Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Czy oskarżeni w aferze bakszyszowej polscy wojskowi i cywile to jedynie płotki?

0
Podziel się:

Od wielu tygodni w kręgach wojskowych krąży opinia, że nagłośniona przez media afera bakszyszowa to jedynie wierzchołek góry lodowej, której reszty nigdy nie poznamy.

Czy oskarżeni w aferze bakszyszowej polscy wojskowi i cywile to jedynie płotki?

Od wielu tygodni w kręgach wojskowych krąży opinia, że nagłośniona przez media afera bakszyszowa to jedynie wierzchołek góry lodowej, której reszty nigdy nie poznamy.

I chociaż na potwierdzenie tej śmiałej tezy nie ma dotychczas żadnych dowodów, to po wczorajszych zeznaniach złożonych przed Wojskowym Sądem Okręgowym w Warszawie przez głównego oskarżonego płk. Mariusza S. wątpliwości nie tylko nie zostały rozwiane, ale wręcz narosły.

Pułkownik S. zeznał bowiem, że 8 tys. dolarów, które - według prokuratury – miał przyjąć jako łapówkę za ustawianie przetargów na odbudowę Iraku, organizowanych przez polski CIMIC (Civilian Military Cooperation), było w rzeczywistości zapłatą od … Wojskowych Służb Informacyjnych.

"Pewnego dnia znalazłem na swoim łóżku kopertę z ok. 8 tys. dolarów. Uznałem, że jest to zapłata od wywiadu wojskowego" - zeznał S. Dodał, że WSI w taki sam sposób przekazywało mu już pieniądze wcześniej podczas misji w Kosowie.

Pułkownik wyjaśnił, że podczas pobytu w Iraku współpracował z WSI na prośbę ówczesnego dowódcy wielonarodowej dywizji gen. Andrzeja Ekierta. Dzisiejszy zastępca dowódcy wojsk lądowych z całą pewnością jest doświadczonym i sprawnym oficerem, natomiast biznesmen i dyplomata z niego żaden – jak wynika z relacji oskarżonego ze spotkania generała Ekierta z gubernatorem prowincji Diwanija. "Dowódca jednoznacznie powiedział gubernatorowi, że ma dla niego 5 mln dolarów na pomoc w odbudowie (…). Według płk S. było to nieszczęśliwe sformułowanie, bo gubernator – jego zdaniem – wyciągnął z tej kwestii morał taki, że to on sam pieniędzmi tymi może dysponować.

W rezultacie trzygwiazdkowy generał, który dowodził III zmianą Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku, wnet będzie musiał stanąć przed sądem jako świadek. To on bowiem uzgadniał projekty przetargów z gubernatorem prowincji i zatwierdzał je, a „w Iraku – jak stwierdził płk Mariusz S. - niczego nie można załatwić, nie popierając tego odpowiednim bakszyszem. Wcześniej zasiadający również na ławie oskarżonych cywilny ekonomista Wojciech S. zeznał, że wojsko wiedziało o "przekrętach" przy przetargach w Iraku. Były szef polskiego CIMIC płk Mariusz S. nie miał przed sądem wątpliwości, że WSI poprzez swoich przedstawicieli w każdej strukturze wojskowej w Iraku miały pełny obraz sytuacji tego, co się działo we wszystkich jednostkach. Na obecnym etapie procesu trudno rozstrzygnąć, kto ma rację: prokurator czy oskarżeni, którzy przyjęli określoną linię obrony zarzucając wymuszanie zeznań podczas śledztwa groźbami ze strony Żandarmerii Wojskowej.

Jedno jest pewne: rozwój wypadków w procesie oskarżonych w aferze bakszyszowej przywodzi na myśl dreszczowce Alfreda Hitchcocka. „Na początku trzęsienie ziemi (w tym wypadku było to akurat zatrzymanie na lotnisku dzisiejszych oskarżonych podczas próby przemytu dużych kwot pieniędzy nieudokumentowanego pochodzenia), a potem napięcie rośnie”. Szczęśliwego zakończenia tej historii nie będzie. Okaże się bowiem, że publiczne pieniądze grabiła – tak jak twierdzi prokurator wojskowy - sitwa 13 pracowników polskiego CIMIC, albo, że oskarżeni zostali kozłami ofiarnymi, podczas, gdy grube ryby – prawdziwi beneficjanci bakszyszu irackiego – pozostają pod ochroną. Czyją? WSI? Być może prędzej niż sąd wyjaśni to likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych, który będzie realizować plan rządu PiS.

Autor jest dziennikarzem tygodnika Wprost

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)