Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Chochołowski: Więcej władzy w Warszawie. Mniej ludzi przy urnach

0
Podziel się:

Właściwa skala zainteresowania poszczególnymi wyborami powinna być lustrzanym odbiciem tego faktycznego.

Chochołowski: Więcej władzy w Warszawie. Mniej ludzi przy urnach

Właściwa skala zainteresowania poszczególnymi wyborami powinna być lustrzanym odbiciem tego faktycznego. Dlaczego zatem najbardziej ekscytują nas wybory głowy państwa, skoro tak naprawdę prezydent ma najmniejszy wpływ na nasze codzienne życie?

W drugiej kolejności zainteresowani jesteśmy składem parlamentu. Wybory samorządowe są dopiero na trzecim miejscu. Budzą większe zainteresowanie jedynie od wyborów do europarlamentu, ale to akurat zrozumiałe, bo europarlamentarzyści nie mają dużej władzy. Władza jest w Komisji Europejskiej.

I to jest być może klucz do rozwiązania problemu niskiej frekwencji w wyborach samorządowych. Dlaczego ludzie na nie chodzą? Bo mają przeświadczenie, że są one mało istotne.

Drugie wyjaśnienie jest takie, że zainteresowanie wyborami zależy od ich medialności. Najbardziej medialne są te, w których wybieramy głowę państwa, bo co jest bardziej ekscytującego niż pojedynek paru konkretnych osób, a na finiszu pojedynek dwóch? To lepsze niż rywalizacja partii, w której są osoby, które lubimy, których nie lubimy i których nie znamy.

Wybory parlamentarne są mniej medialne, ale jednak też budzą jako takie zainteresowanie, bo to, kto wygra, determinuje skład koalicji rządzącej, a zatem - w przeciwieństwie do prezydenckich - decydujemy, kto realnie będzie nami rządził.

Samorządowe są najmniej ważne, bo nie wiemy, co to jest sejmik i czym się on zajmuje, a ten powiat to w ogóle jakaś ściema, ewentualnie jedynie bliskie są nam sprawy gminy.

Takiego stanu rzeczy nie zmienią żadne akcje agitacyjne, które zachęcają do pójścia wybory samorządowe. Inna ordynacja wyborcza również nie zachęci. Jedyne, co może ludzi zainteresować, to decentralizacja państwa.

Samorządom trzeba dać więcej władzy, czyli pieniędzy. Bardzo dobrze, że nie zrobiono tego dwie dekady temu, gdy tworzono zręby samorządności. Wtedy nie wiadomo było, kto co i jak zrobi z dużą władzą.

Jednak wkraczając w trzecią dekadę Polski samorządnej, nadszedł czas na zmiany. Warszawa musi oddać władzę. Niech województwa, powiaty, gminy rządzą się same. Z jakim skutkiem? To już zależy od wyborców. Ci muszą się nauczyć, że ich decyzja jest bardzo ważna i niesie ze sobą niebagatelne skutki.

A najlepsza jest nauka na błędach. Jak przez cztery lata region będzie źle zarządzany, to ludzie przekonają się, że to nie wina prezydenta, premiera, tylko władz lokalnych. Wtedy chętniej pójdą do kolejnych wyborów samorządowych, bo będą wiedzieli, jak dużo zależy od ich głosów. Władze samorządowe za niepowodzenia też nie będą mogły zrzucać winy na _ górę _, bo prawie wszystko zależeć będzie od nich.

Dlaczego dziś urzędnicy urzędów wojewódzkich (czyli delegaci rządu) kontrolują decyzje urzędów marszałkowskich? Przecież powinno być na odwrót! Zróbmy eksperyment, spróbujmy zbudować Polskę prawdziwie samorządną i dajmy realną władzę marszałkom, starostom, prezydentom, burmistrzom i wójtom i radnym wszystkich szczebli.

Gdyby prawdziwą władzę dostali teraz, to za cztery lata frekwencja w wyborach skoczyłaby co najmniej o 10 punktów procentowych.

Zadziałaby wtedy mechanizm opisany dwa tysiące lat temu przez nauczyciela retoryki i rzymskiego historyka Tytusa Liviusa: _ Ta władza naprawdę jest silna, której posłuszni ludzie są weseli _.

I trzeba tak długo głosować, aż poweselejemy. Im lepiej oddamy głos, tym szybciej będziemy radośni.

Autor felietonu jest dziennikarzem Money.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)