.
Hałas, jaki wywołał początek obrad komisji śledczej ds. Orlenu, spowodował, że opinii publicznej w Polsce nie zaalarmowało pojawienie się po wschodniej stronie nieba niedużej czarnej chmurki. A był to zwiastun kłopotów, jakie mogą czekać polską gospodarkę w razie bankructwa Jukosu, który po kilkunastu miesiącach walki z władzami w Moskwie chyli się ku upadkowi. Niedawno szef rosyjskiej Federalnej Agencji ds. Energii Siergiej Oganesjan poinformował, że koncern może być zmuszony do zmniejszenia swojego eksportu ropy nawet o 700 tys. baryłek dziennie (Orlen importuje 450 tys. baryłek dziennie), a eksport może zostać zatrzymany na granicy ze względu na nieuiszczenie opłat celnych. W odpowiedzi wiceprezes Orlenu Jacek Strzelecki uspokajał mówiąc, że "na dzić jest nadwyżka oferowanej ropy z pól syberyjskich na europejskim rynku". Zapowiadał też, że bezpieczeństwo dostaw ropy będzie tematem najbliższego spotkania przedstawicieli płockiego koncernu ze spółką Petroval, pośrednikiem dostaw ropy z Jukosu do PKN.
"Musimy wiedzieć jak kontrahent, którym jest agent handlowy koncernu Jukos, ma zabezpieczyć trwałość umowy. Jeżeli nie może zabezpieczyć, to siłą rzeczy musimy szukać rozwiązań innych" - oświadczył wiceprezes Strzelecki przyznając, że przygotowanie alternatywnych rozwiązań to "kwestia kilku miesięcy". Brzmi to niepokojąco zważywszy, że PKN Orlen dysponuje zapasami dającymi 60-dniowe bezpieczeństwo.
Dotąd nie wiadomo, czy umowy z Petrovalem zawierają zabezpieczenia typu performance bond, które gwarantowałyby polskiej stronie, że w razie wstrzymania dostaw ropy rurociągiem "Przyjaźń" z przyczyn leżących po stronie dostawcy, surowiec zostanie dostarczony tankowcami na koszt Rosjan po cenie z kontraktu długoterminowego. A co będzie, jeśli ten, kto z błogosławieństwem Kremla przejmie upadłego Jukosa, odmówi sprzedaży ropy za pośrednictwem Petroval. Trzeba będzie negocjować nowy kontrakt, oby korzystniejszych dla Płocka. W przeciwnym razie na polityków ówczesnego SLD, którzy na początku 2002 r. parli do zawarcia kontraktu z Petrovalem niemal po trupach (patrz zatrzymanie przez UOP ówczesnego szefa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego) spadnie odpowiedzialność za wyższe ceny ropy. Byłoby ironią losu, gdyby PKN Orlen dla zapewnienia ciągłości dostaw poprosił o zwiększenie importu spółkę J&S Investment & Services, w przeszłości monopolistę na polskim rynku, który według Zbigniewa Siemiątkowskiego zagrażał
bezpieczeństwu energetycznemu Polski. J&S dysponuje nadwyżkami ropy, ale od czasu wejścia do Płocka Petrovalu sprzedaje je w ramach nowych kontraktów do Chin i USA, może więc odmówić.
_ Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost" _