Hazard musi być iście szatańskim wynalazkiem, sądząc po ekspresowym tempie prac nad ustawą, która ma go wyplenić. Nawet nad pakietem antykryzysowym nasi posłowie nie pracowali tak ochoczo.
Prawny młot na grasujące poza kasynami czarownice **ma przejść przez Sejm i Senat w ciągu tygodnia. To iście mordercze tempo, choć czy konieczne - zdania są podzielone. Fakt jest jednak faktem i sprinterski rytm został już narzucony.
Nie będę płakał za wideoloteriami, bo nigdy ich jeszcze nie było. Nie żal mi też szczególnie automatów do gier, bo z nich nie korzystam. Ale potrafię zrozumieć święte oburzenie tych, którzy w wolnym kraju wydawali - i jeszcze wciąż wydają - w ten sposób swoje własne pieniądze.
[
Tusk zdecydował: Walczymy z hazardem ]( http://manager.money.pl/news/artykul/rzad;zdecydowal;koniec;z;hazardem,142,0,551310.html )
Że hazard uzależnia? Potrafią to praca, zakupy a nawet chipsy. Że demoralizuje? Nie mniej niż władza, alkohol czy gry komputerowe. Ale na wojnę z żadnym z tych problemów nikt się jakoś nie wybiera...
Jedynie z dostępnością tej formy rozrywki dla nieletnich nie potrafię polemizować, choć z automatami pełnymi miśków minister Kapica już przesadził...
Gorzej, że w całej tej antyhazardowej krucjacie obstawiać można w ciemno jednego, ponurego pewniaka. Nazywa się bubel. Bubel prawny. Pokerowa licytacja o poprawki już trwa. A o to, że w tym szaleńczym pośpiechu parę istotnych kwestii zostanie przeoczonych, gotów jestem się założyć. Póki jeszcze wolno.
autor jest dziennikarzem Money.pl