Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzik: Dla polityka lepiej być pięknym niż bogatym

0
Podziel się:

Wyborcze finanse to ostatnio bardzo gorący temat, zwłaszcza przy okazji kongresu Europejskiej Partii Ludowej, który miał stanowić inaugurację kampanii wyborczej PO i wznowionego śledztwa w sprawie finansowania kampanii Janusza Palikota.

Dzik: Dla polityka lepiej być pięknym niż bogatym

Niestety, debata publiczna skupia się na problemachczy konkretne przypadki finansowania były legalne czy bezprawne, a nie na dużo ciekawszym zagadnieniu, czy ograniczenia prawne w tym zakresie mają w ogóle jakikolwiek sens.

Restrykcje w zakresie finansowania kampanii wyborczych i partii politycznych powinny zapobiegać sytuacji, w której kandydat niejako _ kupuje głosy _ wygrywając dlatego, że jest bogatszy. Czy takie zagrożenie faktycznie istnieje? Levitt i Dubner w swojej znakomitej Freakonomics twierdzą, na przykładzie USA, że przekonanie o wpływie pieniędzy na wynik wyborów jest podwójnym złudzeniem.

Po pierwsze, okazuje się, że nawet podwojenie wydatków sztabu wyborczego zwiększa poparcie dla kandydata ledwie o jeden punkt procentowy. Po drogie, empirycznie obserwowana zależność, że kandydat z większym budżetem wygrywa, nie wynika z tego, że pieniądze dają poparcie, ale raczej z faktu, że ludzie chętniej wspierają finansowo kampanię faworyta.

Co ciekawe, w historii USA, na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje, w których wybory prezydenckie wygrywał kandydat... niższy wzrostem. W kraju aspirującym do bycia _ Światowym Żandarmem _, słuszna postura okazuje się zatem cenniejsza niż dziesiątki milionów dolarów zgromadzone na kampanię.

Zapewne w innych krajach, zależnie od kręgu kultowego, moglibyśmy dopatrzeć się podobnych zależności - jeśli nie wzrost, to atrakcyjność Pierwszej Damy, liczba miłosnych podbojów czy zdolność wygłaszania charyzmatycznych mów znaczyć będzie więcej niż zapisy na bankowych kontach.

Raport Money.pl
*SLD zapłacił 1,6 mln zł za europosła * Jak oszacował Money.pl, wprowadzenie deputowanego do parlamentu europejskiego kosztowało w 2004 roku od ponad 244 tys. zł do ponad 1,647 mln zł. W sumie na kampanię przed pięcioma laty wydano ponad 28 mln zł. Rekord wydatków pobił wtedy SLD? Czy podczas obecnej kampanii ktoś go pobije? Czytaj w Money.pl

Tak jak za pieniądze można kupić seks, ale nie miłość, tak można raczej kupić rozgłos, ale nie poparcie. Dlaczego zatem taką wagę przywiązuje się do finansowania kampanii politycznych, skoro ma ono drugorzędne znaczenie dla zapewnienia _ sprawiedliwych _ wyborów? Dlatego, ze demokracja parlamentarna jest ustrojem, który uwielbia tworzyć pod publiczkę użyteczne fikcje.

Zakaz finansowania kampanii wyborczej ze środków własnych to typowy element użytecznej fikcji _ równych szans _. Szansę nie są równe, bo jedni kandydaci są przystojniejsi, drudzy mają hipnotyzujący głos niczym Kaszpirowski, a jeszcze inni żony-celebrytki.

Co ciekawe, _ wykluczony z gry _ majątek kandydata może być efektem jego inwencji czy ciężkiej pracy, podczas gdy takie wyborcze atuty jak uroda czy charyzma to niczym niezasłużone dary natury. Regulacje, które mają służyć wyrównaniu szans, okazują się de facto formą dyskryminacji.

Z punktu widzenia sprawiedliwości i równości, zakaz finansowania kampanii ze środków własnych jest równie sensowny, jak zakaz publicznych wystąpień kandydatów. Tymczasem ten pierwszy mechanizm usiłuje się nam przedstawić jako oczywisty, a wprowadzenie drugiego byłoby postrzegane jako kuriozum, a może i zamach na demokrację.

W restrykcje dotyczące finansowania kampanii wyborczych nie chodzi zatem o równość szans, a jedynie o populistycznego działania z serii _ ach ci wstrętni bogacze _. Cóż, najdoskonalszy ustrój na świecie kryje niejeden podobny paradoks.

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w zagadnieniach racjonalności,
autorem publikacji z zakresu ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu. Współpracuje z miesięcznikiem psychologicznym _ Charaktery _.

felieton
finansowanie
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)