Barack Obama zamierza utrzymać obniżone podatki

Niecałe dwa miesiące przed prawyborami w USA rozgorzał międzypartyjny spór o politykę podatkową. Prezydent USA Barack Obama jest zdecydowany utrzymać większą część wygasających z końcem roku najniższych stawek podatkowych i wystąpi do Kongresu o zgodę. Opozycyjni Republikanie, którzy dokładnie tego się domagają, będą mieli teraz poważny dylemat.

Obowiązujące obniżone stawki podatkowe, uchwalone jeszcze za prezydentury Georga W. Busha, miały obowiązywać do końca 2010 roku. Rządzący Demokraci nie chcieli pierwotnie przedłużać obowiązywania prezentów podatkowych, ale wykorzystać dodatkowe przychody do redukcji rekordowego deficytu i wspierania koniunktury.

*Utrzymanie niskich podatków *celuje w przedsiębiorstwa średniej wielkości i właścicieli nieruchomości. Spodziewane propozycje podatkowe Obamy pozostają sporne także wśród jego własnej partii. Lewe skrzydło uważa, że utrzymanie polityki podatkowej Busha jest błędem. W latach 2001 - 2008 prezenty podatkowe Busha kosztowały USA 1,7 bln dolarów. W obliczu zadłużenia państwa polityka ta nie może być kontynuowana.
W tym tygodniu Obama ma dokonać zwrotu i oznajmi, że od 2011 roku wyższe podatki będą płacili jedynie Amerykanie zarabiający ponad 250 tys. dolarów rocznie. Dzięki temu do kasy państwa może wpłynąć dodatkowe 35 mld dolarów.

Jeżeli propozycja Obamy się urzeczywistni, Republikanie będą musieli zgodzić się na politykę fiskalną rządu, lub głosować przeciwko swojej linii. W weekend konserwatyści walczyli o jednolitą reakcję na niespodziewana pozycje Białego Domu.

Mark Pence, jedna z kluczowych postaci Republikanów w Izbie Reprezentantów, skrytykował nowy kurs Obamy w polityce fiskalnej jako _ zbyt małe zaczątek _. W rzeczywistości podatki musiałyby zostać obniżone w szerszym zakresie, co pozwoliłoby rozruszać kulejącą gospodarkę.

Opublikowane w piątek wyniki z amerykańskiego rynku pracy sygnalizują wprawdzie pewne ożywienie gospodarcze. Jednocześnie pokazują, jak długa i mozolna jest droga do stabilnej koniunktury. W sierpniu sektor prywatny stworzył 67 tys. nowych miejsc pracy, ale stopa bezrobocia wzrosła z 9,5 do 9,6 procent i utrzymuje się na poziomie powyżej 9 procent już od ponad 16 miesięcy z kolei.

Sytuacja ta niepokoi rząd USA i amerykańskich ekspertów ds. gospodarki, którzy obawiają się, że może to doprowadzić do kolejnej recesji, tzw. Double Dip. Wpływ mają na to także najnowsze dane z rynku nieruchomości, który jest nadal słaby. Mimo że oprocentowanie kredytów hipotecznych jest najniższe od pięćdziesięciu lat, sprzedaż domów nie może nabrać rozpędu. Dlatego też rząd uruchomił 14 miliardowy program pomocy, aby wesprzeć właścicieli nieruchomości winnych bankom hipotecznym więcej, niż warta jest ich nieruchomość. Liczba takich kredytów szacowana jest na 500 tys. do 1,5 mln.