Zdaniem ministra finansów Mirosława Gronickiego Polska może spełnić kryteria z Maastricht dotyczące wprowadzenia euro już w 2007r. Uważa on jednak, że NBP chce to zrobić za wszelką cenę we wspomnianym roku, podczas gdy w opinii rządu może ale nie musi to nastąpić w 2007 r. Jednocześnie kilka tygodni temu Komisja Europejska przedstawiła raport, w którym negatywnie oceniła szanse Polski na spełnienie wymaganych warunków przyjęcia euro.
Warto przy tym zwrócić uwagę na fakt, że o ile roku temu Polska nie spełniała tylko jednego kryterium, które dotyczyło deficytu budżetowego, o tyle w tym roku nie spełnia już trzech: deficytu budżetowego, inflacji oraz wysokości stóp procentowych. Wniosek jest jeden: sytuacja uległą w Polsce pogorszeniu.
Powodem takiej sytuacji ekonomicznej jest nieaktywna polityka fiskalna, która powoduje, że jedynym narzędziem oddziaływania na gospodarkę jest polityka monetarna. Podstawową przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że ostatnie rządy nie mają odwagi aby wprowadzić Planu Hausnera w całości. Nie są istotne powody, dlaczego tak się dzieje, tym bardziej, że te powody są powszechnie znane, ale problemem są skutki takiego działania.
Po pierwsze, przede wszystkim oddala się szansa na szybkie wprowadzenie euro w Polsce. Wprowadzenie europejskiej waluty wprowadziłoby dyscyplinę fiskalną oraz wykluczyłoby możliwość nieodpowiedzialnych działań ze strony polityków różnych opcji.
Po drugie, takie działania powodują spadek konkurencyjności polskich przedsiębiorstw na otwartym unijnym rynku, a to z kolei prowadzi do wzrostu bezrobocia i wzrostu ilości osób uzależnionych od zapomogi ze Skarbu Państwa.
Po trzecie, prowadzi to do osłabienia zdolności państwa do absorpcji funduszy z Unii Europejskiej.
Biorąc pod uwagę, że w przyszłym roku odbędą się wybory parlamentarne możliwości dokonania prawdziwych zmian w gospodarce są znikome. Może to doprowadzić do pogorszenia sytuacji gospodarczej państwa. Są już wstępne informacje, które stanowią zwiastun nadchodzących czasów. Wskaźniki wyprzedzające koniunkturę spadają, PKB w trzecim i czwartym kwartale nie będzie aż tak wysoki jak zakładano, podobnie jest w przypadku wzrostu PKB w pierwszych dwóch kwartałach 2005 r. Dodatkowo „efekt unijny” zaczyna osłabiać się, a zapasów w przedsiębiorstwach jest coraz więcej. W związku z tym można powiedzieć, że bez odpowiedniej polityki gospodarczej mającej na celu poprawę konkurencyjności gospodarki Polski, sytuacja ekonomiczna może być zła.
Czy to jest początek wcześniej zapowiadanej przez analityków WGI recesji poakcesyjnej?
Autor jest głównym ekonomistą Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej S.A.