Money.pl: Co będzie się dalej działo z parlamentem, po nieudanym głosowaniu nad odwołaniem premiera Marka Belki?
Donald Tusk: Efektem politycznym tego dwudniowego zamieszania staje się narastające przekonanie, prawie wszystkich aktorów polskiej polityki, że potrzebne są wcześniejsze wybory. Chyba posunęliśmy się o krok w stronę wcześniejszych wiosennych wyborów i to jest efekt pozytywny całego tego przedsięwzięcia.
Money.pl: Nie szkoda było więc czasu na tą debatę?
D.T.: Tak. Mi szkoda czasu na takie debaty, których jedynym efektem jest pokazanie jak bardzo nie lubią się politycy opozycji z politykami rządu. Tak jak się boję, że pan Belka w ostatniej chwili zostawi to ponure dziedzictwo jakim jest podwyższenie składki ZUS-owskiej dla przedsiębiorców, o czym też w Sejmie nikt już właściwie nie mówi, bo wszyscy podniecają się czy pan Giertych bardziej dowali panu Belce czy odwrotnie.
Money.pl: Czy to oznacza, że sytuacja w Sejmie bardziej sprzyja zabawie niż pracy i ostatnio przypomina on grę w ruletkę – kto ma więcej szczęścia ten wygrywa głosowanie?
D.T.: Nie sądzę, żeby Sejmowi brakowało jeszcze ruletki. Mamy tu prawie wszystko od kryminału po kabaret. Jeszcze jaskinię hazardu z tego robić? Tego by nikt nie wytrzymał!
Money.pl: Zostały jeszcze dwa miesiące rządu Marka Belki, po co ten rząd ma trwać?
D.T.: Nie mam pojęcia. Natomiast domyślam się, że są potrzeby polityczne trwania tego rządu, zbudowania czegoś na gruzach SLD. SLD leży dzisiaj w gruzach, a nikt nie ma pewności, że SdPl Marka Borowskiego, czy partia Demokratyczna Hausnera, Frasyniuka to są te najskuteczniejsze pomysły, więc chyba tych kilka tygodni, czy kilka miesięcy potrzebnych jest panu Kwaśniewskiemu i panu Belce, na znalezienie jakiegoś pomysłu na ratowanie przynajmniej części lewicy. I dlatego to tak trwa.
Przepytywała: Donata Wancel