Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Chochołowski: Eureka! Podatki nie mają wpływu na ceny paliw!

0
Podziel się:

Póki rząd nie ma pewności, że podatki mają coś wspólnego z tym, że kierowcy zostawiają na stacjach benzynowych fortunę, akcyzy obniżyć nie może.

Chochołowski: Eureka! Podatki nie mają wpływu na ceny paliw!

PremierDonald Tusk przyznał na konferencji prasowej, że nie wie, skąd się biorą ceny benzyny i oleju napędowego. Razem z wiceministrem finansów obiecał, że zbada to zjawisko. Póki rząd nie ma pewności, że podatki mają coś wspólnego z tym, że kierowcy zostawiają na stacjach benzynowych fortunę, akcyzy obniżyć nie może.

W Ministerstwie Finansów jest jednak człowiek, który wie, co ma wpływ na ceny paliw. Jest nim Jacek Kapica - nie byle kto, bo wiceminister finansów - który w piątek stał obok premiera, gdy ten ogłaszał, że nie wiadomo, dlaczego na stacjach jest drogo.

Łobuz wie, ale premierowi nie powiedział. Za to zdradził się ze swoją wiedzą w liście do Polskiej Izby Paliw Płynnych: _ Ceny detaliczne paliw silnikowych należą do kategorii cen umownych tj. ustalonych przez producentów w oparciu o mechanizmy rynkowe, co oznacza, iż Ministerstwo Finansów nie ma bezpośredniego wpływu na kształtowane ich poziomu _.

I sprawa jasna! A nie mógł pan Kapica powiedzieć tego premierowi? Ceny ustala wolny rynek i już. Rząd nic do nich nie ma. Premier nie musi już badać zjawiska.

Mówienie ludziom, którzy wydają rocznie od 2,5 do 5 tys. zł rocznie na podatki, że ceny ustala rynek, a _ Ministerstwo Finansów nie ma bezpośredniego wpływu na kształtowane ich poziomu _, jest perwersją.

Jak to _ nic _ wygląda? Otóż Panie Premierze, Panie Wiceministrze, gdyby nie podatki, dziś za litr benzyny płacilibyśmy 2,04 zł a nie 4,50 zł. Czyli to, co Pan Kapica nazywa figlarnie _ nic _, to dokładnie 2,46 zł. Dla mało jeżdżącego kierowcy, owe _ nic _ to wydatek rzędu 2,5 tysiąca złotych rocznie (gdy przejeżdża 10 tys. kilometrów), a dla częściej używających samochodu, nawet dwa razy więcej.

Oczywiście mowa tu o wszystkich podatkach, nie tylko o akcyzie, której obniżenia domaga się branża paliwowa oraz każdy, kto woli płacić niższe niż wyższe podatki.

Koronnym argumentem liberalnego rządu za utrzymywaniem wysokich podatków jest obawa, że obniżkę podatku skonsumują koncerny ze sprzedawcami paliw, a nie kierowcy.

ZOBACZ TAKŻE:

Jako socjalista - w odróżnieniu od premiera liberała - wolę obniżanie podatków, bo wysokie są antyrozwojowe. Poza tym nie ma pewności, że kapitaliści-krwiopijcy zabiorą kierowcom całą obniżkę.

Aby być w zgodzie z wymogami Unii Europejskiej, można obniżyć akcyzę o co najmniej 45 groszy na litrze benzyny oraz maksymalnie o 15 groszy na litrze diesla. Jeśli dodamy do tego podatek VAT, to ceny mogą spaść o 55 groszy w przypadku benzyny i 18 groszy w przypadku ropy.

Ale jeszcze jedno - jest opłata paliwowa wprowadzona przez słynnego SLD-owskiego ministra Marka Pola, którą także można znieść, bo UE wcale jej nie wymaga. Skoro drogi i tak nie są budowane, to pieniądze z niej nie są potrzebne. O kolejne 11 groszy na litrze obniżamy cenę. Czyli możliwa jest obniżka ceny benzyny o 68 groszy i ON o 31 groszy, jeśli zostanie zniesiona opłata paliwowa oraz maksymalnie obniżona akcyza.

Premier-liberał przypomni sobie, że niższe podatki są lepsze od wyższych, gdy będzie musiał przesiąść się z rządowej limuzyny do prywatnej. Za paliwo lane do tej drugiej płaci się z własnych pieniędzy. A przesiadka najdalej za trzy lata.

_ Przy przykładowych wyliczeniach korzystałem z analiz Andrzeja Szczęśniaka, eksperta rynku paliw oraz analiz Polskiej Izby Paliw Płynnych. _

Autor jest dziennikarzem portalu Money.pl

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)