Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartłomiej Ciszewski
|

Ciszewski: Antyterrorystyczna koalicja umarła w Monachium

0
Podziel się:

Putin pokazał w Monachium, że Rosja wypisuje się z walki z osią zła. Oznacza to powrót starego modelu polityki zagranicznej opartej na równowadze sił. Chociaż polska dyplomacja nie uczestniczyła w awanturze, będzie stawić zmianom czoła.

Ciszewski: Antyterrorystyczna koalicja umarła w Monachium
(bci)

Prezydent Rosji Władimir Putin w sobotę zaskoczył wszystkich krytykując USA za agresywną, militarystyczną, jednostronną politykę zagraniczną: "To nie ma nic wspólnego z demokracją", grzmiał. Obecni na sali dyplomaci byli osłupieni.

Ponad półgodzinne przemówienie było chyba najostrzejszym atakiem Moskwy na Amerykę w ciągu siedmioletniego panowania Putina na Kremlu. Ba, od upadku ZSRR. Prezydent Rosji argumentował, że postępowanie USA doprowadziło świat do sytuacji dużo bardziej niebezpiecznej niż kiedykolwiek w czasach zimnej wojny.

_ Władimir Putin domaga się realistycznego podejścia do polityki zagranicznej. _"USA przekroczyły swoje narodowe granice w każdy możliwy sposób. Nikt nie może się już schronić za kamiennym murem prawa międzynarodowego", załamywał ręce Putin. Rozszerzenie NATO, ciągnął, i rozmieszczenie wojsk sojuszu przy granicach Rosji narusza zasadę wzajemnego zaufania. Oczywiście, jego zdaniem, budowa tarczy antyrakietowej, z elementami w Czechach i Polsce, jeszcze bardziej naruszy równowagę i rozjuszy światowego hegemona - Amerykę.

ZOBACZ TAKŻE: NoTrespassing.bblog.pl
Dlaczego Putin teraz zdecydował się złajać USA i NATO? Odpowiedź jest prosta - aby uprzedzić atak na siebie. Skoro Amerykanie w polityce zagranicznej są niedemokratyczni, sami stanowią zagrożenie dla pokoju, czy mają prawo wypominać Rosji brutalną rozprawę z opozycją albo twardą grę z sąsiadami, opartą na szantażu energetycznym?

Rządy państw bardzo często w dyskusji wytykają sobie nieprawości. To praktyka świetnie znana z czasów zimnej wojny. Co ciekawe zwykle mają wtedy rację: "Rosja jest nieustannie uczona demokracji przez ludzi, którzy sami nie chcą się jej nauczyć", mówił Putin.

_ Idealizm jest podstawą wojny z terrorem George'a W. Busha. To on, a nie realistyczna analiza rzeczywistych zagrożeń, pchnął USA i ich sojuszników do Iraku i Afganistanu. _Postulat demokracji w stosunkach międzynarodowych, czyli relacjach między państwami, jest absurdalny. Jednak Putin skutecznie podważa starą doktrynę, na której opiera się amerykański imperializm. Zakłada ona, że demokracje z natury nie prowadzą wojen. Dlatego najlepszym sposobem na zapewnienie bezpieczeństwa swoim obywatelom jest "promocja demokracji" w innych krajach. W sytuacji, gdy nawet dyktatura na antypodach (np. w Iraku) stanowi bezpośrednie zagrożenie, prawo do interwencji rozciąga się na cały glob.

Ten idealizm jest podstawą wojny z terrorem George'a W. Busha. To on, a nie realistyczna analiza rzeczywistych zagrożeń, pchnął USA i ich sojuszników do Iraku i Afganistanu.

Putin zdecydował się powiedzieć, że król jest nagi, bo Rosja chce powrotu do polityki równowagi sił. Zrobił to w dogodnym momencie. USA i NATO przechodzą właśnie kryzys. Fiasko wojny w Iraku, mimo wydatków ponad dziesięciokrotnie wyższych niż zakładano, wydaje się nieuchronne.

