Money.pl: Czy Zyta Gilowska zareagowała na zaproszenie premiera Hausnera?
Władysłąw Frasyniuk: Nie i nie sądzę, aby tak się stało. Po tym, co się wydarzyło, jako normalna osoba ma pewnie dużą niechęć do polityki. Oglądając panią Zytę Gilowską odczytywałem na jej twarzy potworne zmęczenie i zniechęcenie tym wszystkim, co się wydarzyło.
Money.pl: A jak to jest odbierane w Partii Demokratycznej?
W.F.: Zytę Gilowską świetnie znamy. Była kiedyś członkiem Unii Wolności. Nie jest to łatwa osoba, ale ja takie lubię. Tylko trudne osoby zmieniają rzeczywistość i mają zdolność do podejmowania decyzji i wygłaszania kontrowersyjnych poglądów. Nie ukrywam jednak, że dla mnie sytuacja z zatrudnianiem własnych dzieci jest dwuznaczna. Nie jest dla mnie jasne, jak to było z synową i wierzę pani Zycie Gilowskiej, że sprawa synowej pojawiła się w pewnym momencie. Natomiast skandaliczne jest to, że kierownictwo PO wiedziało o tym od 3 lat.
Money.pl: Jest Pan więc przeciwny przyjęciu Zyty Gilowskiej do Demokratów?
W.F.: Jestem otwarty na ludzi. Gdyby Zyta Gilowska zareagowała pozytywnie na zaproszenie Jerzego Hausnera, to musiałbym z nią poważnie porozmawiać. O tym, co działo się w biurze parlamentarnym Zyty Gilowskiej wiedzieliśmy z dużym wyprzedzeniem i nie jest to dla nas zaskakujące. Natomiast nie znaliśmy i nie znamy stanowiska pani Zyty Gilowskiej – jak to było naprawdę.
Money.pl: Czy decyzja ministra Kalisza o dymisji, na kilka miesięcy przed wyborami, była zbyt pochopna?
W.F.: Minister ponosi odpowiedzialność za funkcjonowanie resortu. Jak mnie Pani pyta kto powinien podać się do dymisji, odpowiadam – Brachmański. I to wszyscy wiemy, ale Brachmański nie ma tych standardów, co Kalisz. I obśmiewanie Kalisza uważam za coś niezwykłego. To jest odruch przyzwoitości i odruch, który jest zgodny ze standardami europejskimi.
Pytała: Donata Wancel