Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Jurczyński
|

Czy walczyli o ropę?

0
Podziel się:

Minęło już kilka tygodni od momentu kiedy Amerykanie wkroczyli do Bagdadu. Na całym świecie, także i w Polsce, trwają zagorzałe spory dotyczące tego, czy konflikt w Iraku był tak naprawdę walką o ropę. Jak jest w rzeczywistości i czy złoża irackiej ropy to przysłowiowa żyła złota?

Wojna z Irakiem wzbudziła na całym świecie ogromne emocje. Zaczął się czas podsumowań. Politycy, a także przeciętni obywatele dyskutują zawzięcie na temat sensu interwencji wojsk amerykańsko-brytyjskich, wspieranych przez Australijczyków i Polaków. Jednym z głównych tematów dyskusji są irackie złoża ropy. Na ustach przeciwników działań zbrojnych bardzo często pojawiały się hasła „No blood for oil” („Nie dla krwi za ropę”). Administracja amerykańska stara się przekonać światową opinię publiczną, że interwencja miała na celu usunięcie reżimu Husajna, a nie „zagarnięcie” pól naftowych.

Dominuje niepewność

Pomimo fatalnego stanu irackiego przemysłu paliwowego sama wielkość rezerw sprawia, że jest to atrakcyjne miejsce dla działalności firm paliwowych. Irak potrzebuje wielomiliardowych inwestycji, a sytuację dodatkowo komplikuje ogromny dług, który wynosi prawie 400 mld dolarów. Odbudowa kraju po trwającej obecnie wojnie może kosztować nawet 300 – 400 mld dolarów. Zanim Irak będzie w stanie obsłużyć te zobowiązania dzięki zwiększonym dostawom ropy minie sporo czasu. Duże inwestycje firm paliwowych stoją bowiem pod znakiem zapytania. Sytuacja polityczna, która wyklaruje się bowiem w najbliższych miesiącach pozostaje w dalszym ciągu niepewna. W czasach słabej koniunktury firmy niechętnie podejmą ryzyko inwestowania dużych pieniędzy przy tak dużym ryzyku. Środki możliwe do pozyskania ze sprzedaży ropy mogą okazać się mniejsze niż się oczekuje. Jeżeli nawet założyć, że w ciągu kilku lat Irak byłby zdolny produkować 5 milionów baryłek dziennie (możliwości produkcyjne Arabii Saudyjskiej to ok. 8 milionów baryłek) to
suma przychodów ze sprzedaży zrównałaby się wielkości długu oraz kosztom odbudowy kraju dopiero po 20 latach.

Tylko ropa?
Czy Ameryka potrzebuje irackiej ropy? Na wojnie w Iraku, przynajmniej w tym roku, USA straci najwięcej. Pomijając koszty związane z wojną sam wzrost cen ropy który miał miejsce przed wybuchem wojny, według analityków z Economy.com, to dodatkowe koszty dla gospodarki amerykańskiej w wysokości prawie 30 mld dolarów. Ceny ropy po zakończeniu konfliktu spadły poniżej 25 dolarów za baryłkę, czyli do poziomów notowanych rok temu przed eskalacją konfliktu na Bliskim Wschodzie. Jak na razie nic nie wskazuje na to aby ceny ropy miały gwałtownie wzrosnąć. Dalsze znaczące spadki również wydają się mało prawdopodobne ze względu na duże zainteresowanie ze strony państw OPEC utrzymaniem ceny ropy powyżej 20 dolarów za baryłkę. Ceny powinny się ustabilizować. Zatoka Perska ma duże znaczenie dla światowego rynku paliw, w tym i USA, ale warto zaznaczyć, że około 70 proc. zaopatrzenia w ropę Stanów Zjednoczonych pochodzi z regionu Ameryki Północnej i Południowej.

Rozwój technologiczny powoduje dodatkowo, że zyskują na znaczeniu inne regiony świata, w których wydobywana jest ropa. Produkcja ropy w Rosji wzrosła w ciągu trzech ostatnich lat o 25 proc. Rosja jest drugim co do wielkości eksporterem ropy na świecie. Rezerwy ropy znajdujące się w krajach byłego Związku Radzieckiego, Afryce czy Alasce ulegną z czasem powiększeniu. Wbrew powszechnej opinii rezerwy ropy nie są wartością stałą.

Ogromne znaczenie ma technologia wydobycia ropy. Obecnie wdrażana jest nowa technologia w skrócie nazywana DOFF (the digital oil field of the future – czyli cyfrowe pole naftowe przyszłości). Pozwala ona na radykalne zmniejszenie kosztów wydobycia, co pozwoli na wykorzystanie złóż, których eksploracja uważana była do tej pory za nieopłacalną ze względu na ich małą zasobność. Według „Financial Times” w ciągu pięciu lat nowe technologie spowodują wzrost światowych rezerw ropy o przeszło 100 mld baryłek. W roku 2002 państwa z regionu Zatoki ogłosiły podniesienie wartości rezerw o 50 proc.

Amerykanie z pewnością poradziliby sobie bez irackiej ropy. Saddam Husajn sprzedawał ropę w ramach programu „Ropa za żywność” głównie Stanom Zjednoczonym. Nałożenie przez Irak rocznego embarga na USA w dostawach ropy nie miało większego znaczenia dla Amerykanów. Pomimo kłopotów gospodarczych Amerykanie w dalszym ciągu są największym konsumentem ropy i co więcej konsumentem, który płaci za towar, więc chętni do jego sprzedania zawsze się znajdą.

Opinia publiczna może jednak dojść do wniosku, że wojna nie była wojną o ropę, jeśli kontrolę nad złożami oraz rozdzielanie kontraktów na wydobycie Amerykanie pozostawią nowym irackim władzom. Władze amerykańskie z pewnością będą chciały, by amerykańskie firmy miały duży udział w odbudowie Iraku i w rozwoju przemysłu paliwowego, ze względu na brak poparcia innych państw (poza kilkoma wyjątkami) zbrojnej interwencji, której koszty z pewnością wyniosą przynajmniej 100 mld dolarów, a może i znacznie więcej.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)