W tej sytuacji coraz bardziej prawdopodobny staje się atak USA na Iran, o czym pisał we wczorajszym wydaniu brytyjskiego "Daily Telegraph" Niall Ferguson, zwłaszcza, że Waszyngton zdobył właśnie dowody na użycie irańskiej broni w zamachach na amerykańskich żołnierzy w Iraku. Podczas przemówienia w Monachium Putin bronił racji dostaw rosyjskiego uzbrojenia do Iranu: "Nie chcemy, żeby Teheran poczuł się osaczony".

_ Wystąpienie prezydenta Rosji zostanie w pamięci, a sytuacja międzynarodowa bez jednolitego frontu dobrych walczących z rozbójnikami jest dużo bardziej złożona. Polska dyplomacja będzie musiała to przemyśleć i odnaleźć się w powracającej Realpolitik. _Rosja optuje za ładem międzynarodowym opartym nie na idealistycznym podziale na dobrych i złych - demokracje i dyktatury - lecz na równowadze sił, gdzie równe prawa mają jedni i drudzy. Motywacja Kremla jest jasna - sam znalazł się po ciemnej stronie mocy.

Dyplomacja amerykańska zareagowała zdecydowanie, ale już następnego dnia dążyła do zażegnania sporu. Wbrew słowom Putina, pozycja USA na świecie znacznie osłabła w ostatnich latach. Ameryka jest pogrążona po szyję w bagnie irackiej wojny, Iran urósł do roli najpotężniejszego państwa na Bliskim Wschodzie.

Jeszcze w 2001 roku prezydenci Rosji i USA byli dobrymi przyjaciółmi. W sobotnim przemówieniu w Monachium Putin wciąż do tego nawiązywał: "Mój przyjaciel Bush jest krytykowany za wszystko, co robi, ale to uczciwy człowiek". Waszyngton nie może sobie pozwolić na wrogość Rosji. Musi się liczyć z jej zdaniem, a o to chodziło w prowokacji.

Na konferencji doszło do wydarzeń, które mogą mieć duży wpływ na przyszłość stosunków międzynarodowych. Tak się składa, że w samym centrum sporu USA i Rosji jest Polska, bo to u nas ma być tarcza, bo to my na własnej skórze odczuwamy energetyczny szantaż.

Tymczasem wśród obecnych zabrakło wysokich rangą przedstawicieli naszego rządu. Zabrakło ministra obrony (imienne zaproszenie dostał Radosław Sikorski, którego w resorcie już nie ma), zabrakło minister spraw zagranicznych, no i zabrakło premiera, jak tłumaczył rzecznik Jan Dziedziczak, Jarosław Kaczyński wybrał spotkanie z szefem Komisji Europejskiej, który akurat był w ten weekend w Warszawie na zaproszenie... Business Centre Club. O czym rozmawiali? Po raz setny o mięsnym embargu.

Może to i lepiej, bo wątpię, żeby ktoś z naszego rządu zdobył się na dyplomatyczny dystans wobec prowokacji Putina, tak jak nowy szef Pentagonu Robert Gates: "Jestem wojownikiem zimnej wojny i jedno z wczorajszych wystąpień wprawiło mnie w nostalgię za mniej złożonymi czasami. Podobnie jak Państwa wczorajszy prelegent mam za sobą karierę w wywiadzie, a starzy szpiedzy mają w zwyczaju mówić bez ogródek", rozpoczął swoje stanowcze, acz ugodowe przemówienie, wzbudzając rozbawienie na sali.

Jednak wystąpienie prezydenta Rosji zostanie w pamięci, a sytuacja międzynarodowa bez jednolitego frontu dobrych walczących z rozbójnikami jest dużo bardziej złożona, niż sugerował to przedstawiciel USA. Polska dyplomacja będzie musiała to przemyśleć i odnaleźć się w powracającej Realpolitik.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)