Money.pl: Jaki, po dwóch latach rządów PO, jest największy sukces PiS? Bo patrząc na sondaże można się zastanawiać, czy w ogóle jest jakiś sukces.
Joachim Brudziński, poseł PiS, członek komitetu politycznego PiS: Uprawianie polityki w oparciu o sondaże kończy się tak, jak te dwa lata rządów PO. Dla nas miarą sukcesu nie będą efekty polityki wizerunkowej, bo my uprawiamy politykę odpowiedzialną.
Naszym sukcesem, jako opozycji, jest chociażby podtrzymanie wet prezydenta, z którymi w większości się zgadzaliśmy. I to podtrzymanie też głosami SLD, a w niektórych przypadkach nawet koalicyjnego PSL. Mam tu na myśli ustawę medialną.
Niewątpliwym sukcesem opozycji jest też to, że przynajmniej w paru dziedzinach udało się przekonać rządzących do kontynuowania naszych projektów. To akurat warto zapisać na plus, niewielki ale zawsze, rządzącym. Mam na myśli chociażby kwestę związaną z dywersyfikacją dostaw gazu, czyli budowę gazoportu w Świnoujściu.
Ale wspomniane przez Pana weta, to też bardzo niebezpieczna dla PiS i prezydenta broń obosieczna. Bo Platforma może tłumaczyć, że chciała reform, ale przez was się nie udało.
Miller: W Platformie nie widać Brutusa, który ostrzy sztylet
To jest teza absurdalna. Naszym zdaniem to, co zostało zawetowane było właśnie naszym działaniem reformatorskim, ponieważ ustawy były kiepskiej jakości.
Trudno nazwać reformatorskimi pomysły wiążące się np. z likwidacją mediów publicznych, albo z komercjalizacją i prywatyzacją szpitali.
Przypomnę, że w zawetowanych ustawach były m.in. przepisy umożliwiające komercjalizację czy prywatyzację stacji epidemiologicznych. Nie chciałbym popadać w demagogię, ale jesteśmy w środku szalejącej epidemii, a jaka jest polska służba zdrowia to niestety każdy pacjent na swojej skórze dosyć boleśnie odczuwa.
Tyle że nawet przeszkody, na które trafia rząd, nie pomagają PiS w sondażach. A przecież trzeba dostać głosy wyborców, żeby wygrać.
Żeby wygrać, trzeba być wiarygodnym i merytorycznym. My bardziej stawiamy na kwestie programowe niż wizerunkowe.
Ale Pan wie, że to może nie wystarczyć, by Polacy zagłosowali na PiS. A to, czy zagłosują, oddają przynajmniej po części sondaże.
Tyle, że my dosyć sceptycznie podchodzimy do sondaży, w których z jednej strony wynika, że 69 procent uważa, że rząd nie realizuje swoich obietnic i jest rządem słabym, a z drugiej strony 50 procent badanych jest skłonnych zagłosować na PO.
Kiedy były wybory uzupełniające na Podkarpaciu, byliśmy w sondażach nokautowani przez PO. A w wyborach w tym regionie to my ich pokonaliśmy.
Sondaże oczywiście są ważne, ale najważniejszy jest ten, kto ma kartkę przy urnie. To wyborca jest istotny, a wyborca potrafi myśleć. I jestem pewien, że sukces który Platforma osiągnęła dwa lata temu, wywołując jakąś _ histerię antypisowską _, jest nie do powtórzenia.
A może problem tkwi w tym, że PiS nie ma konkretnych propozycji? Komitet fachowców, który tak szeroko zapowiadaliście, ciągle nie powstał. Pan już wie czy w ogóle powstanie Zespół Pracy Państwowej?
Zapewniam, że jest to kwestia dni, a nie tygodni.
I jego jedyną bronią nie będą śmieszne filmiki, które ostatnio promuje PiS?
Migalski: Dla rządów PiS ożeniłbym się choćby jutro
Nie, na pewno nie. To o czym Pani mówi jest naszą próbą dotarcia do ludzi młodych. Natomiast pełne podsumowanie tych dwóch lat rozpoczęliśmy już merytoryczną konferencją prasową.
I zapewniam, że w najbliższym czasie takich ocen merytorycznych, w oparciu o nasze konkretne propozycje programowe, będzie więcej.
To wystarczyć, żeby sondaże się odwróciły?
Nie, bo nie sądzę, żeby po jednej czy dwóch konferencjach nastąpiło jakieś tąpnięcie sondażowe. Ale kadencja trwa cztery lata. Partie opozycyjne w dojrzałych demokracjach, czasami musiały odczekać na powrót do władzy. I my też nie życzymy Polsce jakiejś rewolucji i gwałtownych zmian. Chcemy zapewnić obywatelom spokój.