*Sejm odtrąbił wielki sukces: zamknął drzwi na Wiejską skazańcom. W poselskich ławach nie zasiądzie już nikt, przeciwko komu prokurator wytoczył skuteczne armaty. Broń okazuje się jednak obosieczna i mogłaby być skuteczniejsza. *
Sukces ma wielu ojców, a w tym przypadku zasadzie rodziców. Dokładnie czterysta sześcioro. Ciekawi mnie, ilu z nich padnie ofiarą własnego sukcesu i mniej lub bardziej nieświadomie i nieprzewidująco zamknęło sobie drogę do parlamentarnej przyszłości.
Ustawa miała naklejoną łatkę parlamentarnego szlabanu dla Samoobrony i jej czołowych postaci. Co prawda pomysłodawcy rękami i nogami bronili się przed taką interpretacją, a politycy w krawatach w biało-czerwone pasy bagatelizują całą sprawę i nie przestają marzyć o wielkim come-backu, ale w świadomości wyborców właśnie taki cel nowym przepisom w dużej mierze przyświeca.
art. 99 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej
Wybraną do Sejmu lub Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego.
Ale ostatnio świadomość ta wzbogaciła się o kolejne punkty. Wedle komentatorów, może okazać się bowiem, że konstytucyjny zakaz okaże się metodą na pozbycie się z Sejmu Janusza Palikota, który niebezpiecznie - choć całkiem świadomie - balansuje na krawędzi wyroku za obrażanie prezydenta i - już z mniej zamierzonych przyczyn - za podejrzanie hojnych sponsorów swojej kampanii parlamentarnej.
Nawet jeśli przed lubelską twarzą PO sejmowe podwoje się nie zatrzasną bezpowrotnie, pan P. będzie musiał teraz baczniej zważać na język i blogowe wpisy. Może właśnie dlatego nawet najbardziej zatwardziali przeciwnicy Platformy nie podnieśli tym razem ręki przeciwko jej projektowi?
Na marginesie - Andrzej Lepper i jego najbardziej utytułowani kompani i tak mają tylną furtkę na szczyty. Wystarczy, że do parlamentu uda im się wprowadzić odpowiednią liczbę popleczników z czystą kartą. Odpowiednią do tego aby w politycznych szachach liczyć się na tyle, by sprzedać głosy za fotele ministrów, a nawet wyższe. Tutaj bowiem żaden szlaban się nie pojawił.
Mniejsza o to. Mnie marzy się scenariusz utopijny, choć pojawiający się w niezwiązanych z polityką kręgach od dawien dawna. Sejm powinien pójść teraz za ciosem i ogłosić, że przed wpisaniem na wyborcze listy każdy kandydat powinien obowiązkowo zdać testy znajomości prawa, a następnie - na wypadek, gdyby między wiecami raczył zakuwać na blachę - osiągnąć określony i wcale niemały wynik w teście inteligencji. Marzenie piękne, tyle że wtedy trzeba by wdrożyć zakurzony już pomysł ograniczenia liczby reprezentantów narodu. Żeby na Wiejskiej nie było wstydliwych wakatów.
autor jest dziennikarzem Money.pl