Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Arkadiusz Droździel
|

Drugie wejście Hausnera, który znów błysnął zmysłem reformatora

0
Podziel się:

Powoli do lamusa odchodzi dzieło życia wicepremiera Jerzego Hausnera - plan naprawy finansów publicznych RP. Zamiast zakładanych pierwotnie oszczędności w wysokości 33 mld zł w latach 2004-2007, rozwiązania proponowane przez ministra od wszystkiego przyniosą 20 mld zł, a może i mniej. Profesor Hausner nic sobie z tej niewątpliwej porażki jednak nie robi. Wręcz przeciwnie – ponownie błysnął zmysłem reformatora.

Drugie wejście Hausnera, który znów błysnął zmysłem reformatora

Gdy Hausner zdał sobie sprawę, że w roku przedwyborczym, jakiekolwiek konkretne działania ograniczające wydatki państwa nie mają większych szans na akceptację, zajął się planem gruntownej reformy Polski w latach 2007-2013.
W ramach Narodowego Planu Rozwoju, wicepremier ma zamiar przeprowadzić zmiany, które pozwolą na jak najefektywniejsze wykorzystanie ogromnych środków unijnych, jakie w tym okresie napłyną do Polski. A chodzi o kwotę 100-110 mld euro.

Propozycje Hausnera

Reformy proponowane przez wicepremiera mają zostać przeprowadzone na wielu płaszczyznach. Jednym z głównych postulatów jest zmiana zasad rządzenia województwami. Hausner chce ograniczyć wpływy wojewodów na rzecz marszałków. Dodatkowo, wojewodowie, którzy wraz z sejmikiem mają jedynie kontrolować działania marszałka, powinni się wywodzić z niepartyjnego korpusu służby cywilnej.

Powyższe propozycje są jak najbardziej słuszne. Nie może bowiem mieć miejsce sytuacja, jaka panuje w niektórych województwach, gdzie prorządowy wojewoda i wywodzący się z opozycji marszałek oraz zarząd klinczują się nawzajem.
W związku z tym nasuwa się zasadnicze pytanie: dlaczego dopiero teraz padają takie propozycje? Dlaczego do tej pory rządzącym nie przeszkadzał dotychczasowy układ?

Proste - wojewodowie są z nadania rządzącej koalicji, a dziesięcioma województwami rządzi lub współrządzi SLD. Tymczasem, zaplecze polityczne prof. Hausnera zdaje sobie doskonale sprawę, że po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych utraci władzę. Nie zapomina jednak, że już w 2006 roku odbędą się wybory samorządowe, w których SLD liczy na przynajmniej częściową odbudowę swojej pozycji.

Nie jest to pozbawione sensu. Wystarczy spojrzeć na skalę reform zaniechanych przez obecną koalicję, które będzie musiał wprowadzić w życie rząd wyłoniony przez nowy parlament. A niezbędne reformy są najczęściej bolesne dla społeczeństwa. Przekłada się to wprost na spadek poparcia dla rządzących, z równoczesnym wzrostem notowań ugrupowań opozycyjnych, które najczęściej krytykują wszelkie zmiany, przypodobując się tym społeczeństwu.

Pozostałe propozycje wydają się mniej dwuznaczne. Wszechminister proponuje m.in.:
- ograniczenie liczby powiatów oraz likwidację dublujących się powiatów grodzkich i ziemskich
- przekształcenie szkół wyższych w tzw. spółki kapitałowe użyteczności publicznej, dzięki czemu uczelnie uzyskałyby większą swobodę w gospodarowaniu swoim majątkiem i zarobkowaniu oraz mogłyby swobodniej wchodzić w alianse z instytucjami rozwojowo – badawczymi
- wprowadzenie w firmach - zatrudniających powyżej 20 osób - funduszu szkoleniowego (na edukację dorosłych), na który byłby przekazywany 1 proc. z funduszu wynagrodzeń,
- znowelizowanie Karty nauczyciela w celu ograniczenia przywilejów oraz redukcji etatów nauczycielskich,
- zwiększenie dochodów samorządów poprzez wzrost ich udziału we wpływach z podatku PIT i CIT,
- opodatkowanie rolników PIT-em oraz wprowadzenie podatku od wartości nieruchomości (tzw. katastru), który zasilałby budżety gminne,
- uchwalenie nowego kodeksu pracy, dzięki czemu prawo pracy byłoby znaczne bardziej przejrzyste,
- przyjęcie zasady, że po trzech nowelizacjach ustawy kolejna propozycja zmian wymagać będzie napisania ustawy od nowa.

Pod wszystkimi propozycjami podpisuję się. Niestety, ponownie nasuwają się pytania: dlaczego wicepremier Hausner nie zrobił nic w tym zakresie przez ponad trzy lata praktycznego władania polską gospodarką? Dlaczego tak potrzebne zmiany proponuje dopiero wtedy, gdy doskonale wie, że to nie on będzie wprowadzał je w życie?
Jest to niestety maniera pana ministra, który najtrudniejsze zmiany odsuwa w przyszłość.

Identycznie wyglądała sytuacja w przypadku programu naprawy finansów publicznych, gdzie najbardziej bolesne dla społeczeństwa zmiany miał przeprowadzać rząd, który ukonstytuuje się po przyszłorocznych wyborach. Wtedy pan Hausner będzie mógł wytykać: „dlaczego nie robicie tego lub tamtego, przecież ja wam napisałem co trzeba i jak zrobić”.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)