Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Do Wiesława Kaczmarka, byłego ministra przekształceń własnościowych: Posłowie uważają, że nie dopełnił Pan swoich obowiązków przy prywatyzacji PZU. Czuje się Pan odpowiedzialny za tę aferę?

0
Podziel się:
Do Wiesława Kaczmarka, byłego ministra przekształceń własnościowych: Posłowie uważają, że nie dopełnił Pan swoich obowiązków przy prywatyzacji PZU. Czuje się Pan odpowiedzialny za tę aferę?

Money.pl: Komisja śledcza domaga się unieważnienia umowy prywatyzacyjnej PZU. Czy można to zrobić?
Wiesław Kaczmarek: To jest pytanie czysto teoretyczne. Trzeba by znaleźć wady prawne tej umowy i wnieść do sądu cywilnego odpowiedni pozew. Nie znam uwarunkowań i wad prawnych, o których piszą w raporcie posłowie z komisji śledczej. Przypuszczam jednak, że związane są one z analizą dokumentów, które podpisywał minister skarbu. Z punktu widzenia procedury nie został popełniony błąd, niejasne mogą być natomiast intencje polityczne.

Money.pl: Posłowie uważają, że nie dopełnił Pan swoich obowiązków prywatyzacyjnych jako minister, czy czuje się Pan za to odpowiedzialny?
W.K.: Nie zajmowałem się tą prywatyzacją. Na żadnym dokumencie nie znajdzie Pani mojego podpisu, więc nie wiem jakie obowiązki posłowie mieli na myśli.

Money.pl: Czy przemawiają do Pana argumenty, że prywatyzacja PZU była przeprowadzona nieprawidłowo?
W.K.: To jest bardzo ogólne stwierdzenie. Moim zdaniem błędem było dokapitalizowanie firmy kwotą 7 mln zł i nie poczekanie na jej efekty. Jeszcze w tym samym roku nastąpiło podpisanie umowy prywatyzacyjnej, zanim PZU skonsumowało te pieniądze. Kolejna kwestia, to odpowiedzialność ministra za wybór inwestora. Przecież mógł wybrać dużego, stabilnego na rynku ubezpieczeń, a zdecydował się na firmę, która w tym sektorze dopiero raczkowała. Moim zdaniem, zobowiązania ubezpieczyciela były w umowie bardzo nieklarownie określone i to może stanowić tezę, że prywatyzacja była przeprowadzona źle. Nieprawidłowa byłaby jednak wtedy, gdyby popełniono błędy w samej procedurze prywatyzacyjnej, a tak nie było.

Money.pl: Czy rząd powinien zlekceważyć wniosek komisji śledczej o unieważnienie umowy prywatyzacyjnej?
W.K.: Ten raport, to próba wyjścia z twarzą na koniec kadencji. Komisja śledcza nie przesłuchała wszystkich osób, które miały swój udział w tej sprawie. Powinna była wezwać mojego zastępcę Ireneusza Sitarskiego oraz Andrzeja Gradziuka. Wnioski komisji wykraczają poza materię, którą zdążyli zbadać i myślę, że tak do końca jej członkowie nie rozumieli sprawy którą się zajmowali. Raport został napisany na kolanie i nie można go traktować poważnie. Myślę, ze czeka nas powtórka tej sprawy w następnej kadencji.

Money.pl: Skąd taka rozbieżność zdań pomiędzy komisją, a sądem arbitrażowym, który umowę prywatyzacyjną PZU – Eureko uznał za ważną?
W.K.: Tutaj mieszają się dwie sprawy: prawna i polityczna. Komisja źle oceniła prywatyzację z polityczno-merytorycznego punktu widzenia, natomiast sąd zajmował się tylko stroną prawną, przestrzegania procedury. W sądzie nie decydują fobie i antyfonie wobec tego projektu, czy inwestor jest słaby czy silny, czy ma doświadczenie czy dopiero zaczyna. Polska strona oceniała to właśnie w kategoriach politycznych. Nie boję się powiedzieć, że raport ma taki kształt pod wpływem posła Przemysława Gosiewskiego, który próbował stworzyć negatywny obraz lewicy pod koniec kadencji. Jego zadaniem było oczernienie mnie, Jacka Sochy, Sławomira Cytryckiego.

Money.pl: Jakie mogą być skutki dla Polski i PZU jeśli rząd zdecyduje się podjąć kroki unieważniające umowę prywatyzacyjną PZU?
W.K.: Myślę, że przyszły rząd nie dopuści do takiej sytuacji, a powoła kolejną, rzetelną komisję do zbadania tej sprawy. Gdyby jednak miało stać się inaczej, to będziemy mieli do czynienia ze znacznie większa awanturą niż tą, która wyniknęła z orzeczenia sądu arbitrażowego. Taka sytuacja wydaje mi się zupełną abstrakcją.

Pytała: Donata Wancel

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)