Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Chochołowski: PiS-bis się nie przyjmie, jak gęsi na 11 listopada

0
Podziel się:

Władze województwa Kujawsko-Pomorskiego promują nową świecką tradycję, abyśmy jedli dziś, w świątecznej atmosferze, gęsi. Tak trochę po amerykańsku.

Chochołowski: PiS-bis się nie przyjmie, jak gęsi na 11 listopada

Władze województwa Kujawsko-Pomorskiego promują nową świecką tradycję, abyśmy jedli dziś, w świątecznej atmosferze, gęsi. Tak trochę po amerykańsku. Ale wiadomo, że w Ameryce wszystko musi być największe, najlepsze, dlatego trudno ich przebić.

W dziedzinie drobiu indyka niewątpliwie przebija struś, ale po pierwsze w wielu polskich domach zamiast dębowych stołów są te z Ikei, które mogłyby nie wytrzymać ciężaru półmiska ze strusiem, po drugie trudno o półmisek, na którym zmieściłby się taki nielot, po trzecie, rzadko który piekarnik zmieści to zwierzę, po czwarte, to zbyt mało polski ptak, aby kojarzył się ze stricte polskim świętem.

Gęś w sam raz. Nie aspirujemy do Ameryki, a jednocześnie flirtujemy z tradycją godną mocarstwa. Poza tym pomysł wypromowania gęsi, jako tradycyjnego dania na 11 listopada, jest godny uznania, bo ma podłoże biznesowe - gdyby się upowszechnił, zapewniłby zbyt hodowcom gęsi zbliżony do tego, jaki mają hodowcy karpi przed 24 grudnia. W dodatku nie kojarzy się tak politycznie, jak kaczka, a jest bardziej oryginalny niż kurczak jedzony przecież na co dzień.

Choć właściciele wyrośniętych gęsi mają o co walczyć, to - pozwolę sobie zacytować klasykę - jednak _ tradycją niczego nazwać nie możesz i nie możesz uchwałą specjalna zarządzić ani jej ustanowić. Kto inaczej sądzi, świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworze _.

Dlatego gęsi się nie przyjmą, bo Polacy kochają tradycję. Polską tradycję kocha też prezes PiS, a przecież jej elementem jest on sam funkcjonujący w cieniu. Dlatego robi wszystko, aby po paru latach na świeczniku znowu do ulubionego półmroku wrócić.

Likwidując ludzi, którzy zrobili serię świetnych kampanii wyborczych, zdecydował się na polityczną niszę. Co prawda ta nisza to aż 20 procent z hakiem, ale to jednak odsetek niepozwalający na rządzenie. Można nie lubić tej formacji, ale obiektywnie trzeba przyznać, że te kampanie wyborcze to majstersztyk. Jeśli za nimi rzeczywiście stoi Mariusz Kamiński, to oznacza koniec sukcesów wyborczych tego ugrupowania.

A skoro dzięki niemu - mówi się, że on zrobił kampanię prezydencką Jarosławowi Kaczyńskiemu i stworzył w niej rolę Joanny Kluzik-Rostowskiej - mniej lubiany brat wykręcił aż 47 procent, to jest olbrzymim sukcesem. Bardziej lubianego brata na urzędzie prezydenta w przededniu katastrofy smoleńskiej popierało raptem 26 procent ankietowanych przez TNS OBOP.

Mimo to, jeśli ci już wyrzuceni z PiS i przyszli wyrzuceni stworzą nowe ugrupowanie, jakieś PiS-bis, to nie wejdą do parlamentu. Bo gwarancją 20 procent jest Jarosław Kaczyński. Renegaci dostaną między 1 a 3 procent. Nie są oni znani masom, a co ważniejsze, nie mają pieniędzy z budżetu państwa na kampanię wyborczą. Za składek nie uzbierają milionów, a bezpłatnym czasem antenowym nie zawojują.

W dodatku ordynacja wyborcza promuje zwycięzców, zatem nawet jeśli PiS, PSL i nowe PiS-bis zdobyłyby jakimś cudem sympatię większości wyborców, to w parlamencie nie będą oni mieli większości do zbudowania rządu. SLD nie pasuje do takiej koalicji, a może mieć dobry wynik. Zatem dwa możliwe scenariusze, to status quo albo koalicja PO-SLD.

Najgorsze jest to, że PiS rezygnuje z władzy na własne życzenie. W polityce, tak jak na wolnym rynku, najlepsza jest konkurencja. Gdy się czuje na karku jej oddech, to motywacja do działania jest znacznie większa.

Choć lansowanie nowych i podtrzymywanie prawdziwych tradycji zawsze ma podtekst komercyjny, to zaiste nie wiadomo, jaki zamysł biznesowy ma PiS. Przecież im mniej głosów, to mniej pieniędzy w partyjnej kasie. A przecież nie chodzi o wartości, bo osoby wyrzucane wcale nie wyznają innych niż niewyrzucane.

Chyba, że PiS liczy na to, iż jednak może się przyjąć u nas obca tradycja i taka partia w swoim najbardziej hardcore'owym wydaniu zdobędzie szerokie poparcie wyborców, tak jak przyjęło się świętowanie obcego nam Halloween.

Jeśli analogicznie jak Halloween, a w przeciwieństwie do gęsi, PiS w wersji hardcore przyjmie się, to czekają nas ciekawe czasy. Na co dzień będą nas straszyć potwory. Tylko te amerykańskie, da się przekupić słodyczami, a te nasze walczą z korupcją. W tym kontekście trzeba dodać, niestety.

Autor jest dziennikarzem Money.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)