięcia uporządkowały swoje finanse. Jeśli tak się stanie, to rynek straci rozeznanie w kierunku polityki ekonomicznej tych krajów i kurs ich walut może przestać być stabilny.
"Rządom potrzebne są hamulce. Liczne kraje płaciły koszty za brak dyscypliny budżetowej. W interesie nowych członków UE jest to, by podstawowe zasady paktu nie były naruszane" - mówi Balcerowicz.
Prezes NBP jest zwolennikiem jak najszybszego wejścia do eurostrefy, jeszcze w 2007 roku, ponieważ wczesna data wprowadzenia euro oznaczałaby, że rząd Leszka Millera nie mógłby odkładać na później redukcji deficytu budżetowego, który wzrósł z 2 proc. PKB w 2000 roku do ponad 6 proc. w tym roku.
"Trzej prezesi banków centralnych trzech największych gospodarek wśród krajów akcesyjnych w wywiadach dla Financial Timesa ostrzegli, że lekceważenie reguł deficytu przez Francję i Niemcy utrudni im przekonanie własnych rządów do ograniczenia wydatków po to, by spełnić kryterium deficytu budżetowego z traktatu z Maastricht" - napisał FT.
"Brak dyscypliny ustanawia dla nas bardzo zły przykład" -powiedział gazecie prezes Narodowego Banku Węgier Zsigmond Jarai. Węgry mają największy wśród krajów akcesyjnych deficyt budżetowy sięgający 9 proc. PKB.
"Musimy mieć stabilne finanse publiczne. Dwunastki nie stać na to, by o tym zapominać. Niektóre zasady muszą być przestrzegane"- dodaje Zdenek Tuma prezes Narodowego Banku Czech.
Francja i Niemcy najprawdopodobniej przekroczą limit deficytu budżetowego trzeci rok z rzędu, co grozi im grzywnami. Rządy w Paryżu i Berlinie sądzą, że w okresie stagnacji akcent w polityce ekonomicznej powinien zostać położony na pobudzeniu wzrostu, a nie na redukcji deficytu fiskalnego.
"Nie chcemy zarzucić paktu stabilizacji i wzrostu, ale chcemy go interpretować w ekonomicznie rozsądny sposób" - cytuje FT kanclerza RFN Gerharda Schroedera w innym artykule.